Światowy Dzień Ubogich w Opolu. Nikt nie odszedł głodny

opolska360.pl 4 tygodni temu

Światowy Dzień Ubogich obchodzony był w tym roku po raz dziewiąty. Jest to efekt inicjatywy papieża Franciszka, który zaproponował, by dniem szczególnej pamięci o bezdomnych i ludzi w potrzebie była ostatnia niedzielę zwykłą roku kościelnego (w tym roku przypada 16 listopada). W Opolu ustawiono z myślą o nich wielki namiot i przygotowano poczęstunek.

Samotność to też ubóstwo

– W namiocie jest około tysiąca miejsc. Większość jest zapełniona, a ciągle przychodzą nowi – powiedziała „O!Polskiej” Małgorzata Kozak, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – To nie jest tylko spotkanie dla osób biednych. Tu się dziś spotykają mieszkańcy Opola. Czasem jesteśmy ubodzy, bo jesteśmy samotni. Przed chwilą od dwóch pań usłyszałam, iż przyszły tutaj, bo mają nadzieję kogoś poznać i z nim się spotykać. Nikt w Opolu nie jest głodny. Ale ubóstwo to jest brak zaspokojenia różnych potrzeb. Także tej, byśmy nie byli sami.

Nikt z namiotu nie miał prawa wyjść głodny. Polski Czerwony Krzyż zatroszczył się o żurek. MONAR ze Zbicka o bigos. Dzięki Bankowi Żywności nie zabrakło drobiu. O ciasto i pieczywo – to już tradycja – zatroszczyła się gmina Łubniany. Na wszystkich uczestników czekały gorące napoje, jogurty itd. Potrawy roznosili młodzi wolontariusze.

– To jest bardzo istotny dzień, ważne wydarzenie i okazja, żeby się spotkać – mówi wiceprezydent Maciej Wujec. – Światowy Dzień Ubogich jest też okazją by podziękować tym, którzy na co dzień dostrzegają, iż nie wszyscy jesteśmy zamożni i nie wszyscy mamy zaspokojone podstawowe potrzeby. Warto doceniać tych, co mają w sobie ten dar postrzegania, iż trzeba pomagać.

Bardzo wielu uczestników tej biesiady to na co dzień podopieczni prowadzonego przez diecezję opolską Domu Nadziei (obok placówki w Opolu jest także dom w Dylakach). Kieruje nim siostra Aldona Skrzypiec, jałmużnik biskupa opolskiego.

Kto pomaga, rozpala światło

– Staramy się na co dzień, by ubodzy i bezdomni byli zadbani i wyglądali godnie – mówi siostra Aldona. – To się nie zawsze udaje, bo człowiek jest wolny i może wybrać, jak chce żyć. To jest bardzo ważne, by budzić w ludziach w potrzebie nadzieję na dobre i godne życie. Chcemy im rozpalać światło, by zobaczyli w ciemnościach drogę. Najtrudniej wypełnić pustkę w sercu. Ono potrzebuje gorącego serca. Jest tu dzisiaj wiele osób, grup, organizacji. Łączy nas różnie rozumiana pomoc w potrzebie. Współdziałanie z miejskimi organizacjami się udaje.

– Mam na imię Marek – mówi spotkany obok kościoła „na górce” bezdomny. – Najpierw straciłem samochód, potem pracę, potem dom. I siebie, bo zacząłem pić. I nigdy tak całkiem nie przestałem. Błąkam się. Czasem śpię w klatce schodowej, czasem w gdzieś na działkach. Przychodzę do Domu Nadziei. Nie tylko po jedzenie. Choć ono jest bardzo ważne. Także, żeby wyprać rzeczy. Ale najbardziej po kontakt z innymi ludźmi i po dobre słowo.

Pomóc należy każdemu

Na scenie koncertowały zespół dzieci z ośrodka „Szansa”, a także Orkiestra Dęta Parafii Szczepanowice. Obok głównego namiotu można było skorzystać z różnych porad.

Przed spotkaniem w namiocie bp Andrzej Czaja przewodniczył w kościele „na górce” mszy św. w intencji ubogich i bezdomnych.

– W odniesieniu do bezdomnych i ubogich chodzi nie tylko o pomoc, o wykonanie jakiegoś gestu dobroci – mówił w kazaniu. – Papież nam przypomina, iż pomoc się należy ubogiemu i każdemu człowiekowi ze sprawiedliwości. To może choćby nie być miłosierdzie tylko sprawiedliwość. Dlatego trzeba nam chrześcijanom współczesnym zmienić optykę. Spojrzeć oczyma wiary. Bo dla nas ubodzy to nie jest problem społeczny. To jest sprawa rodzinna. Bo ubodzy to są nasi bracia i siostry w Chrystusie. W ubogich przychodzi do nas Bóg. I w nich się nam objawia.

Idź do oryginalnego materiału