Witajcie w tegorocznym wpisie bożonarodzeniowym! Myślałam że na kilku zdjęciach uda mi się pokazać wszystkie swoje dekoracje, jednak z każdym rokiem pojawia się ich w domu o kilka więcej, stąd choćby te 21 zdjęć, które tu dzisiaj wstawiłam nie są w stanie ująć wszystkich bombek, talerzyków, słodyczy, serwet, ręczników, stroików, kosmetyków, marcepanów, świeczników i innych ozdób, które stoją w domu.
Najbardziej w tym roku cieszę się z wymarzonej choinki. Zamiast takiej jak zwykle - niewysokiej, w donicy, z korzeniami (która później i tak nie zawsze przyjmuje się w ziemi), tym razem jest cięta i duuuża, chociaż - oczywiście - za rok z pewnością wykorzystam potencjał tych 40 cm pozostałych do sufitu. Teraz nie wiedziałam czy starczy mi ozdób, lampek i jak rozłożystość choinki ograniczy miejsce w pokoju, więc zdecydowałam się na model kompromisowy. Za rok kompromisów nie będzie! Przytargam do do domu - znaczy się Włóczykij - największą jaką będą mieli!
......
Jeżeli jesteście zainteresowani innymi postami z serii bożonarodzeniowej zapraszam TUTAJ i TUTAJ.
......
Korzystając z okazji życzę wszystkim Wesołych Świąt! Tak po prostu. Niech przyniosą Wam to czego akurat potrzebujecie: odpoczynek/ radość/ spotkania z bliskimi/ nadzieję/ spokój/ moc prezentów/ wyciszenie/ czas na czytanie książek/ długie spacery/ wspólne jedzenie pyszności/ intensywne przeżycia w rodzinnym gronie/ ośnieżone widoki za oknem/ beztroskę.
Papierowe dekoracje inspirowane stylem wiktoriańskim zrobiłam sama, korzystając z licznych instrukcji dostępnych w intrenecie. Kolorowe mikołaje, dzwonki i anioły z papieru częściowo są kupne, częściowo zaś wydrukowane na grubej tekturze. Różne wzory i kolory w ekstra rozdzielczości znajdziecie w publicznych domenach, bądź na Pintereście - wystarczy trochę poszperać.
Kalendarz adwentowy kupiłam w zeszłym roku w Actionie. By wpasował się w wiktoriańsko-kiczowaty świąteczny klimat mojego domu, drewniany produkt pomalowałam m.in. ciemną bejcą, farbką modelarską w kolorze złota, a fronty szufladek okleiłam papierem we wzory Williama Morrisa. Wyszło klawo, co więcej, szufladki są bardzo pojemne i mieszczą aż dwa cukierki w standardowych rozmiarach ;)
Centralne miejsce na choince - nie tylko dlatego, że jest największa - zajmuje bombka Ducha Teraźniejszych Świąt Bożego Narodzenia, inspirowana ilustracją Johna Leecha z pierwszego wydania (1843) "Opowieści Wigilijnej" Charlesa Dickensa. Bombka pochodzi z amerykańskiej manufaktury Christopher Radko i stanowi część większego zestawu. Kto wie? Może w przyszłości uda mi się skompletować całość?
Co by to były za święta bez pomarańczy i mandarynek?
Zestaw kilkunastu świątecznych likierów o bajecznych smakach czeka na swoją kolej(kę).
Kartonowy wierzch pudełka po marcepanach wykorzystałam jako osłonę świecznika. Idealnie wpasowała się w klimat zimowych/ośnieżonych domków, które królują w tym kąciku.
Talerze z manufaktury Royal Copenhagen - która corocznie m.in. z okazji świąt Bożego Narodzenia wydaje jeden okolicznościowy egzemplarz - Włóczykij znalazł kiedyś po prostu na ulicy. Mój ulubiony to ten z sową z 1974 roku, jednak każdy z tych zimowych motywów zasługuje na uwagę.
Moje bombki pochodzą z naprawdę różnych źródeł. Te używane znalazłam na OLX, Allegro, ryneczkach na Facebooku, a nowe staram się wyszukiwać w manufakturach polskich producentów ozdób choinkowych. Ze swojej strony mogę polecić Wam produkty firmy Biliński i Luxorna (stamtąd pochodzi m.in. dwustronne słońce z powyższego zdjęcia), które są zawsze wykonane bardzo precyzyjnie i z dbałością o najmniejsze choćby szczegóły.
W tym roku kilka dużych bombek o niezwykłych kształtach (Gwiazdor w balonie, miś, Gwiazdor na bujanym koniu, gejsza, choinka z prezentami) znalazłam w Actionie i Tigerze. Były tanie jak barszcz, jednak pomalowane dość niechlujnie i bez dbałości o detale, ale ponieważ posiadam metaliczne pisaki do szkła - zakupiłam i wykończyłam po swojemu. Wyszło super.
Mam kilka takich książek, które czytam tylko w grudniu. "Dziadek do orzechów" E.T.A. Hoffmanna, "Opowieść wigilijna" i inne świąteczne historie Charlesa Dickensa to absolutne klasyki, których nie odpuszczam, ale poza tym zaglądam też do innych. W tym roku są to książki dla dzieci - "Idą święta! O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie" Moniki Utnik-Strugały czy wigilijne przygody myszka Winstona w dwóch tomach napisanych przez Alexa Smitha. To opowieści w których duże dzieci także znajdą coś dla siebie. A o ile nie jesteście przekonani, to zawsze możecie sięgnąć po kryminał "Zbrodnia wigilijna" autorstwa Georgette Heyer. Sześcioro gości, duże angielskie domostwo na wsi, inspektorzy Scotland Yardu... no i morderca. Klasyk z naprawdę zmyślną zagadką kryminalną.
Dziadki do orzechów pilnują tego, co najważniejsze - słodkości.
Jeszcze więcej pyszności - ulubione herbaty Basilur w świątecznych smakach i opakowaniu oraz czekoladowe wyroby z niemieckiej manufaktury Reber.
Rozetę na czubku zrobiłam z kawałka tapety pozostałej z remontu gabinetu. Jest dość sporych rozmiarów, dlatego żeby zrównoważyć trochę jej wizualny ciężar, umieściłam poniżej dużego wiktoriańskiego anioła z papieru.
Kolejnego schowka na słodycze strzegą moje creepy zabawki. Mam nadzieję, że nikt się nie odważy po nie sięgnąć :D
I tak się powoli świętuje na tej wsi.