Stoppie / floriankonrad

publixo.com 2 godzin temu

przestawiam komputer na tryb hulajnogowy,
cofam się we wspomnieniach do czasów
słusznie niebyłych (wyrabianie w sobie afantazji,
ciągnięcie się za pysk w kierunku powszedniostek,
zmuszanie się do patrzenia w mało chmurne niebo!).

następuje mała dyslokacja: ja – z rozpędu
– gębą o asfalt. treść wpada (wdziera się!) do ust.

uszczknięcie spękanej przestrzeni: pomiędzy zębami
czuję kruszące się płatki głosek, ziemne wyrazy.

mówią mi się konie na biegunach z głowami
znanych literatów. ciebie, Florku, zwierzga Proust,
poniosą cię Varga z Masłowską, Konradzie,
a ty, Rafale, spadniesz z grzbietu autora
Podręcznego leksykonu wygłupów i szczeniactwa
(stare tomiszcze w iryzujących okładkach).

mendź, mendź – zachęcająco judzi mokry piasek,
ćwierćbajkowe babuleńki plotą mi na drutach
długie szale, słowotoczne smyczusie.

więc gadam. i będę to robić tak długo,
aż znielubi mi się miłość, czy jak ją tam zwać,
chropowatymi słowami określę ją jako wiadro
wełnianych pomyj (rozrachunek z dzieciństwem?
jeszcze czego! wstanę doroślejszy,
a zatem bardziej gówniarzowaty,
niż kiedykolwiek wcześniej!).
Idź do oryginalnego materiału