Sprzedaż mieszkania przez babcię: rodzinny skandal.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Po co brać kredyt hipoteczny, skoro można poczekać, aż babcia umrze i odziedziczyć jej mieszkanie? Tak pomyślał brat mojego męża, Tomasz. Miał żonę i trójkę dzieci, ale zamiast zaciągać pożyczkę, wolą czekać na śmierć babci, by przejąć jej dom. Ich chciwość wywołała rodzinną burzę, która wstrząsnęła całym Zakopanem.

Tomasz wraz z żoną, Bronisławą, i dziećmi mieszkali w mieszkaniu babci Zofii Marianny. Warunki były, delikatnie mówiąc, ciasne – trudno sobie wyobrazić, jak się wszystkim mieścili w trzech pokojach. Zamiast jednak szukać własnego lokum, z niecierpliwością wyczekiwali chwili, gdy Zofia Marianna odejdzie. Drażniło ich, iż w wieku 75 lat wciąż tryska energią i zdrowiem.

A Zofia Marianna była prawdziwym skarbem. Świetnie wyglądała, nie narzekała na zdrowie, opanowała telefona, chodziła na koncerty, spotykała się z przyjaciółkami, a choćby pozwalała sobie na romantyczne randki. Żyła pełnią życia, co doprowadzało Tomasza i Bronisławę do białej gorączki. Znudziło im się czekanie, więc uknuli plan – namówić babcię, by przepisała mieszkanie na Tomasza, a sama przeniosła się do domu opieki. Zofia Marianna stanowczo odmówiła, co rozwścieczyło wnuka. Jej upór stał się iskrą, która rozpaliła rodzinny konflikt.

Zofia Marianna miała jedno marzenie – podróż do Japonii. Gdy ja i mój mąż, Stanisław, dowiedzieliśmy się o planach Tomasza, zaproponowaliśmy babci, by zamieszkała z nami. Doradziliśmy, by wynajęła swoje mieszkanie, by uzbierać na wymarzoną wyprawę. Zgodziła się. Zabraliśmy ją do siebie, a ona gwałtownie znalazła lokatorów. Gdy Tomasz i Bronisława się o tym dowiedzieli, wpadli w szał. Byli przekonani, iż mieszkanie słusznie im się należy, i żądali, by Zofia Marianna oddała im zarobione pieniądze. Tomasz oskarżał Stanisława, iż „zawrócił babci w głowie”, by zagarnąć spadek. Ich bezczelność nie miała granic.

Bronisława zaczęła regularnie nas odwiedzać. Raz sama, raz z dziećmi. Wypytywała o zdrowie Zofii Marianny, jakby liczyła, iż usłyszy o jej rychłej śmierci. Tomasz też nie tracił nadziei, iż babcia w końcu zostawi im mieszkanie. Ale Zofia Marianna nie miała zamiaru się poddać. Uzbierała pieniądze i wyruszyła do Japonii. Gdy wróciła, promieniała, opowiadając o świątyniach Kioto i kwitnących wiśniach. Zasugerowaliśmy jej sprzedaż mieszkania, kupno kawalerki i dalsze podróże, a potem spokojne życie u nas. Zofia Marianna zastanowiła się… i zdecydowała.

Sprzedała swoją przestronne trzypokojowe mieszkanie w centrum Zakopanego i kupiła przytulną kawalerkę. Za resztę pieniędzy wybrała w nową podróż – do Włoch, Austrii i Szwajcarii. Tam los sprawił jej niespodziankę: poznała Szwajcara o imieniu Heinrich i wyszła za niego za mąż. Ja i Stanisław polecieliśmy na ich ślub. Widzieć 75-letnią pannę młodą, rozpromienioną miłością, było czymś wyjątkowym. Zofia Marianna zasłużyła na to szczęście – całe życie pracowała, wspierając dzieci i wnuki.

Tomasz, gdy dowiedział się o ślubie, nie dawał za wygraną. Żądał, by babcia oddała mu nowe mieszkanie. Jak zamierzał tam pomieścić pięć osób? To już nas nie obchodziło. Cieszyliśmy się, iż Zofia Marianna w końcu żyje dla siebie. Jej historia obiegła Zakopane, wzbudzając podziw jednych i zawiść innych.

Teraz Zofia Marianna i Heinrich żyją między Szwajcarią a Zakopanem. Przysyła nam pocztówki z podróży i śmieje się, wspominając, jak Tomasz wyczekiwał jej śmierci. Ta historia pokazała, jak chciwość może zniszczyć rodzinne więzi, ale też udowodniła, iż odwaga, by żyć po swojemu, jest silniejsza od intryg. Zofia Marianna stała się dla nas przykładem: nigdy nie jest za późno, by wybrać szczęście, choćby gdy cały świat jest przeciw.

Idź do oryginalnego materiału