Starsza kobieta siedziała na ławce przed starym domem, w którym przeżyła całe życie, ale teraz należał do obcych ludzi.

newsempire24.com 5 dni temu

Maria Kowalska siedziała na ławce przed swoim starym domem w małej wiosce, w którym spędziła całe swoje życie. Dom ten teraz należał do obcych ludzi, a ona z nimi mieszkała z ich łaski. Nie potrafiła zrozumieć, jak do tego doszło. Myślała, iż żyła zgodnie z zasadami, nikomu nie życzyła źle, wychowała jedynego syna.

Jednak syn nie spełnił jej oczekiwań… Siedziała Maria i wspominała swoje życie, a po policzkach płynęły gorzkie łzy. Wspomnienia zaczęły się od jej ślubu z ukochanym Janem. Po roku urodził im się syn, Paweł. Później jeszcze przyszła na świat bliźniaki – chłopiec i dziewczynka. Niestety, byli słabi i nie przeżyli choćby tygodnia. niedługo Jan również zmarł na zapalenie wyrostka – lekarze nie rozpoznali na czas przyczyny ataku, zaczęło się zapalenie otrzewnej, i było za późno…

Maria długo opłakiwała męża, ale wiedziała, iż łzy nie pomogą, życie toczyło się dalej. Nie wyszła ponownie za mąż, choć miała zalotników. Bała się, iż jej Pawłowi będzie trudno z ojczymem, więc poświęciła się wychowaniu syna.

A syn dorósł i wybrał własną drogę – daleko od matki, w mieście. Tam zdobył zawód, ożenił się i zaczął nowe życie. Maria została sama w swoim małym domku, który Jan zbudował zaraz po ślubie. I tak dożyła w nim późnej starości.

Paweł czasami odwiedzał swoją starą matkę – rąbał drewno, przynosił wodę, pomagał. ale z każdym rokiem Marii coraz trudniej było gospodarować. Miała tylko kozę i kury, ale i o nie trzeba było dbać.

Pewnego dnia Paweł przyjechał z nieznajomym mężczyzną.
– Witaj, mamo – przywitał się syn.
– Witaj, Pawle.
– To mój przyjaciel Eugeniusz, ma ochotę obejrzeć twój dom do kupna. Tobie tu samej za trudno, pojedziesz do mnie do miasta.

Zaskoczona Maria usiadła tam, gdzie stała.
– Nie martw się, mamo. Moja żona się zgadza. Zadbamy o ciebie, będziesz miała ciepło i będziesz mogła pomóc z wnukami. Już pytają, kiedy przyjedzie babcia.

Jakby wszystko za Marię zostało postanowione. Co miała robić, stara kobieta? Samodzielnie gospodarować już nie mogła, więc przynajmniej za wnukami popatrzy.

***************

Tak sprzedano dom Marii – gwałtownie i bezproblemowo. Przed wyjazdem długo żegnała się ze swoim domem. Oglądała każdy kącik, który przywoływał wspomnienia. Gdy wyszła do ogrodu, spotkała ją cisza, serce jej jeszcze bardziej się ścisnęło. Jeszcze niedawno było tu pełno życia, a teraz pustka.

Wracając, wzięła garść ziemi, na której pracowała dniem i nocą. Trudno było Marii żegnać się z rodzinnymi stronami, wioską, gdzie się urodziła i którą znała przez całe życie. Sąsiedzi płakali, żegnając ją, obiecywali modlić się za jej pomyślność w nowym miejscu.

Ostatni raz spojrzała na dom i poszła do samochodu syna. Co zrobić? Taka jest gorzka starość…

Początkowo u syna żyło się dobrze. Nie było szczególnych obowiązków – w mieszkaniu nie było pieca, ani zwierząt, wszystko było zautomatyzowane. Maria bawiła się z wnukami, oglądała telewizję.

Wkrótce za pieniądze ze sprzedaży domu syn kupił samochód. Maria próbowała zaprotestować, iż nie powinno się tak gwałtownie rozrzucać środkami, ale syn przerwał jej w pół zdania, dając do zrozumienia, iż dla niej temat jest zamknięty – nie miała przecież, jako stara kobieta, liczyć pieniędzy.

Od tego czasu Maria tej kwestii nie poruszała, ale w duszy pozostała uraza na ostre słowa syna. Zauważyła również, iż od momentu zakupu samochodu relacje syna i synowej wobec niej natychmiast się zmieniły, a wnuki stały się mniej posłuszne i życzliwe.

