Mamo, moje trampki są kompletnie wyprane! Stanisław stał w progu, nieśmiało poprawiając rękaw koszulki.
Co to znaczy wyprane? Kupiliśmy je dopiero dwa miesiące temu!
Kasia ledwo nie upuściła szmaty. Przeznaczenie właśnie podsunęło jej najgorszy prezent tydzień do wypłaty i nic w portfelu.
Nie mam innych, pociągnął syn, marszcząc brwi. Noszę je codziennie.
Pewnie znowu grasz w piłkę? Kasia próbowała brzmieć spokojnie, choć w środku gotowała się burza.
Stanisław odparował wzrokiem. Mała siostra, nieustraszona obrończyni brata, wtrąciła się:
Mamo, co ty sobie wyobrażasz? Chłopcy grają w piłkę! Czy nasze mają teraz siedzieć na ławce?
Kasia opadła ciężko na stołek. Córko, gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo chciałabym pęknąć w płaczu
Rozumiem wszystko, kochanie. Ale musisz mnie też pojąć: fabryka zamknięta, tata jądrzyła tata przestał płacić alimenty. Skąd mam wziąć pieniądze na nowe trampki?
Co to ma nam do rzeczy?! wybuchł Stanisław. Nie powinniśmy nas mieć, jeżeli tak nas traktujesz!
Podskoczył, wyskoczył z domu i drzwi trzasnęły. Kasia siedziała, wpatrzona w podłogę. Chciała płakać tak, żeby bolało, ale łzy są dozwolone tylko nocą, kiedy dzieci śpią. Teraz nie było czasu za kilka godzin musiała iść do pracy.
Praca Pracowała w zakładzie od dziesięciu lat, była już kierownicą zmiany. Potem bum! wszystko legło w gruzach. Zakład został sprzedany, a nowi właściciele wprowadzili pracowników z zewnątrz, przywożonych nocnymi autobusami.
Roman, znajomy z fabryki, po zamknięciu jeździł taksówką, a potem przypomniała sobie tę wieczorną rozmowę. Spakował walizkę i powiedział:
Kasiu, czasy są ciężkie Życie przypomina zakopywanie się żywcem.
Śmiała się wtedy, myśląc, iż żartuje. Zaproponowała ucieczkę w lepsze miejsce. On jednak był poważny:
Nie, jadę sam. Nie wytrzymam już dłużej. Zaraz zwariuję.
A dzieci? To twoje dzieci, Rom!
Co mogę zrobić? Nazywaj mnie skurczybykiem, ale odejdziesz. Decyzja podjęta.
I odszedł. Zniknął. Wtedy ogarnął ją prawdziwy strach. Stanisław chodzi do szkoły, Zosia dopiero rośnie choćby same rachunki i jedzenie wymagają pieniędzy. Praca w mieście jest rzadkością. Są kolejki po sprzątaczki, a połowa kandydatów ma wyższe wykształcenie.
Dwa dni wędrowała po Warszawie najpierw do firm obiecujących godne wynagrodzenie, potem do tych, które płaciły chociażby grosik, w końcu do tych, które nie wiedziały, czy kiedykolwiek wypłacą cokolwiek. Teraz w każdym miejscu czeka się na wypłatę dłużej niż na przyjście Zbawiciela.
Cudem zdobyła posadę sprzątaczki w biurze. Biura mnożyły się, ludzie żonglują papierami, a ich prawdziwe zadania pozostają tajemnicą. Otrzymywała śmiesznie małą pensję, ale przynajmniej coś. Mięso stało się luksusem, olej droższym niż złoto, ale przeżyć się dało. Kiedy przychodziły wydatki na buty czy ubrania, zaczynał się cykl pożycz i oddaj.
Sprzedała już złoty łańcuszek i obrączkę ślubną. Nie zostało nic cennego.
Stas! Zosiu! Wychodzę! krzyknęła Kasia.
W pokoju rozległy się niejasne szepty. Nikt nie przyszedł jej pożegnać. Ach, rozpieprzyła dzieci Ale czego się spodziewać? Inne dzieci chwalą się nowymi rzeczami, a jej dzieci noszą to, co mają.
Z ciężkim sercem wyszła z domu. Myślała o Romanie. Po jego odejściu złożyła pozew o rozwód i o alimenty, ale bez skutku zero. Albo nie pracuje, albo się ukrywa. Nie dostała grosza od roku.
Nie poślubiła go z wielkiej miłości, po prostu wydawało się, iż to adekwatny moment. Pracował w fabryce, nie pił, był porządnym człowiekiem. Spotkali się krótko, potem powiedział: Kasiu, po co to przedłużamy? Pasujemy do siebie. I tak było. Obaj domatorzy, nie lubili hałaśliwych firm Kto pomyślał, iż tak skończy?
