Strażniczka nieumarłych / 21 / Shadow

publixo.com 4 dni temu

– Nie wypiję tego! – zaoponował król. – Skąd mam mieć pewność, iż nie dodałaś tam własnej krwi? Przy ojcu nauczyłem się, aby ufać jedynie sobie i temu, co w duszy gra. Nie budzisz mojego zaufania, więc jeżeli chcesz coś udowodnić, znajdź inny sposób.
Siewcy otoczyli Quinta i położyli dłonie na rękojeściach mieczy. Niepotrzebnie wykonali ów gest, bacząc, iż Kirlu nie wyglądała na kogoś, kto zamiaruje uśmiercić przywódcę. Niemniej, takie zasady zostały im wpojone, więc król nie cofnął obstawy.
Zamiast tego toczył wewnętrzną walkę z tym, co podpowiadał rozum, a tym, co wypada względem serca. Potrzebował wsparcia. Pragnął mieć przy sobie ojca, który na pewno wymyśliłby logiczne wyjście z sytuacji. Zaryzykować i zaczerpnąć wiedzy z krwi Jundy, czy posłać Kirlu na powrót w objęcia sennej mary?
– Pozostaje jedynie ugryzienie – zasugerowała łagodnie.
Nie była przygotowana na taki opór z jego strony. Zawsze ugodowy, potulny, a tutaj takie zaskoczenie. Przypominał Akilla za młodu, zanim zasiadł na tronie.
– Nie pozwolę, abyś zanieczyściła krew. Nigdy, rozumiesz?
– Nie jest czysta.
– Co? Insynuujesz, iż ojciec złamał odwieczną zasadę i splamił dobre imię rodu?
– On nie. Miał od tego ludzi.
Tego było za wiele. Podbiegł do kobiety i zacisnął rękę na gardle. Wzmacniał zacisk z każdym oddechem, który wyłapał i przepływem śliny wąskim kanałem.
– Jeszcze słowo, a każę posłać po Pomingę! To, iż zmartwychwstałaś, nie oznacza, iż będziesz wymuszała, co mam robić i wymyślała brednie, aby mnie sprowokować do ataku. Podjudzasz i szukasz powodu do odpowiedzi.
Nie był w stanie zapanować nad napływem wściekłości, która doprowadzała krew do wrzenia. Wiedział, iż Kirlu jest uparta i łatwo nie odpuści. Pragnął zmiażdżyć krtań, odciąć głowę, a ciało spalić, jednak kiedy napotkał przerażony wzrok, odpuścił. Coś mu podpowiadało, iż źle robi.
– Wypij, a otworzysz oczy – przemówiła od razu, kiedy nic nie uciskało strun głosowych. –Wzbraniasz mózg przed prawdą, która zburzy wszystko to, co wokół nas. Dzięki eksperymentom nie ma już ciągu krwi. Jeden z czystych śpi i najprawdopodobniej po przebudzeniu, będzie skażony tak samo, jak ja czy ty. Oddając mu swoją krew, zniszczysz ostatnie jednostki, które utrzymywały nas w dawnej formie. pozostało Suqi, ale nie będzie mogła spłodzić potomstwa, bo jedynym kandydatem do tego jest Limik. Kategorycznie odmówił udziału w tym przedsięwzięciu. Zresztą, wszyscy wiemy, iż prędzej piekło zamarznie, niż on pójdzie do alkowy z kimś, kogo traktuje jak siostrę.
– Sugerujesz, iż tylko oni? Co z Jundą?
– Nie żyje – wyznała.
– Nie wierzę – Oblizał wargę z nadmiaru śliny. – To jakieś brednie. Zabiłaś go zapewne, bo odkrył, do czego zmierzasz. Budząc cię, miał nadzieję, iż pomożesz mu zgładzić ojca i obalić mnie z tronu. Sam chciał na nim zasiąść, jednak ty miałaś inne priorytety. Mylę się?
