Godzina 18:00 Brenna. Wysiadam z samochodu, zarzucam plecak na barki i ruszam w góry. Czy to aby na pewno rozsądna pora? Właśnie za to kocham mieszkać w Beskidach, bo kiedy nadchodzi czas najdłuższych dni w roku, mogę swobodnie wyruszyć po pracy na szlak.
Wariant zielony ma dystans zaledwie 1,7 km i prowadzi w górę umiarkowanie z kilkoma ostrzejszymi odcinkami. Ścieżka wiedzie lasem i przez większość czasu pozbawiona jest widoków, jednak na trasie pojawiają się również polany z panoramą Beskidu Śląskiego. Soczysta zieleń drzew i gorące powietrze wcale nie przypominają wiosny tylko upalne lato. Maszeruję spokojnym tempem, a na szlaku nie ma żadnych turystów.
|
Wiosna 💚 |
|
Polana z widokiem |
|
Margaretka |
Na wierzchołek Starego Gronia tabliczka w Brennej zapowiadała 1h 30 minut marszu, jednak ja już po 30 minutach melduję się na szczycie. Niemalże od razu udaję się na drewnianą wieżę widokową, która choć nie jest wysoka, to pozwala podziwiać Beskid Śląski, a dokładniej pasmo Czantorii oraz Kotarza. 12-metrowa konstrukcja świeci pustkami, popołudniowe słońce powoli kładzie się na beskidzkich zboczach, ciepłe barwy ogrzewają krajobraz, a delikatny wiatr pachnie latem. Czy można chcieć więcej od życia...?
|
Stary Groń - 792 m n.p.m. |
|
Widok z wieży na Halę Jaworową, Kotarz oraz Grabową |
|
Szlak czarny w kierunku Grabowej |
|
W kierunku Czantorii |
|
Szałas na Starym Groniu |
|
Wieża widziana z dołu
|
Kładę się na jednej z ławek i ładuję akumulatory przez około godzinę. Około 19:00 niechętnie zbieram się do drogi powrotnej, a by zaliczyć mikroskopijną pętlę wybieram wariant żółty. Tracę wysokość powoli i już po 10 minutach docieram do krzyżówki szlaków, gdzie odbijam w lewo. Mijam ładną kapliczkę, po chwili ponownie pojawia się przyzwoity beskidzki widok, po czym na dobre znikam w lesie i tak maszeruję aż do Brennej.
|
Kapliczka na rozstaju szlaków |
|
Widok ze szlaku żółtego |
|
Przyjemny wieczór 💛 |
|
Za mną |
Ostatni etap wędrówki to krótki odcinek drogą pożarową, a potem domknięcie pętli drogą jezdną. Słońce niepostrzeżenie schowało się za grzbietem Orłowej, więc maszeruję cieniem wzdłuż rzeki z uśmiechem na ustach. O 20:00 wsiadam do samochodu i szczęśliwa wracam do domu. Dokładnie tego mi było dziś trzeba - górskiego popołudnia w moich Beskidach 💛
|
Zachodzące słońce |
A.P.31.05.2023