Stanisław / Tadeusz (z cyklu 'Ludzie, o których...) / gruszka

publixo.com 2 godzin temu

1. Stanisław

– Trzeba być dobrej myśli – powtarzał.
Albo: – Ładna buzia, to nie wszystko; trzeba mieć dobre serce.
Śpiewał w kościelnym chórze - pierwszym głosem.

Halinę tłukł czym popadło.
– Pani! Kiedyś to jej oko prawie wytłukł, prawie wypłynęło. Pobiegła do matki w nocy, ale wróciła. Później zmądrzała... Chciał bić. Udało się jej uciec do piwniczki na podwórzu, ale zawrzeć drzwi nie zdążyła, więc wparował za nią. Chwyciła motykę opartą o ścianę i... przez łeb...!
Dwa tygodnie obnosił się po wsi ze śliwami, siniakami i każdemu utyskiwał, iż to ta cholera, iż własnego męża! Ale bić przestał.

– Nazywali my go Dobrejmyśli – zachichotał sąsiad. – Na raka mu umarła, więc jeździł później do miasta do klubu seniora żony szukać. Nie znalazł, choć tam podobno kobiety mówiły, iż taki czarujący mężczyzna, iż nie pijak i iż gadane miał.
Bo wiadomo, iż kot ma być łowny, a chłop mowny.
Sam został. A takiej był dobrej myśli.



2. Tadeusz

Wszyscy nazywali go Czacza i mało kto pamiętał, jak miał na imię. Bo śpiewać lubił, zwłaszcza piosenkę `Czy lubi pani czaczę, czy czaczę pani zna, ja pani wytłumaczę...`

Poznali się z Jadwigą za młodu i to była wielka miłość! Jadźka nie mogła zajść w ciążę, więc jeździli po lekarzach, no i czwórkę urodziła - dwie dziewczynki i dwóch chłopaków. A jak on jej w oczy patrzył, jak obłapiał...! Póki chlać nie zaczął.

Mieli szklarnie, tunele z pomidorami i ogórkami. Badylarze. On jeździł po Polsce po targach, a Jadźka i dzieciaki obrabiali to wszystko. Handlowy łeb miał, więc kupował okazyjnie owoce, sprzedawał z dużym zyskiem.
Później najstarszy syn z nim jeździł, też z talentem do handlu. Ojciec szedł na wódkę i baby, a Janusz ważył, pakował i inkasował. Ale jak skończył trzynaście lat, utopił się w gliniance latem.
Ojciec poprzysiągł wtedy w kościele, iż przez rok gorzały do ust nie weźmie. I nie wziął – skrzynkami piwo kupował i... Jadźka z dzieciakami nie raz uciekała na bosaka w nocy do sąsiadów, gdy ganiał ich z siekierą. Wszystkie zęby miała powybijane.

Na targi zabierał Elkę, miała już jedenaście lat. Zostawiał samą z towarem, gdy kochanka po niego przychodziła. Elka widziała jak dawał jej złote prezenty – a to pierścionek, a to znów kolczyki. Zaczęła więc podbierać pieniądze z kasetki, aby dawać matce.
Elka bała się nocy w kabinie żuka, gdy tatuś nocował u tamtej baby.

Kiedy Czacza zmarł, Jadwiga za te Elczyne pieniądze wstawiła sobie piękne zęby.
Idź do oryginalnego materiału