Swego nie znacie cz. 1

adamaswtrasie.blogspot.com 2 dni temu

Żeby dostać się z turystycznego Paracas do – nie ukrywajmy – mniej turystycznego Pisco, miasta-eponimu miejscowego zajzajeru trzeba było złapać zbiorczą taksówkę, co przy wielkości kurortu nie było wielką trudnością. Kierowcą był akurat nie Peruwiańczyk a imigrant z Wenezueli. Jak wiadomo, państwo to, siedzące na ropie, dzięki postępowym rządom komunistów upadło, a gros ludności w obawie przed śmiercią głodową wybyła za granicę. Część, wbrew przypiętej łatce, zajęła się też uczciwą pracą. Siedząc w środku zjadłem w ramach drugiego śniadania jakiegoś batonika (może był to Milky Way, jak w Peru nazywa się Marsa) i papierek, wbrew miejscowej modzie, włożyłem do kieszeni zamiast wyrzucić przez okno. Kierowcy bardzo się ta postawa, taka nieperuwiańska, bardzo spodobała. Była więc już jakaś platforma do rozmowy – o jego rodzinnym kraju chociażby, niezbyt znanym.
- Co jest najładniejsze w Wenezueli? - zapytałem.
- Stary! U nas wszystko jest najpiękniejsze! - kierowca odparł z entuzjazmem.

Cenię taką postawę – o czym przecież pisałem na blogu prawie równo rok temu, przy okazji wizyty w podwarszawskich Markach – choć akurat w tym wypadku nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi o najciekawsze zabytki.

- Wszystko! Przyjedź i zobacz. Wszystko jest najpiękniejsze.

