Witajcie w moim kolejnym wpisie z Girony! Po odkrywaniu średniowiecznego uroku miasta, słynnego „mostu Eiffla” i wspominek o planie filmowym „Gry o Tron” (o czym pisałem w poprzednim poście), przyszła pora, by podzielić się z Wami wrażeniami z hiszpańskiego Sylwestra.
Hiszpański Sylwester krok po kroku
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, iż Sylwester w Gironie – i ogólnie w Hiszpanii – jest zupełnie inny niż w Polsce. Trudno tu znaleźć atmosferę szalonej zabawy na ulicach na kilka godzin przed północą. Tak właśnie poczułem, gdy o 22:00 wędrowałem po opustoszałych uliczkach Girony. Cisza, spokój, praktycznie brak ludzi. Można by pomyśleć, iż mieszkańcy miasta całkowicie rezygnują z hucznego świętowania. Jednak okazało się, iż wszystko to była tylko cisza przed „winogronową” burzą!
Tradycja 12 winogron, czyli „las doce uvas de la suerte”
Jedną z najważniejszych – i najciekawszych – hiszpańskich tradycji sylwestrowych jest jedzenie winogron wraz z wybiciem północy. Nie chodzi jednak o to, by zjeść je naraz. Równo o godzinie 00:00, przy każdym uderzeniu dzwonu (czy zegara), Hiszpanie zjadają jedno winogrono. Łącznie jest ich dwanaście – każde symbolizuje kolejny miesiąc nadchodzącego roku i ma przynieść szczęście oraz pomyślność.
Choć zwyczaj ten kultywowany jest w całym kraju, tutaj, w magicznej scenerii Girony, nabiera szczególnego charakteru. Ogromne schody katedry, średniowieczne mury, wąskie uliczki i tłum, który dosłownie w ostatniej chwili wypełnił uśpione wcześniej zakamarki miasta.
Gdzie się podziali mieszkańcy?
W Polsce (Sylwester w Toruniu) czy innych europejskich krajach często już od wczesnego wieczora czuć sylwestrową gorączkę: na ulicach słychać muzykę, a niebo rozświetlają pojedyncze fajerwerki. We Włoszech (Sylwester i Nowy Rok we Włoszech) czy w Szwecji (Tolvslaget på Skansen czyli Sylwester w Skansenie w Sztokholmie) bywa podobnie – ludzie grupują się w centrach miast dużo wcześniej.
W Gironie tymczasem do 22:00 było zupełnie pusto. Kiedy przeszliśmy się pod iluminowaną choinkę stojącą przy jednym z mostów na rzece Onyar, mieliśmy wrażenie, iż wszyscy wyjechali z miasta. Pomyśleliśmy: „Czy tutaj Sylwestra obchodzi się tylko w domach?” Jak się okazało, mieszkańcy Girony faktycznie spędzają sporą część wieczoru w gronie rodzinnym, a dopiero tuż przed północą gromadzą się na placu przy katedrze lub w innych charakterystycznych punktach miasta, by wspólnie pożegnać stary rok i powitać nowy.
Punkt kulminacyjny przy katedrze
Tuż przed północą wąskie, brukowane uliczki wypełniły się ludźmi zmierzającymi w kierunku katedry. Atmosfera diametralnie się zmieniła: gwar rozmów, śmiechy, sporadyczne okrzyki radości. Nagle z okien i balkonów wyłoniły się drobne dekoracje świetlne, a spod katedry było słychać odgłosy przygotowań do krótkiego spektaklu.
Równo o 00:00 rozległ się dźwięk dzwonów, a zgromadzeni tłumnie Hiszpanie – wyciągnąwszy wcześniej przygotowane winogrona – zaczęli je spożywać uderzenie po uderzeniu, łącznie dwanaście sztuk. Szampan oczywiście również się pojawił, ale nie był najważniejszym bohaterem wieczoru. Tłum śmiał się, wiwatował i składał sobie życzenia.
Co ciekawe, w przeciwieństwie do Polski, nie zobaczyłem zbyt wielu petard czy głośnych fajerwerków. Dla miłośników czworonogów (których i w Gironie nie brakuje) to spore udogodnienie – większość psów nie musi się bać hucznych wystrzałów.
Skąd wzięły się te winogrona?
Zwyczaj jedzenia 12 winogron sylwestrowych (po hiszpańsku nazywanych uvas de la suerte, czyli „winogronami szczęścia”) narodził się podobno na początku XX wieku. Według jednej z wersji historii, hiszpańscy producenci winogron chcieli sprzedać nadwyżki owoców, więc wpadli na pomysł promowania ich jako przynoszących szczęście w noworoczną noc. Z czasem ten zabawny chwyt marketingowy przerodził się w piękną i żywą tradycję, bez której większość mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego nie wyobraża sobie Sylwestra.
Nowy Rok na katalońskich ulicach
W chwili, gdy zegary już wybiły północ i dwanaście winogron zostało zjedzonych, można było wreszcie odetchnąć, wznieść toast i wyruszyć w miasto. Girona, spokojna do tej pory, nagle ożyła. Z każdą minutą przybywało grup znajomych i rodzin wypełniających placyki, bary i puby. Hiszpański temperament zaczął dawać o sobie znać – słychać było wybuchy śmiechu, muzykę płynącą z kilku pubów, a gwar wieczoru przeniósł się w kolorowe zaułki miasta.
Zaskakująco spokojnie, a jednak radośnie
Choć Sylwester w Gironie nie jest tak „ognisty” jak w Barcelonie, Madrycie czy np. w polskich miastach, to wciąż kryje się w nim niepowtarzalna magia. Uroczysta cisza przed północą, zbieranie się ludzi w ostatniej chwili na schodach katedry, wspólne odliczanie i rytualne zjadanie winogron – wszystko to tworzy atmosferę, którą trudno opisać. Trzeba jej doświadczyć na własnej skórze.
Podsumowanie i życzenia na Nowy Rok
Jeśli planujecie przyjazd do Hiszpanii w okresie noworocznym, nie zdziwcie się, jeżeli 31 grudnia do późnego wieczora ulice będą niemal puste. Za to tuż przed północą zobaczycie radosne tłumy, a w ich dłoniach obowiązkowo pojemniczki z dwunastoma winogronami. To jedna z tych lokalnych tradycji, która najmocniej zapada w pamięć.
Dzięki tym zwyczajom, Sylwester w Gironie zyskał dla mnie całkiem nowy wymiar. Spokój, bliskość rodziny i przyjaciół, a przede wszystkim wyjątkowe przywiązanie do symboliki Nowego Roku – to wszystko sprawia, iż tę noc zapamiętałem na długo.
Życzę Wam, abyście w ten Nowy Rok weszli z radością, otwartym sercem oraz – wzorem Hiszpanów – z nadzieją na szczęście w każdym z dwunastu miesięcy. jeżeli tylko macie okazję, przeżyjcie kiedyś Sylwestra właśnie tutaj, w Gironie. Bez fajerwerków, za to z masą emocji (i winogron)!
Feliz Año Nuevo!