Syn stał się bałaganiarzem, a synowa jego odbiciem. Mam dość życia w ich chaosie

twojacena.pl 8 godzin temu

Wiesz, nigdy nie myślałam, iż to powiem na głos, ale… jestem już zmęczona. Zmęczona brudnymi naczyniami, nieumytymi podłogami, tym wiecznym zapachem wczorajszego jedzenia i wrażeniem, iż nie mieszkam we własnym mieszkaniu, tylko w jakimś akademiku z niechlujnymi współlokatorami. A to wszystko przez mojego syna i jego „ukochaną”, która od dwóch miesięcy u nas mieszka jak na wakacjach.

Kuba ma dwadzieścia lat. Studiuje zaocznie, niedawno wrócił z wojska i od razu znalazł pracę. Wydawałoby się — dorosły facet, stanął na własne nogi, pomaga z rachunkami, nie obija się. I naprawdę byłam z niego dumna. Do pewnej rozmowy.

— Mamo — powiedział kiedyś — Asi jest ciężko w domu. Rodzice się kłócą, rzucają czym popadnie, nie dają jej się uczyć. Niech trochę u nas pomieszka, aż u nich się rozchodzi. Będziemy cicho, nie sprawimy problemów.

Wtedy mi jej szkoda było. Wcześniej bywała u nas — cicha, grzeczna, oczy w podłogę, ledwo się odzywa. No jak odmówić? Zwłaszcza iż Kuba ma swój pokój, miejsca jest dość. Ale nie miałam pojęcia, jaki „prezent” mi to przyniesie.

Pierwsze tygodnie starali się: zmywali naczynia, sprzątali, zachowywali się cicho. choćby rozkład sprzątania ustalili: sobota — ich dzień, środa — mój. Cieszyłam się: może rzeczywiście dorośli. Ale po trzech tygodniach zaczęło się sypać.

Brudne talerze z zaschniętym jedzeniem stały w zlewie całymi dniami, na podłodze — włosy, opakowania, papierki. W łazience — smugi po szamponie, włosy w odpływie, mydlane zacięcia. Ich pokój zamienił się w prawdziwą norę: ubrania porozrzucane, okruchy po jedzeniu na stole, łóżko wiecznie nieposłane. Asia spokojnie chodzi po mieszkaniu z maseczką na twarzy i telefonem w ręce, jakby była w spa, a nie na czyimś garnuszku.

Próbowałam rozmawiać, prosić, przypominać. W odpowiedzi — ciągle to samo: „Nie zdążyliśmy, zrobimy później”. A „później” ciągnęło się tygodniami. W końcu zaczęłam im wręczać ścierki i szczotki — bez słowa, bez pretensji. Ale choćby to nie pomagało. Raz wylali sos na obrus — nie wytrzyli. Po prostu wyszli. I znowu wszystko sprzątałam sama.

Kiedy ostatnio weszłam do ich pokoju i zobaczyłam ten bajzel, nie wytrzymałam:

— Wam samym nie obrzydliwie tu przebywać?

A Kuba, choćby nie mrugnąwszy, odpowiada:

— Geniusze panują nad chaosem.

Tylko iż ja w tym chaosie żadnego geniusza nie widzę. Widzę za to dwóch dorosłych ludzi, którym wygodnie żyć w chlewie i mieć matkę za służącą.

Kuba oczywiście obiecywał, iż będzie pomagał — kupował jedzenie, płacił część rachunków. W rzeczywistości płaci tylko za media. Jedzenie kupuje raz na tydzień, ale jedzenie na wynos zamawiają niemal codziennie. Sushi, pizza, dostawy… mnie też częstują, ale dla mnie to bez znaczenia — w lodówce wciąż pusto. A za te pieniądze można by wyżywić całą rodzinę przez tydzień.

Asia nie pracuje, studiuje dziennie. Dostaje stypendium, ale ani razu nie dołożyła się do jedzenia czy domowych wydatków. Wszystko wydaje na siebie. Kiedy zaproponowałam, żeby trochę przemyśleli wydatki, chociaż odrobinę pomogli — dostałam w zamian obrażoną minę i obojętne wzruszenie ramionami.

Wychowywałam Kubę sama. Jego ojciec odszedł, gdy jeszcze byłam w ciąży. Rodzice pomagali, ja harowałam na dwie zmiany, oszczędzałam, sama go podnosiłam. Nigdy go o nic nie oskarżałam. I teraz nie chcę. Ale patrzeć, jak on i jego dziewczyna zmieniają moje mieszkanie w melinę — dłużej nie dam rady.

Próbowałam rozmawiać na spokojnie. Raz, dwa, trzy… Teraz już wiem — bez sensu. Ich nie przerobisz. Uważają, iż to ja marudzę i czepiam się. Że powinnam być wdziędczdzięczna, iż mi pozwalają z nimi mieszkać.

Dwa miesiące — znosiłam. Ale już nie mogę. Myślę powiedzieć wprost: albo się ogarniecie, albo pakujcie swoje rzeczy i wynoście się do akademika. Może tam zrozumiecie, co to znaczy szanować czyjąś pracę i przestrzeń.

Bo już mam dość bycia ich sprzątaczką. Chcę w końcu żyć spokojnie, bez nerwów, bez stosów brudnych naczyń i bez cudzych skarpet zostawionych w kuchni.

A ty jak byś postąpiła? Warto iść na konflikt z synem? Czy dalej cierpliwie znosić, przymakając na ten bałagan w domu, który sama budowałam od zera?

Idź do oryginalnego materiału