**Dzisiejszy zapis w moim dzienniku:**
Dopiero co ułożyłam Maćka spać, gdy przyszła wiadomość: „Będę za moment”. Nadawczynią była Zofia Nowak, moja teściowa. Kobieta o trudnym charakterze, delikatnie rzecz ujmując. Zero troski, zero zaangażowania — za to pełno buty, narcyzmu i wiecznej chęci udawania młodszej. Nikt nie znał jej prawdziwego wieku — skrzętnie ukrywała cyfry, twierdząc, iż „w duszy ma osiemnaście lat”.
Gdy byłam w ciąży, Zofia od razu dała mi do zrozumienia, iż nie mogę na nią liczyć. Jej aktywne życie — siłownia, kursy tańca, randki — nie przewidywało miejsca na kołysanie niemowlaka. Była stanowcza:
— Swoje już odsiedziałam w pieluchach. Więcej ani dnia.
I oto, dziesięć minut później, dzwonek do drzwi. Na progu stoi teściowa w jaskrawej sukience, z fryzurą jak u prezenterki telewizyjnej i w szpilkach tak wysokich, iż ich stukot roznosił się po całym bloku. Weszła jak u siebie, niedbale zrzuciła buty i przeszła do kuchni.
— Kasiu, zrób mi herbatkę, dobrze? Dziś byłam jak wiewiórka — z pracy na obcasach, po zakupy, załatwianie spraw… Strasznie zmęczona. A teraz przyszłam. Pamietasz swoją zieloną sukienkę? Tę, którą miałaś na firmowym przyjęciu.
— Pamiętam — odpowiedziałam ostrożnie.
— Oddaj mi ją. I tak po porodzie przytyłaś, już się nie wciśniesz.
Spuściłam wzrok. Ukłuło mnie. Tak, figura się zmieniła — ale usłyszeć coś takiego od krewnej, i to w takim tonie… to było przykre. Ale Zofia, jak zwykle, nie odpuszczała.
— Co, choćby nie zapytasz, po co mi to?
Nie odpowiedziałam. Przywykłam już, iż teściowa nieustannie szuka kolejnego „księcia” — kogoś młodszego, bogatszego. Jej życie to wieczny casting. Żaden romans nie trwał dłużej niż kilka miesięcy.
— Mam nowego adoratora — ciągnęła z dumą. — Przystojny, z samochodem i mieszkaniem. Ale pewnie kobieciarz. Chcę go przetestować. Pomóż mi, Kasiu — napiszesz do niego na Facebooku. Sprawdzisz, czy się złapie.
— Wybacz, nie będę brać udziału w takich zabawach — powiedziałam stanowczo.
— A, tak? Nie spodziewałam się! No trudno. Zostaw sobie tę sukienkę, możesz nią podłogę wycierać, i tak się w nią nie wciśniesz! — prychnęła Zofia i wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Oczywiście, nie omieszkała poskarżyć się synowi. Kuba wrócił do domu, wysłuchał obu stron. Wiedział, iż jego matka jest wybuchowa i trzeba do niej „znaleźć podejście”. Ale w środku i tak się gotował.
— Porozmawiam z nią, nie martw się — szepnął, obejmując mnie.
Minęło kilka dni. Na urodziny Kuby mieli przyjść goście, ale dawny kolega z rodziną nie mógł się pojawić. W tym czasie Zofia dzwoniła nie z życzeniami, a… by pożalić się na kolejny nieudany związek.
A potem znów przyszła. Przyniosła słoik konfitur i przeprosiny.
— Wybacz mi, Kasiu. Wyrwało mi się. Po prostu… jestem zmęczona. Być samotną to ciężkie. Wciąż kogoś szukam, a kończy się na rozczarowaniach. Weźmy tego Jacka… Planowaliśmy zamieszkać razem, aż tu nagle jego syn dzwoni — oznajmił, iż niszczę ich rodzinę. Że Jacek jest zadłużony, żonaty, a ja tylko chwilową pociechą. I przestał się ze mną kontaktować. Jakby ktoś go wyłączył.
— Może po prostu się przestraszył? — zapytałam łagodnie.
— Może… A może to po prostu tchórz. Syn zagroził, iż spłaci jego długi, jeżeli zerwie ze mną. I zerwał. Otóż to. Pewnie bał się, iż wciągnę go do urzędu stanu cywilnego, a potem dobiorę się do spadku. Wyobrażasz sobie?
Gdy Zofia narzekała na swój los, słuchałam w milczeniu. Wszedł Kuba. Gdy jadł, matka znów zaczęła swoje przedstawienie — opowiadała, jak ją skrzywdzono, jak jest zmęczona samotnością. Chciała, żeby i on ją pożałował, jak zawsze.
— Mamo, może nie pchaj się tak na siłę? Twój człowiek sam cię znajdzie — powiedział spokojnie.
— Tak? A do tego czasu mam siedzieć w domu i żuć smutki?
— Nie, ale może mniej dramatu? Pospaceruj z wnukiem, idź do parku. Życie to nie tylko romanse.
— Aha, już rozumiem. Przerobić mnie na darmową nianię, co? Nie, wasze dziecko — wasz problem!
— Mamo, znowu wszystko odbierasz jak atak. Znajdź sobie w końcu zajęcie, a nie ciągłe problemy.
— Zajęcie? Chcę nie być sama, chcę kochać! I choćby jeżeli się mylę — to moje życie! A twoja żona niech lepiej się sobą zajmie, bo po porodzie się rozlała, tylko dzieckiem się zajmuje. Ani mężowi zainteresowania, ani iskry w oczach. Myślisz, iż tak się utrzymuje związki?
— Dość! Nie dotykaj Kasi! Dopiero co urodziła, jeszcze dojdzie do siebie. Mogłabyś ją wspierać, zamiast krytykować!
Zofia trzasnęła drzwiami i wyszła. Stałam za ścianą, słyszałam wszystko. W gardle ścisnęło mi się, ale tylko przytuliłam się do Kuby.
Bo wiedziałam: teściowej nie przerobię. Jej nie zmienię. Taka już jest. I jedyne, co mogę zrobić — to nauczyć się z tym żyć. Albo po prostu odciąć.