Stara zagadka

twojacena.pl 16 godzin temu

Dawna tajemnica

W domu Arkadiusza i Anny panowała radość. Tego dnia ich jedyny syn, Marek, brał ślub z ukochaną dziewczyną, Kasią. Marek od rana nie mógł spać, co chwila zerkał na zegarek, bojąc się spóźnić lub czegoś zapomnieć. Był niespokojny w końcu po raz pierwszy stawał na ślubnym kobiercu.

Tego dnia czekałem tak długo, wreszcie moją ukochaną Kasię nazwę żoną. Moją jedyną. Będziemy szczęśliwi, ona też mnie kocha takie myśli towarzyszyły panu młodemu.

Kasia również obudziła się w doskonałym nastroju. To był najważniejszy dzień jej życia dziś wychodziła za mąż za Marka.

Pewnie już nie śpi i denerwuje się w swoim domu myślała z uśmiechem o przyszłym mężu. Dziś się pobierzemy, a to znaczy, iż każdego dnia będziemy zasypiać i budzić się razem. Nasza miłość zwyciężyła. Przed nami tylko szczęście.

Cieszyła się, iż czeka ich wyłącznie dobro. Ale życie bywa kapryśne, a na jego drodze zdarzają się zarówno radosne, jak i bolesne chwile, trudne wybory i nieraz problemy bez rozwiązania. Najtrudniejsze zaś przejść przez nie wszystkie, nie tracąc bliskich.

Początkowo rodzice obojga nie byli zachwyceni wyborem swoich dzieci. Każdy rodzic sądzi bowiem, iż jego córce należy się niezwykły mąż, a synowi wyjątkowa żona. Młodzi jednak nie słuchali nikogo. Byli szczęśliwi razem i nic nie mogło tego zmienić.

Ślub wypadł znakomicie. Wszyscy byli zadowoleni. Panna młoda promieniała, a pan młody dorównywał jej urodą. Rozpoczęło się ich wspólne życie. Marek i Kasia snuli plany, marzyli o dzieciach, o własnym domu.

Najpierw urodzi nam się syn mówił z przekonaniem Marek. Będzie miał na imię Jaś, nasz dziedzic.

Marku, ja chcę córeczkę odpowiadała żona. Będę kupować jej śliczne sukienki i ubierać jak lalkę.

Obojętne jednak było im, kto przyjdzie na świat pierwszy i tak będzie to ich szczęście, które pokochają całym sercem.

Czas mijał. Minął już rok od ślubu, a Kasia wciąż nie zachodziła w ciążę. Oboje bardzo się martwili, a ona choćby po kryjomu płakała, bojąc się, iż nigdy nie będą mieli dziecka.

Lecz po półtora roku nadeszła upragniona wiadomość.

Marku, będziemy mieli dziecko! zawołała uradowana Kasia, wracając z przychodni.

Cieszyli się wszyscy przyszli rodzice, dziadkowie. I gdy nadszedł czas, na świat przyszedł synek, Jaś.

Mówiłem, iż pierwszy będzie syn oznajmił Marek rodzicom.

Ze szpitala zabrali Kasię z Jasiem niemal całą rodziną. Przynosili podarunki, gratulowali, rozczulali się nad pierworodnym. Wszyscy byli szczęśliwi. Młodzi mieszkali u rodziców Kasi w ich trzypokojowym mieszkaniu było jeszcze dość miejsca.

Z czasem jednak Anna, matka Kasi, zaczęła zauważać, iż z Arkadiuszem dzieje się coś niepokojącego. Chodził ponury, szczególnie gdy patrzył na śpiącego wnuka. W końcu nie wytrzymał i wyznał żonie:

Aniu, przyjrzyj się Jasiowi. Nie wydaje ci się dziwne, iż my, blondyni, mamy wnuka o bardzo ciemnych włosach i śniadej cerze?

Żona machnęła ręką.

Co ty, Arkadku, dzieci się zmieniają. Wypadną mu te ciemne włosy i odrosną jasne, jak u rodziców.

Czas mijał. Jaś rósł, ale włosy i cera pozostawały ciemne. Już samodzielnie chodził i bawił się. Rodzice i babcia uwielbiali chłopca. Tylko dziadek Arkadiusz nie mógł się z tym pogodzić. Gdy przychodzili krewni, rozczulali się nad malcem, żartując bez złośliwości, iż pewnie odziedziczył po jakimś przodku tę urodę.

W końcu Arkadiusz nie wytrzymał. Dręczyły go podejrzenia, więc postanowił porozmawiać z synem.

Marek, naprawdę nie widzisz, iż twój syn do was nie podobny? Jak możesz być spokojny, patrząc na niego? To nie nasza krew.

Marek poczuł się urażony.

Czy ty sugerujesz, iż Kasia mnie zdradziła? Co chcesz przez to powiedzieć?

A ty co myślisz, synu? Jasiek wcale nie jest do nas podobny. W naszej rodzinie nigdy nie było ciemnowłosych. Wszyscy mamy jasne włosy.

Nie waż się tak mówić o mojej żonie! przerwał mu syn. Ona kocha tylko mnie i koniec tematu.

Słowa syna rozwścieczyły Arkadiusza. Postanowił udowodnić, iż wnuk nie jest jego krwi. Potajemnie, bawiąc się z Jasiem, zebrał jego ślinę na patyczek kosmetyczny.

Minęło kilka dni. Arkadiusz wracał do domu, gdy spotkał Marka wychodzącego ze sklepu z tortem tego dnia wiele lat temu poznali się z Kasią.

Gdy Marek był już blisko domu, zadzwonił telefon. To był ojciec.

Synu, gdzie jesteś? Musimy porozmawiać

Jestem pod domem, zaraz wchodzę.

Gdy wszedł do mieszkania, Kasi nie było wyszła z Jasiem na spacer. Ojciec niecierpliwie na niego czekał.

No to popatrz powiedział triumfalnie, kładąc przed nim kartkę papieru.

Marek patrzył, ale nic nie rozumiał.

Co to jest, tato?

Wytłumaczę. Zrobiłem test Jasła i mój. Wynik negatywny nie jesteśmy spokrewnieni. To znaczy, iż to nie mój wnuk.

Marek był wstrząśnięty. Przez głowę przelatywały mu najczarniejsze myśli. Gdy pierwszy szok minął, zaczął czekać na żonę.

W końcu Kasia wróciła z Jasiem. Ucieszyła się, widząc męża, ale gdy spojrzała mu w oczy, przeraziła się. Nigdy nie widziała go takim.

Okazuje się, iż jesteś zdrajczynią rzucił jej w twarz. A ja cię zawsze broniłem. Jak mogłaś mi to zrobić?

Kasia nic nie rozumiała. Ze łzami prosiła o wyjaśnienia. On zaś cisnął w nią kartką.

W ogóle wiesz, od kogo masz tego syna? warknął, używając brzydkiego słowa.

O czym ty mówisz, Marku?

O tym, iż to nie mój syn. Ojciec zrobił test. Pakuj się i wynoś do matki z tym dzieciakiem.

Kasia, nie tłumacząc się, złapała pierwsze lepsze rzeczy, dokumenty i wyszła z Jasi

Idź do oryginalnego materiału