Był w takim stanie, iż nie ufał choćby sobie. Na logikę, wszyscy, którzy go otaczali, mieli nieczyste sumienia.
– Tak – syknęła. – Krew każdego śpiącego jest zabezpieczona właśnie po to, aby niepowołani nie mogli z niej korzystać. Nieszkodliwa jest jedynie dla ciebie i Marmo, który sprawuje nad nią pieczę.
– Tworzycie pułapki na samych siebie? Całkowicie postradaliście zmysły. Ojciec przesadzał z tą czystością genów, a Marmo nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Zapłaci za to.
Nie odpowiedziała. Wiedziała, iż słowami kilka zdziała, a zmusić go do wypicia nie może, bo kiedy tylko wykona nieodpowiedni gest, straci głowę. Nie miała zamiaru umierać. Pragnęła, aby ktoś jej w końcu zaufał i pozwolił pomóc.
Do uszu zgromadzonych dobiegło głośne łomotanie w drzwi. Wszystkie oczy powędrowały w ich stronę. Kiedy zaskrzypiały i stanęły otworem, ujrzeli Marmo, który od razu po spostrzeżeniu Kirlu zrobił krok w tył. Wyglądał, jakby nie miał zamiaru wchodzić do pomieszczenia.
Czerwona cera zdradzała zakłopotanie, a rozdziawione usta zdziwienie. Nie podejrzewał, iż idąc tutaj, spotka go taka niespodzianka. Może utrapienie? Kto to wie?
– Zapraszamy. – Wampirzyca wykonała gest ręką.
Rozciągła usta w ironicznym uśmiechu i wyszła przybyłemu naprzeciw. Wzdrygnęło nim, kiedy dotknęła jego ramienia. Nie wiedział, gdzie patrzeć. Strzelał oczyma w różnych kierunkach, jakby poszukiwał niemej pomocy. Nikt choćby nie drgnął. Wszyscy obserwowali jego reakcję.
– Możesz spróbować jego krwi – rzuciła, prowadząc staruszka pod ramię przed oblicze króla. – prawdopodobnie wie niemniej od Jundy. Nieprawdaż? Nic ci nie będzie, skoro jesteś odmieniony.
– To jedynie puste słowa. Nie zauważyłem w sobie niczego, co by na to wskazywało. Jednak muszę przyznać, iż twoje insynuacje mnie zaciekawiły.
Quint tym razem nie miał zamiaru odmawiać. Ciekawość przejęła prym nad rozsądkiem. Pewność siebie nowo powstałej nie zostawiała cienia wątpliwości, iż Marmo i Junda mają coś za uszami.
Wyciągnął rękę i pochwycił starca za biceps, przyciągając do siebie – nie stawiał oporu. Spojrzenia skrzyżowały bieg, po czym król pochylił głowę, aby zanurzyć kły w lodowatej szyi. Zanim zdołał do niej dotrzeć, Marmo odskoczył i zaczął biec w stronę wyjścia.
– Przyprowadzić! – ryknął.
Dwoje siewców ruszyło z miejsca. Dorwali uciekiniera przed drzwiami. Przycisnęli do ściany i ograniczyli ruchy, chwytając za ręce. Ciało starca walczyło o wolność. Charczał, syczał, pluł i kopał. Kiedy doszedł do wniosku, iż marnuje energię, uspokoił wzburzenie i spuścił głowę.
– Jednak masz coś do ukrycia, skoro postanowiłeś zbiec i zbagatelizować moje rozkazy – prychnął król. – Czyżby Kirlu odkryła coś, co ukrywałeś przed nami od dawna? Czego się dopuściłeś?
Skinął ręką – siewcy przywlekli starca przed jego oblicze i rzucili pod nogi jak psa.
