Strata matki: Jak córka zdradziła tę, która dała jej życie

newsempire24.com 4 dni temu

Gdy urodziłam Olę, miałam dwadzieścia lat. Byłam jeszcze dzieckiem. Naiwna, ale szalenie zakochana w jej ojcu. Odszedł, gdy córka nie miała choćby roku. Po prostu spakował się i zniknął. Powiedział, iż nie jest gotowy, iż życie dopiero się zaczyna. Zostałam sama, bez wsparcia, bez rodziców – mama umarła wcześnie, a ojciec porzucił nas jeszcze w dzieciństwie.

Pracowałam na dwóch etatach, mieszkałam w kawalerce, a Ola często chorowała. Biegałam z nią po lekarzach, stałam w kolejkach, czasem zasypiałam na ławce w przychodni. Nie miałam czasu dla siebie. Żyłam tylko nią. Kupić sobie sukienkę – znaczyło nie kupić Oli leków. Pójść na randkę – znaczyło zostawić ją z kimś, a ja nie ufałam nikomu.

Ola rosła na dobrą dziewczynę. W szkole była prymuską. Wysilałam się na korepetytorów, kursy, zajęcia dodatkowe. Płakałam nocami, gdy coś jej nie wychodziło. Cieszyłam się bardziej niż ona, gdy dostała się na medycynę na państwową uczelnię.

A potem wszystko się zmieniło.

Na drugim roku poznała chłopaka – Krzysztofa. Starszy od niej o dziesięć lat, po rozwodzie, z dzieckiem. Byłam w szoku.

— Ola, jesteś pewna? On nie jest dla ciebie.

— Nie wtrącaj się w moje życie! Już nie jestem dzieckiem! — krzyknęła wtedy.

Z każdym miesiącem oddalała się coraz bardziej. Krzysztofa idealizowała. On zawsze miał „winnych innych”. Była żona – wredna. Praca – niesprawiedliwa. Ludzie – zawistni. A ja – zła matka, która całe życie ją kontrolowała. Tak, on jej to wmawiał.

Starałam się milczeć. Ale pewnego dnia nie wytrzymałam – odważyłam się powiedzieć:

— On cię wykorzystuje. On tobą manipuluje. To nie jest miłość.

— Zazdrościsz mi! Ty nigdy nie miałaś takiego mężczyzny, dlatego się wkurzasz!

Zabolało.

Po roku oznajmiła: biorą ślub. I wyprowadza się do niego.

Pomogłam jej spakować rzeczy, kupiłam kołdrę, naczynia. A gdy się żegnałyśmy, Ola choćby mnie nie przytuliła.

— Nie udawaj, iż ci ciężko. Zawsze chciałaś, żebym odeszła — szepnęła.

I poszła.

Po ślubie widywałam ją rzadko. Dzwoniłam pierwsza. Pisałam. Ale odpowiedzi stawały się krótsze. Aż w końcu zablokowała mój numer.

Dowiedziałam się od znajomej, iż Krzysztof ją do końca nastawił – powiedział, iż jestem toksyczna, iż zniszczyłam jej dzieciństwo. Że przez mnie nie umie żyć.

Minęły dwa lata. Spotkałam ją przypadkiem w supermarkecie. Była z mężem. Zmęczona, opuszczone oczy, spięta.

— Ola, córeczko… — podeszłam.

— Nie podchodź do mnie — syknęła. — Już nie jesteś moją mamą.

I odeszła.

Stałam między regałami z kaszami i czułam, jak całe moje ciało drży. Jak wszystkie te lata – noce, gorączki, szpitale, łzy, praca, niedojedzone posiłki – rozpadają się. Jak wyrwano mnie z jej życia, jak niepotrzebną kartkę z notatnika.

I nie wiem, czy wróci. Czy przypomni sobie, jak siedziałam przy jej łóżku, gdy była chora. Jak nie jadłam, żeby kupić jej książkę. Jak rezygnowałam ze wszystkiego, by miała przyszłość.

Wiem tylko jedno: jestem jej matką. I choćby jeżeli ona to neguje – nie zmieni to prawdy. I będę ją kochać. choćby stamtąd, gdzie już nie boli.

Idź do oryginalnego materiału