„Syn stał się niechlujem, a synowa jego odbiciem. Mam dość życia w ich bałaganie”

polregion.pl 16 godzin temu

Nie sądziłam, iż kiedykolwiek to wypowiem, ale… mam już dość. Dość brudnych naczyń, nieumytych podłóg, wiecznego zapachu wczorajszej kolacji i uczucia, iż nie mieszkam we własnym mieszkaniu, tylko w jakiejś melinie z niedbałymi lokatorami. A wszystko to przez mojego własnego syna i jego „ukochaną”, która od dwóch miesięcy żyje u nas jak na wakacjach.

Kacper ma dwadzieścia lat. Studiuje zaocznie, niedawno wrócił z wojska i od razu znalazł pracę. Teoretycznie dorosły mężczyzna, zaczyna samodzielne życie, pomaga z opłatami, nie leniuchuje. I naprawdę byłam z niego dumna. Aż do pewnej rozmowy.

— Mamo — powiedział pewnego dnia — Oli jest ciężko w domu. Rodzice się kłócą, rzucają czym popadnie, nie dają jej się uczyć. Niech trochę u nas pomieszka, aż się u nich uspokoi. Będziemy cicho, nie narobimy problemów.

Zlitowałam się nad dziewczyną. Wcześniej bywała u nas — cicha, grzeczna, oczy w podłogę, ledwie słychać, jak mówi. Jak tu odmówić? Zwłaszcza iż Kacper ma swój pokój, miejsca jest dość. Ale nie przypuszczałam nawet, jakim „prezentem” okaże się ta decyzja.

Pierwsze tygodnie starali się: zmywali naczynia, odkurzali, zachowywali się spokojnie. choćby ułożyliśmy harmonogram sprzątania: sobota — ich dzień, środa — mój. Cieszyłam się — może rzeczywiście dorośli? Ale po trzech tygodniach wszystko się rozpadło.

Brudne talerze z zaschniętym jedzeniem leżały w zlewie całymi dniami, na podłodze — włosy, papiery, opakowania po chipsach. W łazience — smugi po szamponie, kłaki w odpływie, ślady mydła. Ich pokój zamienił się w prawdziwą legowisko: ubrania porozrzucane, okruszki na stole, łóżko nigdy nieposłane. Ola chodziła po mieszkaniu z maseczką na twarzy i telefonem w ręce, jakby była w SPA, a nie na łasce gospodyni.

Próbowałam rozmawiać, prosić, przypominać. W odpowiedzi zawsze to samo: „Nie zdążyliśmy, zrobimy później”. A „później” przeciągało się w nieskończoność. W końcu zaczęłam wręczać im ścierki i szczotki — bez słowa, bez pretensji. Ale choćby to nie pomogło. Raz wylali sos na obrus — nie wytrzepali. Po prostu wyszli. I znów wszystko musiałam robić sama.

Gdy ostatnim razem zajrzałam do ich pokoju i zobaczyłam ten chaos, nie wytrzymałam:

— Wam samym nie jest tu obrzydliwie?

A Kacper, choćby nie mrugnąwszy, odpowiedział:

— Geniusz panuje nad chaosem.

Tyle iż nie widzę tu żadnego geniusza. Widzę za to dwóch dorosłych ludzi, którym wygodnie żyć w chlewie i mieć matkę za służącą.

Kacper oczywiście obiecywał, iż będzie pomagał — kupi jedzenie, pokryje część wydatków. W rzeczywistości płaci tylko za media. Jedzenie kupuje raz w tygodniu, za to zamawiają jedzenie na wynos prawie codziennie. Sushi, pizza, burgery… mnie też częstują, ale co mi po tym, skoro w lodówce wciąż pusto. Za te pieniądze mogłaby wyżywić się cała rodzina przez tydzień.

Ola nie pracuje, studiuje dziennie. Dostaje stypendium, ale ani razu nie dołożyła się do jedzenia czy domowych wydatków. Wszystko wydaje na siebie. Kiedy zasugerowałam, żeby może trochę pomogła — obraziła się i wzruszyła ramionami.

Wychowałam syna sama. Jego ojciec odszedł, gdy jeszcze byłam w ciąży. Rodzice pomagali, harowałam na dwie zmiany, oszczędzałam, podnosiłam go sama. Nigdy nie miał mu tego za złe. I teraz też nie chcę. Ale patrzeć, jak on i jego dziewczyna zamieniają moje mieszkanie w wychodek — już nie mogę.

Próbowałam rozmawiać spokojnie. Raz, dwa, trzy… Teraz rozumiem — to bez sensu. Nie da się ich zmienić. Uważają, iż to ja marudzę i czepiam się. Że powinnam być wdzięczna, iż pozwalają mi tu mieszkać.

Dwa miesiące — znosiłam to. Ale już nie dam rady. Myślę, żeby powiedzieć wprost: albo zaczynacie sprzątać, albo pakujecie się i jedziecie do akademika. Tam może zrozumiecie, co to znaczy szanować czyjąś pracę i przestrzeń.

Bo mam dość bycia ich sprzątaczką. Chcę w końcu żyć spokojnie — bez nerwów, bez sterty brudnych naczyń i bez cudzych skarpet na kuchennym stole.

A wy jakbyście postąpili? Warto iść na konflikt z synem? Czy dalej cicho znosić, przymykając oko na bałagan w domu, który budowałam własnymi rękami?

Idź do oryginalnego materiału