Święta to tylko pretekst i przymus do dawania pieniędzy?

kobietytomy.pl 2 dni temu

Powiedziała, iż nie lubi świąt. Bo święta to tylko pretekst do wyciągania pieniędzy od dziadków. Jest babcią to ma obowiązki – tak mówi! Czuje, iż musi dawać pieniądze dzieciom i wnukom. A to przecież jej ciężko zarobione i odłożone środki!!!

Gdy jednak zapytać dorosłe dzieci, co o tym sądzą, to najczęściej na ich twarzach pojawia się konsternacja. One bowiem odpowiadają, iż wcale nie chcą pieniędzy dziadków, tylko ciągle się im je oferuje, w taki sposób, iż trudno powiedzieć „nie”. Wielokrotnie odmawiali. Po naleganiach, postanawiali po prostu odłożyć prezent na półkę w salonie lub zostawić na stole. To też nie zawsze pomagało.

Weronika opisuje to tak: „Gdy zostawiliśmy przesadny podarunek na stole w salonie i zebraliśmy się do wyjścia do domu, to dziadek nie dał za wygraną. W samych kapciach i koszuli wybiegł za nami na sam dół klatki po schodach, do drzwi wyjściowych i wcisnął na siłę pieniądze wnukowi. Był wyraźnie zirytowany. Pytał, czemu ignorujemy jego i jego podarunki”.

Jak to zatem jest? Nie lubimy świąt, bo święta wiążą się z prezentami? Czujemy presję, by podarunki były naprawdę kosztowne? A może same sobie stawiamy zbyt wysoko poprzeczkę? Niepotrzebnie wręczając grube koperty, o które nikt nie prosi?

Pieniądze jako forma nacisku

Paradoksalnie mnóstwo dojrzałych ludzi czuje się w obowiązku wspierać finansowo swoje dorosłe dzieci.

Mówią, iż skoro mają więcej i im zostaje, to się dzielą. Sami mieli ciężko, to niech ich najbliżsi mają lepiej.

Czasami wręczają pieniądze z miłości. Jest to w ich ocenie po prostu forma pomocy rodzinnej. Niekiedy jednak prawdziwe powody przekazywania pieniędzy są mniej szlachetne. Kosztowne upominki to tak naprawdę sposób nacisku i metoda na podporządkowanie sobie dorosłych ludzi. W głowach seniorów gości myśl, iż póki dają pieniądze, to inni muszą się z nimi liczyć. jeżeli pokażą, iż mają wystarczające środki, to będą mogli liczyć na częstsze odwiedziny… Nieważne, iż po pieniądze, ale jednak.

Osoby myślące w ten sposób nie zdają sobie sprawy, jak wielką krzywdę czynią nie tylko wnukom, które na to patrzą i wyczuwają oraz rozumieją więcej niż nam się wydaje, ale również sami sobie. Na samym wstępie stawiają się na przegranej pozycji. Pieniądze, które mają dawać im władzę i mają usprawiedliwiać ich próby kontroli dorosłych ludzi, a czasami choćby wynagradzać zaniedbania, w praktyce są formą przemocy. Ich przekazywanie łączy się z nadzorowaniem, a także bezpośrednim ingerowaniem w czyjeś życie. Jednak wbrew oczekiwaniom pieniądze nigdy nie są w stanie pomóc nam
osiągnąć tego typu cele, a na pewno nie długofalowo.

Za dużo w tym emocji

Co do zasady dorosłe dzieci mają prawo żyć po swojemu. Podobnie jak ich rodzice. jeżeli jesteśmy dorośli (nie jesteśmy aktualnie w trudnej sytuacji życiowej, np. z powodu utraty pracy), to każdy powinien radzić sobie sam. Na siłę utrzymywanie kontroli nad dziećmi i wręczanie im wielkich upominków to droga, która zawsze prowadzi nie tam, gdzie chcemy.

Oczywiście, iż są dorosłe dzieci, które tych upominków oczekują. Są też tacy, którzy ich się wprost domagają. Niestety równie często inicjatywa leży po drugiej stronie: to starsi rodzice decydują się je wręczać i nie dają sobie powiedzieć, iż nikt o nie nie prosi.

Od razu nasuwa się pytanie – kto rozpoczął tego typu praktykę? I kto na nią pozwolił?! jeżeli przecież ktoś nie chce dać, to żadna siła go do tego nie zmusi. I nie należy jej podlegać, za żadne skarby, żeby nie utrzymywać toksycznych schematów postępowania w rodzinie.

To moje pieniądze

Jest w tym wszystkim ogromne poczucie winy, które odczuwają seniorzy, żeby wydawać swoje pieniądze.

