— No cóż, nie przyjedzie… — z goryczą wzdycha Weronika Kazimierzówna. — Mój mąż i ja już choćby się nie denerwujemy, przywykliśmy. Za każdym razem to samo. Najpierw obietnice, potem cisza. — Co się stało tym razem? — pytam. — Znowu synowa nie pozwoliła? Pamiętam, iż jakoś się nie polubiliście… — Może i nie pozwoliła. […]