Nigdy w życiu nie spędzałem świąt za granicą, ale ten czas nadszedł właśnie w tym roku. Czy to źle? Z jednej strony tak, wszakże będę z daleka od najbliższych, ale z drugiej? Można też nauczyć się świętować w nietypowy sposób. W nocy przed wigilią planuję jechać do Bułgarii i spędzić całe święta w jeszcze innym kraju niż Rumunia. Taki prezent świąteczny w postaci tego, co lubię najbardziej na świecie - podróż. I zobaczę różne miejsca, będę fotografował ulice i piękne budynki, usiądę w jakiejś kawiarni i będę popijał kawę spoglądając zza witryny na ludzi poruszających się na zewnątrz podziwiając miasto tętniące życiem. Tak, kocham to. Odkrywać świat, obserwować, cieszyć się z drobnostek.
No i bycie daleko od Polski, posługiwanie się na co dzień angielskim, to wszystko też trochę wpływa na mój humor. Śledzę cały czas informacje z kraju, czytam wszystko co mogę, teraz u nas trwa gorący, polityczny okres, który bacznie obserwuję spoza granic. I jakoś się trzymam, jest mi dobrze. W ryzach też trzyma mnie dyscyplina na siłowni. Wczoraj zaliczyłem kolejny dobry trening i to samo czeka mnie zresztą dzisiaj. Zabawne jak taki ostry, męczący wysiłek potrafi dać taką satysfakcję i jednocześnie pozwala na uspokojenie i otrzeźwienie umysłu. I rezultaty po roku i jednym miesiącu od powrotu na siłownię są naprawdę satysfakcjonujące. Spójrzcie zresztą sami.