– Nie słuchaj tej wariatki, panie. Spanikowałem, bo jej obecność jest tutaj niepożądana. Jak możesz stać tak blisko potwora, który w każdej chwili może podciąć ci gardło? Siewcy jej nie powstrzymają. Ma wilcze geny i prawdopodobnie już obmyśla plan ataku. Spójrz na jej oczy. Błyszczą, chociaż pochodnia dogasa. Odstąp jak ci życie miłe, panie. Każ ją zgładzić, zanim pokaże, co tak naprawdę potrafi.
– Wstań – nakazał, nie spuszczając z niego oczu.
– Nie.
Wyszarpnął miecz z dłoni siewcy i poderżnął sobie gardło. Krew chlusnęła, aż pod stopy wampirzyc, które stały pod ścianą.
– Dajcie jakieś naczynie, szybko! – krzyknęła Kirlu i podbiegła. – Niepotrzebnie to zrobiłeś, głupcze. To, nad czym pracowałeś, to majstersztyk. Stworzyłeś nowy, silny i jakże doskonały gatunek, który jest w stanie znieść więcej, niż wszyscy stąpający po tej planecie. Wiem, o czym mówię. Nie jestem twoim wrogiem, ale przyjacielem. Razem możemy wiele i nie odrzucaj myśli, która krąży nieustannie od czasu, kiedy zostałam ugryziona. Z mojej krwi również korzystałeś, więc wiesz, jakie zmiany we mnie zaszły. Zresztą, w tobie również – wyszeptała.
– Król już wie, że…?
– Nie, ale niebawem zostanie uświadomiony. Chcesz żyć i dokończyć dzieła?
– Taaak – wycharczał, przyciskając ręce do nacięcia; czerwieni przybywało.
Siewca podał jej glinianą czarkę, w którą złapała trochę farby, po czym oddała przedmiot i nakazała zanieść królowi.
– Panie, czy mogę go uratować? Będzie nam potrzebny, kiedy poznasz prawdę.
Quint na chwilę wyłączył myśli. Patrzył beznamiętnie na wszystkich i zaciskał wargi. Wyglądał jakby spał na stojąco z otwartymi oczyma.
– Panie!
– Najpierw skosztuję, a później zadecyduję – fuknął i wlał zawartość garnuszka do gardła.
Chciał jak najszybciej odkryć, o co tutaj chodzi? Odkąd miał w sobie krew ojca, nie lubił, jak ktoś go poganiał i narzucał własną wolę. Zagubionego i mającego obiekcje chłopaka już nie było. Musiał gwałtownie dorosnąć i stawić czoła wszystkim i wszystkiemu. Zrezygnował choćby z trenowania siewców. Władza okazała się ciekawsza i jakże uskrzydlająca.
– Nie wytrzyma długo. Żyły są prawie puste. Wyschnie, a wtedy choćby wyrocznia nie będzie w stanie cofnąć faktu.
Potrzebowała go u swojego boku. Posłała królowi błagalne spojrzenie, licząc, iż wyrazi zgodę. Jednak on przez cały czas milczał. Zaczął drżeć. Przyjęta ciecz rozpoczęła bieg i mieszała się z jego własną. Poczuł nagły spadek formy – usiadł na krześle i zamknął oczy.
– Panie – ponowiła.
– Nie teraz. Odczytuję obraz i przestań się powtarzać. Kiedy dojdę do końca, zdecyduję, ale już widzę, iż decyzja będzie trudna – syknął. – Daj mu trochę krwi Jundy, skoro twierdzisz, iż jest czysta i tak bardzo zależy ci na tym, aby przeżył, a ty Harmi pójdź do Limika i nakaż przybyć. Nie wyślę siewców, bo podniesie alarm i wywoła zamieszanie. Jest strasznie podejrzliwy, kiedy ich widzi.
Kobieta wyszła zza pleców Kirlu i chwiejnym krokiem dotarła do wrót. Spojrzała przez ramię i zauważyła, jak król czerwienieje na twarzy. Przewracał oczyma – prawdopodobnie przekaz nie był przyjemny.
– Stój! Po drodze zabierz Suqi i wyrocznię. Jestem dopiero na wstępie, a już mam dość.