Rodzina przestała zauważać babcię. Nie interesowali się, czy jadła, czy się wysypia, czy czegoś potrzebuje…

Później było tylko gorzej: nie pytali jej choćby do stołu, przestali rozmawiać. Mogli odpowiadać grubiańsko lub krzyczeć: iż nie tak coś powiedziała, nie tam stanęła…

Trudno było Marii. Gdyby wiedziała, iż tak gwałtownie stanie się niepotrzebna, nigdy by nie zgodziła się na sprzedaż domu i wyjazd. Wolałaby umrzeć z zimna i głodu we własnym domu, niż mieszkać obok syna w jego luksusowym domu i być dla niego gorsza niż obca osoba.

Codziennie Maria opłakiwała swoją chatę. Gdyby mogła, natychmiast wróciłaby na wieś. Ale dom był sprzedany, a tam mieszkali obcy ludzie.

Pewnego dnia nie wytrzymała i powiedziała synowi:
– Nie spodziewałam się, Pawle, iż moja starość będzie tak gorzka w twoim domu. Okazało się, iż pieniądze były dla ciebie ważniejsze niż matka. Odchodzę od ciebie, od was wszystkich…

Syn opuścił wzrok i nic nie odpowiedział, tylko gdy Maria, zbierając swoje skromne rzeczy, przekraczała próg mieszkania, powiedział za nią:
– Jak się znajdziesz po świecie, możesz wrócić.

Maria zamknęła drzwi i na klatce schodowej dała upust łzom. Była jej bardzo przykro, iż syn choćby nie próbował jej zatrzymać, przytulić i pocieszyć, iż jedynie takie obelżywe słowa miał dla niej.

***************

Ponad dobę Maria wracała do swojej rodzinnej wioski. Nocowała na dworcu, jechała autostopem. Cały czas jej oczy były mokre od łez. Uspokoiła się dopiero, gdy zobaczyła swój dawny dom. Nowi właściciele odremontowali go, pomalowali i wyglądał niemal tak samo jak wtedy, kiedy wprowadziła się do niego z Janem.

To, iż dom nie był już jej, Maria nie myślała. Cicho przemknęła na strych chlewu i postanowiła tam zamieszkać. Najważniejsze – być w swoich ścianach.

Bała się tylko, iż gospodarze ją odkryją i wyrzucą, jak uczynił to jej syn. Wtedy rzeczywiście nie miałaby dokąd pójść. Chyba iż ziemia pod nią by się rozstąpiła i pochłonęła.

Nie na długo Maria ukrywała się w chlewie. Następnego ranka sam gospodarz przyniósł karmę dla świń. Zauważył ją i powiedział:
– Zejdź, babciu Maria, musimy porozmawiać.

Staruszka nie spodziewała się, iż tak gwałtownie zostanie odkryta i nie wiedziała, co zrobić. W każdym razie trzeba z gospodarzami porozmawiać – co ma być, to będzie! Wszystko jest w rękach Boga.

To, co usłyszała od nowego właściciela domu, było dla niej zaskoczeniem:
– Babciu Mario – zwrócił się do niej ciepłym, łagodnym głosem Eugeniusz, którego kiedyś przedstawił jej syn Paweł. – Z żoną wiemy o waszej sytuacji. Syn uprzedził nas, iż możecie się tutaj pojawić. Wiemy też, iż nie znaleźliście miejsca w jego domu. Po namyśle proponujemy wam zamieszkać z nami, skoro w domu syna was nie chciano. Życie w chlewie ze świniami to nie godne lokum. Zwłaszcza, iż z punktu widzenia prawdy – to wasz dom. Zbudowaliście go z mężem, dbaliście o niego przez długie lata. Dla prawdziwej pani domu zawsze znajdzie się miejsce! Teraz ogrzejcie się, umyjcie, a potem was nakarmimy. Moja żona robi pyszny barszcz!

Maria nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń. Znów się rozpłakała, tym razem z wdzięczności dla nowych gospodarzy domu. Okazało się, iż całkiem obcy ludzie okazali jej więcej współczucia i życzliwości niż jej własny syn.

Przekroczywszy próg domu, Maria ledwo stąpała po ziemi. Wszystko pachniało jej życiem, a myśl, iż z powodu syna stała się bezdomna we własnym domu, sprawiła, iż jej serce płakało, a usta modliły się do Boga o łaskę dla Pawła…

Idź do oryginalnego materiału