"Świetnie wyglądasz! Zupełnie jak nie ty". To jeszcze mikroagresja czy już bierna agresja?

natemat.pl 2 godzin temu
"Nie chcę ci radzić, ale powinnaś…”, "Świetnie wyglądasz, zupełnie jak nie ty…". Z pozoru niewinny, a jednak podszyty subtelną uszczypliwością komentarz wypowiedziany ciepłym głosem. Ironiczna riposta. Uśmieszek, po którym czujemy się nieswojo. Jak rozpoznać, kiedy mamy do czynienia z nieświadomym przekroczeniem granic, a kiedy z celowym, choć ukrytym atakiem? Czym różni się mikroagresja od biernej agresji? Wyjaśniamy.


– W naszym domu częściej gotuje mąż. Tak się podzieliliśmy obowiązkami i obojgu nam to odpowiada – opowiada Magda.

– Oczywiście, ja też czasem coś przygotuję. Pewnego dnia zrobiłam domowe spaghetti: ugotowałam makaron, przygotowałam sos ze świeżych pomidorów, starłam parmezan, a na koniec ozdobiłam całość listkiem bazylii i podałam na nowych talerzach. Mężowi bardzo smakowało, a wygląd dania tak mu się spodobał, iż zrobił zdjęcie i wrzucił je na rodzinną grupę na WhatsAppie. Chwilę później teściowa skomentowała: "Cóż, spaghetti…? Ale jutro, mam nadzieję, będziecie mieli już normalny obiad?"

"Nie chcę ci mówić, co masz robić, ale…"


Magda poczuła się nieswojo. Podobne doświadczenia ma Kasia, która kiedyś była blisko z koleżanką słynącą z nieskończonej liczby dobrych rad. Takich, o które nigdy nie prosiła.

– Była bardzo miła, niemal słodka, ale zwykle rozmowę zaczynała od słów: "Nie chcę ci radzić, ale…", po czym wyciągała cały arsenał rzeczy, które według niej powinnam zrobić – wspomina Kasia.

– Po takich rozmowach czułam się źle. Kiedyś zdecydowałam się na terapię, żeby uporządkować swoje sprawy z dzieciństwa i nauczyć się stawiać granice. W końcu jasno powiedziałam koleżance, iż nie chcę takich rad. Jej odpowiedź brzmiała: "No tak, słyszałam, iż osoby po terapiach są takie wydelikacone i przewrażliwione".

Dobre rady nie omijały też Agnieszki. – Najwięcej takich komunikatów pochodziło od mojej koleżanki – opowiada.

– Zaczynała zwykle od: "Nie chcę ci mówić, co masz robić, ale…" i wtedy krok po kroku podpowiadała, jak powinnam postąpić. Najgorzej było jednak, gdy mówiła: "Wiem, iż nie powinnam komentować twojego wyglądu, ale musisz wiedzieć, iż źle wyglądasz w tych włosach". To bolało. Później, od wspólnej znajomej, dowiedziałam się, iż jestem "histeryczką, której już nic nie można powiedzieć".

Podobne doświadczenia ma Kamila, która opowiada o swojej szefowej. – Na zebraniach potrafiła wyrażać swoją opinię… nie wypowiadając ani słowa – wspomina.

– Za każdym razem, gdy przedstawiałam jakiś pomysł, ona reagowała bardzo wymownie, ale całkowicie bezgłośnie. Czasami tylko ziewała, jakby mój pomysł był kompletnie nieinteresujący, innym razem przewracała oczami, pokazując irytację lub lekceważenie. Nieraz uśmiechała się złośliwie. A kiedy wystąpiłam z prezentacją, udawała, iż zasypia. Czułam się kompletnie ignorowana i poniżana, a przecież realnie ona nic nie zrobiła.

Z kolei Ela opowiada o własnej walce o stawianie granic. – Byłam na każde skinienie, gotowa spełnić każde zawołanie, co mnie wyczerpywało i sprawiało, iż źle się ze sobą czułam – mówi.

– W końcu postanowiłam zadbać o siebie i nauczyć się mówić "nie". Byłam dumna z tej zmiany i podzieliłam się nią z koleżanką, mówiąc, iż już nie pozwalam się wykorzystywać. Pochwaliła mnie słowami: "Zazdroszczę. Też bym chciała być taką zimną s*ką"

Magda wspomina pewien wieczór: – Była impreza filmowa. Wystroiłam się, zrobiłam makijaż. Czułam się pięknie i pewnie. Przy barze spotkałam koleżankę z innego działu, która zaczęła mnie komplementować. "Świetnie wyglądasz"- powiedziała. Zdążyłam się ucieszyć i uśmiechnąć, a zaraz usłyszałam dalszą cześć: "Zupełnie jak nie ty..."