„Jasne światło pochodni. Marmo siedzi nad zwłokami i wstrzykuje krew do wysuszonej żyły. „Spuścizna Kirlu” – głosi napis na flakonie. Z boku siedzi Junda i trzyma w dłoniach garnuszek z krwią Akilli. Nasycony powstaje. Ma zimne, mętne spojrzenie. Drży, po chwili umiera. Kolejne wizje nieudanych prób. Krew niszczy komórki, nie budując życia”.
– To jest ohydne!
„Tunel, sylwetka Demofa stojącego na jego krańcu. Marmo ściska go czule i podaje flakon. Demon spuszcza do niego ciut krwi. Ciemność. Znów Marmo, tym razem zwłoki żyją, oddychają i emanują siłą. Kolejni powstali – jest ich dużo. Quint widzi siebie poddanego hipnozie. Siedzi na tronie, a Marmo podaje mu krew”.
– Jak mogliście to zrobić! – huknął i otworzył oczy. – Uratuj go. Mamy sobie dużo do wyjaśnienia. Jestem mutantem tak jak większość pod tym dachem. Trzy rodzaje krwi zmieszane z czwartą pulsującą.
Kirlu rozcięła paznokciem nadgarstek i przystawiła rękę do uchylonych ust Marmo. Delikatnie zaczął zlizywać kapiącą krew, po czym oderwał głowę od zimnej posadzki i wbił kły w pulsujące żyły. Kiedy wyczuła, iż uścisk przybrał na sile, wyszarpnęła rękę i zacisnęła ranę drugą. Leżący na plechach staruszek pokręcił głową, oddał parę spazmów, wyrzucił ręce do góry i stanął na równe nogi. Omiótł wszystkich rozświetlonym wzrokiem, po czym uniósł odzienie do góry i obserwował, jak masa mięśniowa wypełnia ubytki w ciele.
Miał o dziesięć lat mniej. Jednak nie cieszył oczu zbyt długo nowym ciałem, bo król w okamgnieniu stanął obok i ukąsił. Marmo opadł na piach – zasnął.
Kolejny napływ wspomnień.
„Akilla stoi za plecami Marmo, trzyma dłoń na ramieniu Jundy i wyszczerza kły. Odmawia przyjęcia tworu, jednak jest usatysfakcjonowany rezultatami. Komora słoneczna. Żaden z przemienionych nie reaguje na słońce. Nie płoną, egzystują”.
Quint uniósł powieki. Oddech był świszczący, a w oczach widniało rozczarowanie.
– Ojciec o wszystkim wiedział – burknął. – Cały czas kłamał w żywe oczy. Wyraził zgodę na pomieszanie krwi. Ukrył wszystkie wspomnienia i zezwolił, abym rządził bez świadomości. prawdopodobnie nie poszedł spać, bo był zmęczony. To wszystko go przerosło i stracił kontrolę. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego nie chciał zbudzić siostry. Wiedział, iż odkryje prawdę. Chciał uchodzić za idealnego i praworządnego, a tymczasem okazał się szują i zdrajcą własnej krwi.
Uderzył otwartą dłonią w blat. Nie mógł tego pojąć. W jednej chwili stracił całe zaufanie do ojca i jego wyznaczników.
– Daj krew Jundy, szybko! Korci mnie, aby poprosić o ojca, jednak nie wiem, czy jestem gotowy na to, co w niej jest.
Siewca wsadził mu kubek w dłonie, wypił jednym tchem i zastygł w bezruchu. Kirlu uniosła kąciki ust.
Nareszcie, pomyślała.
***

– Siadaj! – ryknął, aż pył poleciał z pułapu. – Wy trzej idźcie do wschodniego skrzydła. Natraficie na kamienie. Rozbierzcie je i przyprowadźcie do mnie Demofa. Ma żyć i niech nie raczy szukać wymówek, bo osobiście po niego pójdę! jeżeli nie wrócicie, sprawa będzie jasna. Reszta niech zostanie tam, gdzie stoi.
