Sunshine guilt we wrześniu uderza jeszcze mocniej!

blaber.pl 6 dni temu

Jesienne sunshine guilt

O zjawisku sunshine guilt mówi się głównie w kontekście letnich miesięcy. Wtedy wiadomo – kiedy żar leje się z nieba, najbardziej chciałoby się iść nad wodę, jechać na wycieczkę czy w jakikolwiek inny sposób korzystać z letniej pogody. A kiedy życie (lub szef) sprawia, iż musisz w tym czasie przebywać w pomieszczeniu, czujesz wyrzuty sumienia i zazdrość wobec osób, które mogą w tym czasie być na świeżym powietrzu.

Latem zdarza mi się to często. W końcu słonecznych dni mamy zwykle wtedy pod dostatkiem. ALE!

Ale jesienią sunshine guilt uderza znacznie mocniej. Właśnie ze względu na tę świadomość, iż to może ostatnie takie piękne, ciepłe dni w roku. Że może już zaraz trzeba się będzie zakopać w tych kocach i okadzić świeczkami przy kubku herbaty. A ja, zamiast z tych ostatnich dni korzystać i – no nie wiem – rozkoszować się górskimi widokami, to tkwię przy tym komputerze, a słońce oglądam tylko przez okno. A i to słabo, bo siedzę do tego okna tyłem.

Skąd to poczucie winy?

Sunshine guilt wywoływane jest przez podobne mechanizmy, co zjawisko FOMO (Fear Of Missing Out). Przebywając w domu podczas słonecznych dni, boimy się, iż coś nas ominie, iż z czegoś nie skorzystamy i później będziemy tego żałować. Że kolejna taka okazja się nie powtórzy.

Poczucie winy może być spowodowane też głoszoną szeroko narracją, iż przebywanie na świeżym powietrzu jest ważne i iż trzeba organizować się tak, by jak najwięcej czasu spędzać na zewnątrz.

I jest to oczywiście prawda najprawdziwsza. Przebywanie na świeżym powietrzu jest bardzo ważne. Ale jesteśmy dorośli. Mamy obowiązki. Pracę, która wymaga przebywania w pomieszczeniu. Musimy sprzątać mieszkania i wykonywać wszystkie te domowe obowiązki, które muszą wykonywać dorośli. Dobrze byłoby też coś ugotować, żeby nie żywić się cały czas suchym prowiantem.

No i chociaż byśmy bardzo chcieli, to nie da się wykorzystywać wszystkich pięknych dni. No nie da się i już.

Inni to mają lepiej

Jeśli pogrążając się po czubek głowy w tym swoim sunshine guilt nie możesz oprzeć się myślom, iż inni mają lepiej, a Ty kiepsko sobie to życie zorganizowałeś/zorganizowałaś, to… no nie rób tego.

Może to się tak wydawać, iż ci, którzy pracują na swoim, są freelancerami czy prowadzą internetowy biznes, mogą żonglować swoim czasem jak rasowi cyrkowcy i za każdym razem, kiedy zapragną iść do lasu albo w góry, mogą ot tak to zrobić. A Ty na tym etacie, to co możesz. Nic nie możesz.

Otóż wcale tak nie jest. Owszem – praca na swoim daje pewną elastyczność, ale nie oszukujmy się – robota przez cały czas ma być zrobiona. Niestety często choćby więcej roboty niż na etacie. I jasne – raz na jakiś czas można odpuścić pracę w ciągu dnia na rzecz odpoczynku na słońcu. Ale w większości przypadków to tak nie wygląda. Gdyby tak wyglądało, 80% biznesów upadłoby w ciągu roku.

Co zrobić, kiedy dopadnie Cię sunshine guilt? Jak poczuć się lepiej? Cóż… nie wiem. Czasami może trochę pomóc otworzenie szerzej okna, rozsunięcie zasłon i wpuszczenie słońca oraz świeżego powietrzu do domu. Ale jedynym lekarstwem, które zadziała na dłużej, jest po prostu zmiana nastawienia. I świadomość, iż nie da się mieć wszystkiego w jednym czasie. Niby oczywiste, ale tak często o tym zapominamy.

Idź do oryginalnego materiału