Winne stereotypy


W jakich sytuacjach mamy do czynienia z mikroagresją, a w jakich z bierną agresją?


Doktorka Sandra Frydrysiak, socjolożka i kulturoznawczyni, wyjaśnia, iż pojęcie mikroagresji wyrosło z bardzo konkretnego kontekstu.

– W latach 70. na Harvardzie profesor Chester Pierce opisał mikroagresje jako subtelne, przekraczające granice komentarze i zachowania białych wobec czarnych w USA, podkreślając ich wymiar tożsamościowy – mówi. – Koncepcję tę rozwinął później profesor Derald Wing Sue, rozszerzając ją na płeć, orientację seksualną, klasę społeczną oraz inne kategorie tożsamości. w tej chwili mikroagresje definiuje się jako zjawiska związane z różnymi wymiarami tożsamości, między innymi: płcią, seksualnością, narodowością, wyznaniem, niepełnosprawnością, etnicznością, rasą i kolorem skóry.

Jak podkreśla doktorka Frydrysiak, mikroagresje pojawiają się zwykle nieświadomie i bez złej intencji, w przeciwieństwie do biernej agresji – celowego, zawoalowanego przekazywania przykrości, zwanego działaniem "w białych rękawiczkach".

– Mikroagresje to m.in. sytuacje, gdy osoby z mniejszości słyszą komentarze typu: "Ale nie mogłabyś mieć normalnego związku?", gdzie "normalny" oznacza relację heteroseksualną – tłumaczy.

Jak mówi dalej, badania Deloitte pokazują, iż jednymi z najczęstszych mikroagresji wobec kobiet są nie tylko krzywdzące komentarze, ale też przerywanie wypowiedzi, odbieranie głosu czy przejmowanie pomysłów w pracy.

– Często to efekt stereotypów i braku świadomości. Popularny mit mówi, iż kobiety mówią za dużo, tymczasem badania pokazują, iż – w kontekście zebrań w pracy – więcej mówią mężczyźni, a kobietom częściej się przerywa i ich opinie są mniej traktowane poważnie.

Przykładem jest sytuacja, gdy kobieta proponuje rozwiązanie, które ignoruje się, ale gdy ten sam pomysł powtórzy mężczyzna, to nagle budzi ono zainteresowanie.

– Choć mikroagresje bywają niezamierzone, to przynoszą realny negatywny efekt. Kobiety są mniej poważane, zwłaszcza zawodowo - mówi socjolożka.

Doktorka Frydrysiak wspomina też przykład z pewnej konferencji, gdzie prowadzący panel dziennikarz, nie znając dobrze uczestników, tytułował mężczyznę "pan profesor", a ją przedstawiał jako "pani Sandra". – To klasyczny przykład mikroagresji wynikającej ze stereotypów i braku świadomości – tłumaczy. –Takie sytuacje są codziennością wielu kobiet w pracy i środowisku akademickim.

Podkreśla jednak, iż każdemu może się zdarzyć powielanie mikroagresji, nawet, jeżeli cechuje się dużą świadomością.

Podaje przykład z własnego życia: – Kiedyś, w anglojęzycznym zespole, chciałam się spoufalić z młodszą koleżanką i powiedziałam do niej "baby girl". Odpowiedziała: "I’m not a baby anymore". Zrozumiałam, iż to była mikroagresja na tle wieku. Przeprosiłam.

Jak dodaje, takie sytuacje przytrafiają się choćby osobom, które zajmują się tym zawodowo. – Pracuję z kolegą psychologiem zdrowia, Mateuszem Banaszkiewiczem, który też opowiadał historię ze swojego biura. Jakaś czarna dziewczyna otwierała lodówkę, on przez przypadek zablokował jej dostęp i chciał przeprosić. Od razu zaczął mówić po angielsku, zakładając, iż nie mówi po polsku. Okazało się, iż była Polką i mówiła świetnie w naszym języku. To też była mikroagresja – podkreśla. – On oczywiście nie chciał jej zrobić przykrości, ale jeżeli w kraju, w którym większość osób jest biała, ktoś o innym kolorze skóry słyszy codziennie takie sygnały, to wciąż dostaje komunikat: "jesteś inna", "nie przynależysz".