Spod zmarszczonych brwi obserwował, jak siewcy opuszczają salę narad, a Kirlu zajmuje miejsce przy stole. Sam usiadł na miejscu przewodniczącego i wsparł głowę na rękach.
Kirlu, która nie potrafiła ukryć ekscytacji, musiała powściągnąć zapęd. Quint był wściekły i była zmuszona zważać na słowa. Jej przyszłość przez cały czas była niepewna i zależała od tego, do jakich wniosków dojdzie, kiedy przetrawi wszystkie wizje. Jej krwi prawdopodobnie również będzie chciał skosztować, skoro nie była dla niego zagrożeniem.
Quint przyswajał kolejne wspomnienia, a wampirzyca mierzyła go wzrokiem. Potrafiła zagłębić umysł w czyichś myślach, jednak teraz nie była w stanie przesiąknąć przez twarde zapory, jakie chłopak wokół siebie wytworzył. Była pewna, iż jest silniejszy od ojca, a duży wpływ na to miał fakt, iż w jego żyłach krążyła krew Demofa. Demon słynął z inteligencji i dobrej strategii.
„Junda wymyka się z twierdzy i podejmuje współpracę z demonem. Próbuje wyeliminować Sachmet, jednakże wspólnik nie wyraża na to zgody. Rozczarowanie. Oddzielenie króla wilków od stada, zawładnięcie jego duszą i masakra na watasze. Nad produktywność ludności, zbyt mało drapieżników. Junda planuje uśmiercić Akillę, jednak w ostatniej chwili zmienia zdanie i budzi Kirlu”.
– Wszystko jest takie chaotyczne. Zbyt dużo informacji naraz, aby odgadnąć intencje.
„Mrok, lawa płynąca strumieniem. Ktoś siedzi na kamieniu, wokół niego ogień. Sylwetka Jundy oddaje pokłon i prosi o pomoc. Postać odwraca twarz, białe zęby lśnią, a oczy błyszczą”.
– Kim jesteś?
„Werkmun również tam jest. Stoi za głazem i skrywa oblicze. Tajemniczy mężczyzna wstaje, magma krąży w niekształtnym ciele”.
– Wutern! – krzyknął; Kirlu wstrzymała oddech.
„Rudowłosa dziewka kroczy pomiędzy drzewami. Wokół niej fruwają świetliki. Trzyma Łapacz w dłoni. Błyszczy i skrywa kłębowisko dusz. Ktoś ją obserwuje i odgania wszystkie stwory, które na nią czyhają. Nie widać twarzy”.
– Dość! Nie chcę wiedzieć nic więcej. Nie nadążam przetwarzać informacji. Głowa mnie boli, a oczy pieką. Na chwilę obecną odnoszę wrażenie, iż aby odnaleźć wyjście z tego labiryntu, muszę stawić czoło Werkmunowi, co powoduje, iż już jestem cały mokry. On wiedzie prym na powierzchni. Jego potrzebujemy, aby przetrwać to piekło. Jak mam do niego podejść i pozostać w jednym kawałku? Ma krew dziadka, więc wyczuje moją obecność z oddali.
Pochwycił za czarkę z krwią Jundy i wstał. Skierował kroki do starej szafki. Wsadził pojemnik na środkową półkę i powrócił na miejsce.
– Kiedy poukładam to, co do mnie napłynęło, pogłębię wiedzę. Nie wiedziałem, iż na górze jest aż tak źle. Bogowie walczą pomiędzy sobą, nieśmiertelni giną z byle powodu, a ta dziewka… ona jest kluczem. Niestety ma takie plecy, iż na pewno nie zdołam jej uprowadzić, aby mieć asa w rękawie. Ci, co wokół niej przebywają, przeleją dużo krwi. Zostanie królową, a my wszyscy padniemy u jej stóp.
