Syn, którego zdradziła żona — od tego momentu zmienił się na zawsze.

polregion.pl 2 godzin temu

Synowa zdradziła mojego syna od tamtej pory stał się zupełnie innym człowiekiem.

Nie wiem, jak go wyciągnąć z tej otchłani. Nie wiem, jak pomóc, gdy serce matki rozdziera się z bólu i bezsilności.

Mój syn, Jakub, urodził się z prawdziwej, mocnej miłości. Razem z jego ojcem daliśmy mu wszystko: siłę, czas, nadzieję, młodość. Wychowaliśmy go na uczciwego, dobrego, wrażliwego człowieka. Jedynym, czego pragnęliśmy, było, by dorósł, znalazł dobrą dziewczynę, założył rodzinę i dał nam wnuki. Zwykłe ludzkie szczęście, nic więcej.

Ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.

Trzy lata temu, gdy Jakub miał ledwie dziewiętnaście lat, związał się z kobietą, która mogłaby być jego starszą siostrą. Rozwódka, z dzieckiem, z trudną przeszłością i, jak się później okazało, równie skomplikowanym charakterem.

Do dziś nie mogę spokojnie wspominać, jak dowiedziałam się, iż nie może mieć dzieci. Syn wtedy powiedział tylko: Mamo, nie miej nadziei. Cudu nie będzie. Ziemia usunęła mi się spod nóg.

Biegałam po mieszkaniu, płakałam, błagałam męża, by porozmawiał z Jakubem. A on tylko milczał, paląc jednego papierosa za drugim. W końcu powiedział: jeżeli wystąpimy przeciw niej, stracimy go. Ulegliśmy. Zdusiłam własne serce, zaakceptowałam tę kobietę dla dobra syna.

A ona okazała się sprytna. Cwaniara, przebiegła. Nieraz widziałam, jak flirtuje z innymi, podsłuchiwałam podejrzane rozmowy, zauważałam dziwne zniknięcia. Ale przed Jakubem była słodka, uległa, uśmiechnięta. Głaskała go po policzku. A on jej wierzył. Nie mnie jej. Własnej matce nie, ale jej tak.

Pewnego dnia wybieraliśmy się z mężem w odwiedziny do przyjaciół w sąsiednim mieście. Już staliśmy na dworcu autobusowym, gdy nagle zdałam sobie sprawę, iż zostawiłam bilety w domu. Pobiegłam z powrotem, szybko, w pośpiechu. Nagle widzę: pod naszym domem zaparkowany jest obcy samochód.

Nie zadzwoniłam. Miałam klucze w torbie, więc cicho, niemal bezszelestnie, weszłam do środka. Jakby serce już wiedziało, iż znajdę tam coś okropnego.

W sypialni, na naszym łóżku, zobaczyłam ją. Z jakimś typem, który, jak się później okazało, dopiero co wyszedł z więzienia. Cała okolica już żałowała, iż wrócił. A ona sprowadziła go do siebie. Do domu, w którym żyje mój syn. Zamarłam.

Wiedziałam, iż jeżeli po prostu opowiem, Jakub mi nie uwierzy. Więc skłamałam. Zadzwoniłam do niego do pracy akurat pracował w pobliskiej kawiarni i powiedziałam, iż stoję pod drzwiami, bo zapomniałam klucza. Niech przyjdzie i otworzy. Chciałam, by własnymi oczami zobaczył, kim naprawdę jest ta, którą nazwał żoną.

Przyszedł szybko. Otworzył drzwi, wszedł i koniec. Żadnych słów, żadnego krzyku. Tylko spłonął rumieńcem, usiadł na podłodze i zaczął płakać. Jak dziecko. Jak ten mały chłopiec, którego kołysałam na rękach. Powtarzał tylko: Dlaczego?..

Od tamtego dnia nie jest sobą. Jak cień. Nie śmieje się, nie żartuje, nie rozmawia. Chodzi, jakby był pod wodą. Ona wciąż z nim mieszka. Wciąż się sobą zachwyca, wciąż kłamie, udaje, iż nic się nie stało. A on powoli umiera.

Czasem myślę: może nie powinnam mu otwierać oczu? Może lepiej by było, gdyby żył w iluzji? Ale potem przypominam sobie, iż nie zasługuje na takie kłamstwo. Nikt nie zasługuje. Lepiej bolesna prawda niż życie w niewiedzy.

Więc teraz tylko pragnę, by mój syn znów zaczął żyć. By potrafił puścić. By znalazł kogoś prawdziwego. Bo jest dobry, czysty, wartościowy. Nie po to go wychowałam, by patrzeć, jak kobieta o brudnej duszy deptała mu serce.

Idź do oryginalnego materiału