Przykłady? Na przykład ostatnio chętnie lajkowany i komentowany post, który zaczynał się od słów, iż po 55 roku życia, a przed śmiercią warto korzystać z zaoszczędzonych pieniędzy. I iż nie warto odkładać ich dla tych, którzy nie wiedzą, jak ciężko było je zdobyć i zaoszczędzić. Następnie pada zdanie, dość wymowne, iż nie ma nic gorszego niż dzieci chcące wydawać pieniądze własnych rodziców.

Jednocześnie często niby żartem, niby serio pojawiają się komentarze od dojrzałych osób, które podkreślają, iż wydają pieniądze swoich spadkobierców. Robią to, a przecież nie powinni!

I teoretycznie na tym można byłoby skończyć. Powiedzieć, iż nie ma tematu. Wątpliwości rodzi natomiast sama kwestia wielkiego szumu, który temat wywołuje. Skąd potrzeba chwalenia się tym, iż wydajemy swoje pieniądze? Przecież skoro robimy to z euforią i poczuciem sensu, to po co tak na każdym kroku podkreślamy, iż mamy do tego prawo? Czyżbyśmy w to nie wierzyły? Miały wyrzuty sumienia? Dlaczego?

Nie będę dawała pieniędzy. Nie będę się opiekować

Wiele dzisiaj w nas sprzeczności i zagubienia. Są babcie, które narzekają, iż nie mają kontaktu z wnukami. Dziadkowie, którzy mówią, iż tak rzadko ich odwiedza rodzina. Gdy jednak ktoś przyjedzie, to często jest niemiło zaskoczony tym, jak został potraktowany. Bywa, iż słyszy, iż babcia właśnie wychodziła na paznokcie, a dziadek przegląda internet i nie zamierza odłożyć telefonu. Niby ktoś czeka, a jednak nie jest pozytywnie nastawiony na wizytę. Zachowuje się tak, jakby osoby, które przyszły były mu obojętne...

Dziadkowie chcą wnuki widywać częściej, ale jednocześnie będąc na emeryturze, planują wakacje w ferie dzieci i w szczycie wakacji. Podkreślają, iż nie będą niańczyć wnuków, bo swoje dzieci wychowali. Nie chcą wnuków na wakacje w domu. I być może słusznie. Mają do tego prawo.

Jednak co interesujące są to często osoby, które chętnie korzystały z pomocy własnych rodziców i teściów, gdy sami wychowywali małe dzieci. Wtedy nie słyszeli od swoich dziadków, iż oni chcą się realizować…. I nie mają czasu.

Podobnie wygląda sprawa z pieniędzmi. Wiele dojrzałych osób sama odziedziczyła majątek po rodzicach i teściach. Natomiast zarzekają się, iż to, co mają, nie będzie ich dzieci i wnuków, bo oni mają prawo do końca dni podróżować po świecie i spieniężyć posiadany majątek.

Pieniądze: kość niezgody

Pieniądze to temat tabu. Również w rodzinach. Mnóstwo bliskich relacji zostało bezpowrotnie zniszczonych przez pieniądze, podział majątku, czy niesprawiedliwe potraktowanie, jak odebrało decyzję rodziców jedno z dzieci.

Okazuje się, iż pieniądze mogą być problemem również w codziennym życiu. Gdy ktoś nie chce dać…

Ktoś inny daje, ale uważa, iż nie może tego znieść…. Ktoś inny wymaga, a jeszcze inna osoba nie chce pieniędzy, a są one jej „wciskane” na siłę, bo tak trzeba.

Dziadkowie, którzy nie wydają na siebie pieniędzy (chorobliwie je oszczędzając) i tacy, którzy raz w miesiącu wyjeżdżają wypocząć do SPA. Ci drudzy bywa, iż mają najwięcej pretensji…Gdy coś się dzieje, a ich nie ma, ich dzieci radzą sobie same. Następnie słyszą żale, iż wnuki z dziadkami nie mają kontaktu.

I w drugą stronę. Dzieci obrażone, iż dziadkowie mimo iż żyją dostatnio, niczym się nie dzielą. Dorosłe osoby, które wymagają, iż ich rodzice będą ich utrzymywać. Skala nadużyć i pomylenia pojęć jest ogromna!

Od czego to zależy? Czy w każdej rodzinie pieniądze są problemem? Ważniejszy ten, co ma więcej i daje więcej? Czy jednak są rodziny, w których pieniądze nie stanowią problemu? I każdy rozporządza nimi, jak chce, bez poczucia presji czy winy?

Jak sądzicie?

Jeśli dawać, to bez żalu. jeżeli nie dawać, to też bez żalu. Robić to, co uważa się za słuszne…Bo w pewnym wieku naprawdę nie trzeba się tłumaczyć.

Idź do oryginalnego materiału