– Jesteś pewien, panie – zagadnęła Kirlu. – Żadna kobieta nie panowała dotąd na nieboskłonie. To, co mówisz, ma sens i daje nadzieje na wielkie zmiany. Mnie te wizje, o których wspomniałeś, się nie ukazały.
– Przyjdą z opóźnieniem, spokojnie – pocieszył ją. – Junda często korzystał z wizji wyroczni. To jej słowa. Z tego, co przewidziała, największym zagrożeniem dla nas jest Ałtul i jego dwulicowa twarz. Skoro możemy chodzić w blasku słońca, złożę wizytę Wuternowi i przytaknę na wszystko, co mi zaproponuje. Zdaniem wyroczni, to on wygra starcie, które niebawem odczujemy wszyscy. Junda z nim pertraktował, jednak zbaczał z kursu, słuchając podszeptów Demofa. On musi zginać. Jest sługusem Ałtula. jeżeli nie dojdzie do zmiany najwyższego, nigdy nie zapanuje harmonia na tej pięknej planecie.
– Mi wyrocznia przedstawiła zupełnie inną wizję odnośnie do strażniczki. Chciała, aby nie dopuścić do przebudzenia uśpionej w niej mocy.
– Przywołałaś nie tę, co trzeba. Już nie korzystamy z jej usług. Zresztą niebawem sama zobaczysz, kto ją zastępuje.
– Harmi! – warknęła odrodzona.
– Nie obwiniaj jej. Ona nie wie, jakie zmiany wprowadziłem. Nie wyścibia nosa z krypty.
– Więc popieramy Wuterna, tak?
– Umownie tak, jednak nie zapominaj, iż Ałtul ma za sobą całe bóstwo, stwory, demony i najprawdopodobniej wilki.
– Wilki nie – oznajmiła. – Jakbyś odczytał wizję Jundy do końca, wiedziałbyś, iż dusza Smirta w tej chwili nie należy do nikogo. Jest więźniem i raczej nie powróci do żywych. Demof mu nie ufa, więc nie będzie ryzykował. Zresztą, choćby jak go przywróci, obstanie za Wuternem. Nigdy nie przepadał za obecnym panem tego wszystkiego. Bardziej martwią mnie wojownicy zakonni, mieszkańcy Pustelni i okoliczne plemiona, które pójdą za Ałtulem ze strachu.
– Potrzebuję czasu i więcej informacji, aby podjąć ostateczną decyzję. Nie mogę wykluczyć, bazując na dwóch sprzecznych wizjach naszych wyroczni, iż może lepiej będzie dla nas, jeżeli nie staniemy po żadnej ze stron.
– Ałtul prędzej nas wytłucze, niż pozwoli pozostać biernymi – prychnęła przez zaciśnięte zęby. – Skoro posłałeś siewców po Demofa, może dobrze byłoby poznać jego punkt widzenia. Bogowie bogami. Nam zagraża strażniczka i Łapacz, w którym w każdej chwili możemy spocząć.
– jeżeli wykażemy skruchę i przyjmiemy to, co nam zaproponuję, śmiem sądzić, iż Łapacz będzie zbędny, dlatego pomijam strażniczkę i od razu szukam silniejszego zagrożenia. Wystarczy jedynie dojść do porozumienia ze wszystkimi królami i wyznaczyć rewiry, na które nie będziemy zaglądać. Każdy dostanie swoją część i po problemie.
– Znam dobrze obu i od razu mogę odpowiedzieć za nich, iż nigdy nie zaakceptują tego absurdu. Nie wiemy, czego tak naprawdę pragną? Może wcale nie chodzi o władzę?
Wstał i podszedł do drewnianej szafki. Pogrzebał, po czym wrócił i siadając, położył na blacie czarne kołtuny.
Nie umknęło to uwadze odrodzonej. Quint planował przeprowadzić rekonesans po zapachu i poprosić wyrocznię, aby podejrzała myśli wszystkich futerkowych. To za ich tokiem myślenia, zamierzał poznać bliżej Ałtula.
