Suknia ślubna dla synowej

twojacena.pl 18 godzin temu

**Pamiętnik: Suknia ślubna teściowej**

— Jak śmiesz, Aniu?! Jak śmiesz przymierzać moją suknię ślubną?! — Głos Walentyny Stanisławówny drżał z oburzenia. Stała w drzwiach sypialni, kurczowo trzymając się framugi, palce miała białe ze złości.

Ania odwróciła się, jeszcze nie dopiąwszy całkiem kieszonki na plecach. Biała satynowa suknia opinała jej smukłą sylwetkę, podkreślając talię i opadając do podłogi majestatycznymi fałdami.

— Walentyno Stanisławno, ja… Chciałam tylko zobaczyć, czy pasuje… — wyjąkała, czerwieniąc się po uszy. — Antek mówił, iż mogę…

— Antek mówił?! — Teściowa weszła do pokoju, zaciskając pięści. — Mój syn nie miał prawa pozwalać ci dotykać moich rzeczy! To dla mnie świętość! Rozumiesz?! Świętość!

Ania pośpiesznie próbowała zdjąć suknię, ale zamek się zaciął. Im mocniej szarpała, tym bardziej się zacinał.

— Walentyno Stanisławno, pomóżcie proszę, nie mogę tego zdjąć…

— Nie waż się drzeć! — wrzasnęła kobieta. — jeżeli ją zniszczysz, nigdy ci tego nie wybaczę! Stój spokojnie!

Palce teściowej drżały, gdy ostrożnie uwalniała zamek. Ania czuła napięcie bijące od tej szczupłej kobiety z ciasno spiętymi włosami.

— Czy ty w ogóle rozumiesz, czym to jest? — szeptała Walentyna Stanisławna, delikatnie ściągając suknię z ramion synowej. — To nie zwykła szmata! W tej sukni brałam ślub z ojcem Antoniego… Niech odpoczywa w pokoju…

Ania milcząco wciągnęła swój skromny sweter. W lustrze widziała, jak teściowa pieczołowicie prostuje każdą fałdkę na sukni, sprawdza, czy się nie pogniotła.

— Przepraszam — szepnęła. — Nie chciałam was zdenerwować. Po prostu ślub za miesiąc, a ja nie mam pieniędzy na suknię…

Walentyna Stanisławna gwałtownie się odwróciła.

— A kto ci każe wychodzić za mąż, jeżeli cię nie stać? Myślałaś, iż mój syn cię utrzyma? On sam jeszcze dziecko!

— Kochamy się — cicho odparła Ania.

— Miłość! — prychnęła teściowa. — Miłością mieszkania nie wynajmiesz i dzieci nie nakarmisz! Mnie też się wydawało, iż kocham, a potem całe życie w biedzie przeżyłam!

W przedpokoju rozległy się kroki, i do pokoju wszedł Antek. Wysoki, jasnowłosy, od razu wyczuł atmosferę.

— Co się stało? Mamo, czemu taka czerwona?

— Lepiej spytaj swoją narzeczoną, co tu wyprawiała! — Walentyna Stanisławna powiesiła suknię w szafie i zatrzasnęła drzwi.

Antek spojrzał na Anię, potem na matkę.

— Aniu, przymierzałaś tę suknię?

— Mówiłam ci, iż chcę zobaczyć… Powiedziałeś, iż mama nie będzie miała nic przeciwko…

— Myślałem, iż jej nie będzie w domu — zmieszał się chłopak.

— Otóż to! — Walentyna Stanisławna załamała ręce. — Więc spiskowaliście za moimi plecami! W moim domu, z moimi rzeczami!

— Mamo, no co ty się tak unos— Antek, może teraz spróbujemy stworzyć nowe wspomnienia, razem — szepnęła Ania, biorąc teściową za rękę, gdy te łzy wreszcie spłynęły po jej policzkach.

Idź do oryginalnego materiału