24 listopada przypada Światowy Dzień Morsa. Obchodzony jest zarówno w celu zwrócenia uwagi na ochronę arktycznych morsów, jak i w potocznym nawiązaniu do rosnącej popularności zimnych kąpieli.
Od 10 lat morsuje nie tylko od święta prezes Lubelskiego Klubu Morsów, Paweł Drozd. – Jestem ubrany tak jak co dzień przez cały rok, czyli koszulka, szorty i sandały. Po kilku latach morsowania jest coś takiego jak tkanka brunatna. Generalnie biały smalec zamienia się w ciemny smalec i ten ciemny smalec ma mitochondria i spala biały smalec, generując ciepło. Wiec w momencie, kiedy ja się bodźcuję zimnem, schładzam się, robi mi się po prostu ciepło w środku. Bo o ile wchodzi ktoś do marketu, jest 30 stopni, czy 25, jest ubrany na zimowo, to jest dla mnie abstrakcja. Ja lubię saunę, ale w saunie jestem nago, a nie w kombinezonie. Nie rozumiem tego i pukam się w głowę, zawsze, kiedy ich widzę. Ludzie pukają się w głowę, kiedy widzą mnie w takim stroju, ale w lecie chodzę w takim stroju, gdy na dworze jest 20 stopni, w galerii jest 25.

Lubelskie morsy spotykają się nad Zalewem Zemborzyckim we wszystkie niedziele i święta w samo południe.
LilKa / opr. LisA
Fot. Lubelski Klub Morsów