– Zabłądzili? Już powinni tutaj być.
Nie zdążył zaczerpnąć powietrza, kiedy głośne stukanie rozeszło się po pomieszczeniu. Po chwili wezwani weszli i od razu zawiesili oczy na niespodziewanym gościu.
– To jakiś żart? – zabrał głos Limik i spiorunował Kirlu wzrokiem. – Zbudziłeś ją? Mało mamy problemów?
– Dobrze widzisz i nie zwariowałem – odparł.
– W końcu poszedłeś po rozum do głowy – powiedziała Suqi.
Podeszła do odrodzonej, oddała pokłon, po czym przytuliła. Długo wpływała na brata, aby ją przebudził, jednak zawsze miał jakieś argumenty, aby tego nie robić. Jej ciekawska natura nasuwała na język pytania, które musiały uzyskać odpowiedzi.
– Co cię do tego skłoniło? – zaczęła.
– Nie ja to uczyniłem, ale Junda.
Suqi ani Limik nie wyglądali na zaskoczonych.
– Nie przewidziałeś tego? – ciągnęła.
Uniósł rękę do góry, oznajmiając: „Dość”.
– Siadajcie – zaprosił zamaszystym gestem.
Wziął dwa głębokie wdechy i zaczął opowiadać, co odkrył. Za minami przybyłych trudno było nadążyć. Zmieniały rysy z każdym słowem: złość, niedowierzanie, strach i zagubienie.
– Nie wezmę ślubu z twoją siostrą – zaoponował Limik i poderwał zadek z twardego krzesła. – Rozumiem, iż jesteśmy ostatni, ale nie dam rady spełnić się jako mężczyzna. Quint, przecież wiesz, że…
– Musisz i koniec tematu. Ród przetrwa i jak będzie trzeba, to wymuszę to na tobie w mniej przyjemny sposób.
– Nie…
– Przestań!
Limik spuścił głowę i zacisnął wargi. Wbił paznokcie w uda i rozdrapał do krwi. Był wściekły, ale zdawał sobie sprawę, iż tak musi być. Przedłużenie rodu zależało od niego. Zaczął żałować, iż pochodzi od starszyzny z linii prostej. Na szczęście pocieszała go myśl, iż Suqi była ładna, więc…
Ona zaś przez cały wątek wyszczerzała zęby w szerokim uśmiechu. Podkochiwała się w Limiku od dawna, więc ta wiadomość była dla niej jak powiew świeżego powietrza. Co rusz na niego zerkała, jednak napotykała jedynie zrezygnowane spojrzenie. Było jej smutno, jednak postanowiła tego nie okazywać.
– Co ze mną? – wyskoczyła nagle Kirlu i przerwała niezręczną ciszę.
– Pomyślę, a teraz zostawcie mnie sam na sam z wyrocznią.
Wampirzyca, która przez cały czas nie wiedziała, na czym stoi, omiotła wzrokiem młodą wieszczkę. Była lekko zniesmaczona, iż król dopuścił do głosu tak mało doświadczoną istotę i zawierza w to, co mu nakreśli.
– Kirlu, nie kombinuj, bo źle skończysz – upomniał ją na zapas. – Teraz, kiedy nie mam nad sobą ograniczeń, znajdę cię wszędzie.
– Nie miałam takiego zamiaru – odburknęła i wzięła Harmi pod rękę; wyszły.
Limik wystrzelił jak z procy, a Suqi ze spuszczoną głową ruszyła jego śladem. Siewcy, którzy pozostali i wspierali plecy o zimne kamienie, pochwycili Marmo za kończyny i wynieśli z pomieszczenia. Kiedy drzwi złączyły skrzydła, król przemówił:
– Skosztuj mojej krwi i pisz, co widzisz. Bez pośpiechu. Chcę wiedzieć wszystko, bo chaos, jaki panuje w tej chwili w mojej głowie, nie tak gwałtownie zniknie.
Idź do oryginalnego materiału