Dawni mieszkańcy rejonu Paracas, świadkowie historii
Nasza mentalność (podsycana pewnie jeszcze hodowaną przez wiele lat pedagogiką wstydu) zabrania nam jakoś chwalić to co mamy pod nosem, trafiło to zresztą i do wspomnianego w tytule wpisu przysłowia. W związku z tym Rok Pański 2025 (czyli ten, w którym mija 1000 lat od dwóch pierwszych piastowskich koronacji królewskich – choć oczywiście są opinie, że Bolesława koronował cesarz Otton III ćwierć wieku wcześniej) postanowiłem rozpocząć krótkim przewodnikiem po swoim rodzinnym mieście. I to całkiem pro publico bono, choć chyba podrzucę linka Burmistrzowi. Niech ma.
Zresztą o Warcie już na blogu wspominałem przy okazji poszukiwania mitycznego zamku, który wspomniany u Długosza zniknąć miał ostatecznie w czasach szwedzkiego Potopu. Dziś jedyną pamiątką po domniemanej budowli jest postawiony w połowie zeszłego stulecia w Parku Miejskim pomnik.
Pomnik zamku
I ewentualnie średniowieczne grodzisko, resztki siedziby rycerskiej z XIV wieku w pobliskim Małkowie (choć trzeba przyznać, że wioska bardziej znana jest z klasycystycznego dworu – czy też pałacu – w którym to obiekcie alkoholizował się na koszt miejscowych dziedziczek Reymont; ot, przywileje artysty).
Grodzisko w Małkowie
O historii miasta świadczą za to średniowieczny układ ulic oraz liczne kościoły – także gotyckie.
Układ ulic rodem ze Sredniowiecza
Najcenniejszym skarbem jest chyba późnogotycki ołtarz przedstawiający Wniebowzięcie NMP znajdujący się w gotyckiej farze św. Mikołaja (kościół odbudowano po 1331 roku, kiedy to wcześniejszą świątynię spalili ubogacili kulturowo Krzyżacy – taka germańska tradycja). Na przełomie XX i XXI wieku zabytkowy ołtarz w całości wrócił do kościoła – przez wiele lat skrzydła (bo to tryptyk – Tryptyk Warcki sensu stricte) i predella uwięzione były na zapleczu jednego z muzeów (drugi, podobny obraz, pochodzący tym razem z naszego klasztoru, zdobi dziś ołtarz naszej włocławskiej katedry). Remontując farę odkryto także polichromie z XVI wieku. Ostatnio odnowiono także resztę barokowych ołtarzy, a znalezionymi obrazami zapełniono białe dziś ściany naw.
Fara pw św. Mikołaja
Najmniejszym z kościołów jest przyklasztorny barokowy kościółek sióstr bernardynek, odbudowany po pożarze w 1955.
Klasztor bernardynek
Najznamienitszym z obiektów sakralnych (wedle legendy w Warcie miało być kilkanaście kościołów – wiem o drewnianym przyszpitalnym pw św. Łazarza, o obiekcie na Rzeżuchowej Górze czyli na cmentarzu, oraz o świątyni na Małym Rynku, w miejscu którego stoi dziś maryjna kapliczka) jest jednak kościół i klasztor oo bernardynów. Zdawać by się mogło, iż to cudowny polski barok, ale początki z XV wieku są jak najbardziej gotyckie – świadczy o tym prezbiterium, dużo niższe od nawy. Sam kościół wewnątrz jest polichromowany, a odwiedzić go warto w okresie Bożego Narodzenia, kiedy braciszkowie budują jedną z największych w Polsce ruchomych szopek.
Warcki klasztor
Sam klasztor posiadał kiedyś niezwykle bogatą bibliotekę – dziś jeżeli jeszcze istnieje zalega gdzieś w Petersburgu albo Berlinie (Rosjanie ukradli ją w XIX wieku, a co się z nią w XX wieku stało...). Może to właśnie potężny księgozbiór sprawił, iż sługa Boży Rafał z Proszowic, wybitny bernardyn polski z przełomu XV i XVI stulecia upodobał sobie warcki klasztor. Tu zresztą zmarł w opinii świętości. Mimo, że nie dostąpił zaszczytu beatyfikacji u nas znany jest jako błogosławiony, takie miano nadano wspomnianemu już mniejszemu z naszych rynków.
Mały Rynek, dziś imienia Rafała z Proszowic
Sam Proszowita wraz z równie świątobliwym ojcem Melchizedekiem (znaczy, nasi lokalni święci to są) spoczywają właśnie w przyklasztornym kościele. Z którym to związana jest legenda o tajnym przejściu prowadzącym nad rzekę (warto dodać, iż miasto leży na wzgórzach wysoko nad doliną Warty). Nikt w to w sumie nie wierzył, ale ostatnio na terenie klasztoru odkryto niewielki kanał burzowy czy coś takiego. Niby za mały by człowiek się przecisnął, ale kiedyś ludzie byli mniej rośli, więc...
Rzeka Warta
Nie chcąc się aż tak mocno rozpisywać o samym mieście – bo i w okolicach trochę interesujących miejsc jest – warto wspomnieć o samolocie TS-Bies, który dostrzeże każdy przez miasto przejeżdżający. To pomnik postawiony na cześć najbardziej chyba znanego obywatela miasta, pilota Stanisława Skarżyńskiego. Mamy dwie szkoły jego imienia, ulicę (przy której znajduje się najstarsza apteka w mieście – rodzice lotnika byli tam aptekarzami) i popiersie na rynku. Sam Skarżyński to człowiek który przeleciał przez Atlantyk na najmniejszym samolocie w historii (RWD-5bis), zasłynął także z rajdu dookoła Afryki. Weteran wojny polsko-bolszewickiej zginął w czasie powrotu z lotu bojowego w II Wojnie Światowej.
Stanisław Skarżyński na rynku
Nie zachowała się niestety renesansowa synagoga, zniszczona ubogacona kulturowo przez Niemców nazistów, i dziś jedyną pamiątką po starozakonnych z Warty jest kirkut.

Nieistniejąca synagoga (foto z arch. I. Slipka)
Co do atrakcji okolicznych – zapraszam na drugą część wpisu.
Zbiornik Jeziorsko - niedaleka atrakcja
I zaprosiłem, a zapomniałem o Dniu Targowym – cotygodniowym lokalnym święcie i festynie, już od Średniowiecza. Ale rozpisywać się tu o targu nie będę, bo już to uczyniłem byłem, i to dwukrotnie.
Przedwojenny targ (foto z arch. I. Slipka)
Idź do oryginalnego materiału