I dodaje:


– Trudną konsekwencją mikroagresji jest to, iż się kumulują i z czasem mają podobny efekt jak dyskryminacja w skali makro. Na przykład, jeżeli całe życie kobietom się umniejsza i przerywa im się wypowiedzi, zaczynają wierzyć, iż ich głos naprawdę mniej się liczy.

Wbijanie szpili


– Takie komunikaty pozostawiają niedopowiedziany żal, budują napięcie i wymuszają reakcję – mówi Anna Mistarz, psychotraumatolożka. – Często, niestety, to kobiety posługują się żartem, który może zranić, albo subtelnie manipulują. Potrafią bardzo skutecznie, choć nie wprost, sięgać po sarkazm i ironię, które ranią. W bliskich relacjach znamy takie komunikaty, które na pierwszy rzut oka nie wydają się złośliwe, a jednak potrafią boleśnie zranić.

Jak podkreśla ekspertka, bierną agresję stosują również mężczyźni. Anna Mistarz przytacza przykład:


– Podczas jednej z terapii dla par mąż zwrócił się do żony słowami: "Kocham cię, Flanelko". Brzmiało to jak pieszczotliwe przezwisko, ale w rzeczywistości "flanelka" w tym kontekście była obraźliwym określeniem , czymś w rodzaju "szmaty". Dla niej było to wyjątkowo raniące.

Za słowami często idą też czyny.

– Kiedy kobieta prosi męża o coś, a on tego nie robi, wie, iż może spotkać go "kara" – na przykład milczenie, ignorowanie jego potrzeb lub brak informacji o zmianach planów czy wyjście na spotkanie bez uprzedzenia. To świadome działania, które pokazują niezadowolenie, choć bez otwartego wyrażenia emocji – wyjaśnia specjalistka. – I właśnie na tym polega bierna agresja: na słowach i czynach, które sygnalizują niezadowolenie, ale w sposób pośredni.

Dlaczego niektórzy sięgają po bierną agresję? Zdaniem Anny Mistarz, psychotraumatolożki, główną przyczyną jest brak umiejętności otwartego komunikowania emocji.

– Cieszę się, iż młodsze pokolenia coraz lepiej rozumieją, jak ważne jest wyrażanie uczuć. My nie mieliśmy tego komfortu. W szkole nikt nie uczył nas regulowania emocji ani wyrażania własnego zdania. Wręcz przeciwnie, zachęcano do dostosowania się i trzymania w sztywnych schematach. Nie mogliśmy asertywnie powiedzieć nauczycielowi, iż się z nim nie zgadzamy, bo często karano nas za nieposłuszeństwo wobec autorytetów. Myślę, iż ten strach przed konfrontacją i konfliktem jest głównym źródłem biernej agresji. Boimy się otwartego sporu i jego konsekwencji – tłumaczy, dodając, iż wiele osób unika wyrażania złości wprost, właśnie po to, by nie doprowadzić do otwartego konfliktu.

– Wolą "wbić szpilę", niż powiedzieć otwarcie: "Słuchaj, to mi się nie podoba". To efekt braku umiejętności jasnego i konstruktywnego komunikowania emocji – wyjaśnia.

Tym bardziej iż szczerość bywa ryzykowna.

– Czasem, gdy ktoś mówi wprost, co myśli, spotyka się z etykietkami: "Jesteś złośliwa", "Jesteś egoistyczna", "Skupiasz się tylko na sobie". Tymczasem to naturalne, iż nie zawsze się zgadzamy. Mówienie "nie" jest wyrazem własnego zdania i troski o siebie – podkreśla Anna Mistarz.

Dodaje, iż wielu z nas wciąż nie potrafi odpowiednio zadbać o siebie i nazywać swoich emocji.

– Działamy szybko, w trybie tu i teraz, nie dając sobie chwili na zatrzymanie i uporządkowanie myśli. Dlatego tak ważne jest znalezienie przestrzeni, w której możemy być sami, pozwolić organizmowi odpocząć i poukładać emocje – mówi.

Stres i destrukcja


Jakie są konsekwencje doświadczania biernej agresji?


