Już sto razy żałowałam, iż pojechaliśmy z moim nowym chłopakiem, Jackiem, na te wielkanocne spotkanie do mojej mamy, Grażyny Kowalskiej. Wydawałoby się, rodzinne święta — jak to miło: babki, pisanki, bliscy przy stole. Ale gdy zobaczyłam, ile osób wpakowało się do domu mojej mamy, miałam ochotę zawrócić i uciec. Wszystkie moje trzy siostry — Kinga, Agnieszka i Wioletta — przyjechały z mężami i dziećmi. Do tego wujek Zbigniek, brat mamy, z żoną i dwoma dorosłymi synami. I jeszcze jacyś dalsi krewni, których szczerze mówiąc ledwo pamiętałam z imienia. I w samym środku tego rodzinnego tornado — ja i Jacek, mój nowy chłopak, którego odważyłam się przedstawić rodzinie. Lepiej było tego nie robić.
Od progu zaczęły się przygody. Ledwo weszliśmy, a mama już rzuciła się na Jacka z pytaniami: „Jacku, a czym ty pracujesz? Ile masz lat? Jakie macie plany?” Jacek trzymał się dzielnie, odpowiadał spokojnie, z uśmiechem, ale widziałam, jak się spiął. A moje siostry, jakby się zmówiły, postanowiły urządzić mu prawdziwy egzamin. Kinga, najstarsza, od razu zaczęła opowiadać, jak jej mąż dostał awans i kupili nowe SUV-a. Agnieszka chwaliła się, iż jej córka już tańczy balet i występuje na scenie. Wioletta, najmłodsza, tylko dolewała oliwy do ognia, szepcząc mi z przekąsem: „No cóż, siostrzyczko, gdzie ty takiego młokosa znalazłaś?” Jacek jest ode mnie pięć lat młodszy i najwyraźniej to stało się główną sensacją wieczoru.
Grażyna Kowalska, moja mama, uznała, iż jej misją jest najeść Jacka do niemożliwości. Co chwilę dokładała mu babkę, mówiąc: „Jedz, synku, jakiś ty chudziutki, trzeba się wzbogacić!” Jacek zawstydzony dziękował, ale widziałam, iż ledwo radzi sobie z mamową hojnością. A potem mama zaczęła wspominać: „Wiesz, Jacku, nasza dziewczynka w dzieciństwie marzyła, iż wyjdzie za mąż za pilota! Ty wprawdzie nie jesteś pilotem, ale chłopak przystojny, nie zawiedź!” Stół wybuchnął śmiechem, a ja marzyłam, żeby się pod ziemię zapaść. Jacek tylko się uśmiechnął, ale wiedziałam, iż czuje się niekomfortowo.
Wujek Zbigniew, brat mamy, postanowił sprawdzić Jacka na wytrzymałość. Nalał mu domowego wina i wzniósł toast: „Za młodych! Ale, chłopcze, rozumiesz, iż u nas w rodzinie jest surowo? Kobiety u nas z charakterem!” Jacek skinął głową, wypił, ale zauważyłam, jak mocniej ścisnął moją dłoń pod stołem. A kiedy wujek Zbigniew zaproponował mu wyjście na podwórko i „pokazanie, jak rąbie drewno”, nie wytrzymałam. „Wujku, wystarczy, on przecież nie jest drwalem!” — wyrzuciłam z siebie. Wszyscy się zaśmiali, ale Jacek pewnie już w myślach szukał drogi ucieczki.
Dzieci moich sióstr dodały chaosu. Biegały po domu, krzyczały, przewróciły wazon z kwiatami. Jeden z nich, syn Agnieszki, podbiegł do Jacka i wybuchnął: „A ty będziesz naszym nowym tatą?” Omal się nie zakrztusiłam kompotem. Jacek, na jego szczęście, nie stracił rezonu: „Na razie jestem tylko Jacek, ale mogę być twoim kumplem”. Chłopiec przytaknął i pognał dalej, a ja w duchu biłam Jackowi brawo za opanowanie.
Najgorszą chwilą była jednak rozmowa o mojej przeszłości. Kinga, niby od niechcenia, przywołała mojego byłego męża: „No tamten był starszy, z dobrą posadą, a ty teraz w młokosy poszłaś?” Poczułam, jak płoną mi policzki. Jacek udawał, iż nie słyszy, ale wiedziałam, iż go to zabolało. Mama, próbując rozładować sytuację, zaczęła opowiadać, jak w młodości piekłam mazurki, ale to tylko pogorszyło sprawę. Siostry i wujek Zbigniew na wyścigi przypominali moje dawne związki, szkolne wybryki, a choćby ten raz, gdy niechcący podpaliłam firankę na poprzednim rodzinnym święcie. Jacek słuchał, uśmiechał się, ale widziałam, iż czuł się jak intruz.
Pod wieczór byłam na granicy wytrzymałości. Chciałam złapać Jacka i wyjechać do domu. Ale on, jakby wyczuwając mój nastrój, szepnął: „W porządku, daję radę. Twoja rodzina jest… pełna życia.” I wtedy zrozumiałam, iż robi to dla mnie. To dodało mi sił. Gdy wszyscy zasiedli do kolejnego toastu, odważyłam się zabrać głos. „Dzięki, iż wszyscy tu jesteście — powiedziałam. — Ale chcę, żebyście wiedzieli: Jacek jest dla mnie istotny i jestem szczęśliwa, iż jest ze mną. Więc może po prostu świętujmy Wielkanoc bez przesłuchań, dobrze?”