– Osoba, która tłumi w sobie bierną agresję, choćby jeżeli to tzw. "agresja w białych rękawiczkach", może cierpieć na nerwicę lub depresję, ponieważ ta skumulowana energia musi gdzieś znaleźć ujście. Ogromnym problemem jest brak jasnej, otwartej komunikacji oraz trudności w rozpoznawaniu i rozumieniu własnych emocji, a także emocji innych osób. To powoduje narastanie napięcia i kumulację uczuć, które w końcu wybuchają – często w sposób autodestrukcyjny. W efekcie takie osoby żyją w ciągłym stresie, cierpią i nie potrafią sobie poradzić z emocjami, ponieważ brakuje im umiejętności ich regulowania – tłumaczy psychotraumatolożka Anna Mistarz.

A co z osobami stosującymi bierną agresję?


– Często nie zdają sobie sprawy, iż taki mechanizm u nich działa – zauważa ekspertka. – Problem pogłębia się, gdy nie dochodzi do otwartej rozmowy i wymiany informacji zwrotnej. To błędne koło. Dopiero gdy ktoś zostaje skonfrontowany i usłyszy: "Wiesz, to, co mówisz, mnie zraniło" lub "Starałam się, ale mi nie wyszło", pojawia się szansa na zmianę i zrozumienie – wyjaśnia.

Po pierwsze komunikacja


Jak walczyć z bierną agresją?


– Najważniejsze jest skupienie się na faktach – mówi Anna Mistarz. – Wyrażanie swoich uczuć jest oczywiście ważne i mamy do tego pełne prawo. najważniejsze jednak, by mówić o konkretnych sytuacjach, unikając generalizacji i ogólników, na przykład: "Kiedy zrobiłeś tak i tak, poczułam się źle". jeżeli ktoś inaczej to odbiera, można dodać: "Może ty tego tak nie odbierasz, ale dla mnie było to trudne".

Psychotraumatolożka podkreśla, iż nie jest to łatwe:


– jeżeli rozmowa staje się emocjonalna lub manipulacyjna, warto się wycofać i poczekać, aż emocje opadną. Potem, w spokojniejszych okolicznościach, wrócić do tematu, opierając się na faktach i wyrażając to, co chcieliśmy powiedzieć wcześniej. Spokój, jasne wyrażanie uczuć i faktów oraz stawianie granic to klucz do dobrej komunikacji. Jednak bywa trudno, bo w bliskich relacjach często tracimy obiektywizm, przyzwyczajamy się do pewnych zachowań i traktujemy je jak normę. Dopiero ktoś z zewnątrz może zwrócić uwagę, iż coś było nietaktowne lub raniące – zauważa.

Czasem to właśnie nasze ciało daje nam sygnał, iż coś jest nie tak.

– Może pojawić się gula w gardle, nagłe zmęczenie, a także różne objawy psychosomatyczne, takie jak wzrost ciśnienia, ból kręgosłupa, poczucie niemocy, brak motywacji czy obniżenie nastroju. Często odczuwamy też napięcie lub mrowienie w brzuchu, jakby wszystko w środku się poruszało, zwłaszcza gdy mamy powiedzieć coś ważnego lub trudnego. To znak, iż zbliżamy się do czegoś, co trudno nam przełamać – wyjaśnia Anna Mistarz. – Z mojego doświadczenia wynika, iż kiedy pozwolimy emocjom wypłynąć na zewnątrz, zamiast je tłumić, tracą one swoją moc.

I dodaje:


– Kiedy emocje zostają w nas, w głowie zaczynają krążyć tysiące myśli, przeżywamy je na nowo, a stres narasta. Wypowiadając je na głos, często zauważamy, iż lęk i napięcie opadają – jakbyśmy wypuszczali z siebie nagromadzoną energię. Taki "wentyl emocjonalny" to również forma dbania o siebie. Dla jednych będzie to aktywność fizyczna, dla innych szczera rozmowa z bliskimi.

Jak postępować z osobą, która wobec nas stosuje bierną agresję, a jednocześnie nie potrafi przyznać, iż nas rani? Czy jedynym wyjściem jest zerwanie kontaktu?

– jeżeli to ktoś z dalszego otoczenia, z kim nie łączy nas silna ani zobowiązująca więź, warto się wycofać, by nie dokładać sobie cierpienia – radzi psychotraumatolożka. – Natomiast jeżeli to osoba bliska, z którą dzielimy codzienność – rodzic, partner, współlokator – wówczas warto spróbować najpierw popracować nad relacją. Możemy zacząć od zmiany własnych reakcji na bardziej zdrowe i konstruktywne, co często wpływa także na sposób, w jaki druga osoba się wobec nas zachowuje i komunikuje. To jednak zwykle proces, który niejednokrotnie wymaga wsparcia terapeuty – podsumowuje.

Idź do oryginalnego materiału