W biurze od razu widać było, iż coś się wydarzyło. Dziewczyny szeptały, nikt nie pracował.
Dlaczego takie smutne twarze? zapytała Kasia.
Kasia, nie słyszałaś? Przygotowywali wielki kontrakt, a teraz wszystko się rozpadło.
Naprawdę?
Informacje potwierdzone. jeżeli będzie tak źle, jak mówią, Pavel Vasyliewicz zostanie zwolniony. A z nim i my wszyscy. To nie jest głupiec, nie przyjmie winy.
Kasia poczuła, jak nogi ją zawodzą. Cholera Właśnie miałam poprosić o zaliczkę
Dlaczego? zdziwiła się Ala.
Stas potrzebuje trampek. Zapytam o zaliczkę.
Nie najwygodniejszy moment Spróbuj. Przynajmniej się dowiesz, co i jak.
Zbierając myśli, zapukała do drzwi gabinetu szefa.
Czy mogę wejść?
Andrzej Aleksandrowicz chciałby ją odesłać, ale rozpoznał sprzątaczkę i skinął ręką:
Wejdź.
Przypomniał sobie, iż HR wspominała: mąż odszedł, dwoje dzieci, głodny. Jeden pomysł zrodził się w jego głowie
Dzień dobry, panie Andrzeju. Chciałam z panem porozmawiać
Usiądź, próbował się uśmiechać.
Dziękuję, wolałabym stać. Czy mogę dostać zaliczkę? Mój syn ma kompletne trampki, a nie ma nic do chodzenia do szkoły
Szef spojrzał na nią uważnie, po czym rozpromienił się z zadowoleniem:
Usiądź. Mam coś do powiedzenia.
Zatrzymał się, dobierając słowa. Pieniądze były potrzebne nie tylko na buty to było oczywiste. Więc prawdopodobnie się zgodzi.
Gdyby udało mu się udowodnić, iż nie jest winny niepowodzenia transakcji, właściciel milczałby. Gdyby jednak zwolnili go mimo wszystko rozpocząłby się audyt, a potem ujawniono by fałszywe dokumenty i cała sieć legła w gruzach. Jedynym wyjściem byłoby obarczenie głównego księgowego. Razem opracowali plan, ale potem księgowa wprowadziła zmiany, które on nazwał szaleństwem. Ona się obraziła. Teraz nadszedł moment prawdy.
Co trzeba zrobić? spytała Kasia.
Nie bój się, ostrzegł Andrzej. Za tę sumę zadanie nie będzie czyste.
Kasia poczuła, iż dłonie jej się pocą. Szef zauważył jej zakłopotanie i gwałtownie napisał liczbę na kartce.
To mogło odmienić ich życie: spłacić długi, ubrać dzieci, może choćby zrobić remont.
Co dokładnie mam zrobić? wymamrotała.
Podmienić dokumenty w teczce głównej księgowej. Zawsze nosi ją przy sobie. Przynieś stare, wstaw moje.
Czy ona ucierpi?
Straci pracę, oczywiście. Ale przy takim doświadczeniu znajdzie nową w tydzień. Nie martw się, dobrze zapłacę. Przemyśl to do wieczora. Szef przyjdzie za dwa dni wszystko musi być gotowe. I nikomu nic nie mów.
Kasia wstała mechanicznie i wyszła. Koleżanki natychmiast ją otoczyły:
No i? Dał ci zaliczkę?
Najpierw skinęła głową, potem pokręciła, machnęła ręką i poszła do swojego małego pokoju.
Boże, co robić? Pierwszy impuls był: nie! Ale jeżeli odmówię, znajdzie kogoś innego. Kto przyjmie pieniądze i udaje, iż zgadza się? Niebezpieczne. Mam dzieci
Usłyszała pukanie.
Tak?
Olga Gawriłowna, główna księgowa, weszła.
Cześć, Kasiu. Andrzej poszedł, chciałam z tobą pogadać.
Kasia podskoczyła:
Dobrze, iż przyszłaś!
Zaczęła płakać, nie wytrzymała napięcia.
Księgowa usiadła na pudle:
Myślałam, iż chce mnie obarczyć winą?
Rozmawiały krótko. Przed wyjścią Olga podała kopertę:
Trochę jest, ale wystarczy na trampki. Nie mam więcej.
Dziękuję wyszeptała Kasia, szlochając.
Nie odmawiaj. Do wieczora.
W domu przywitali ją dzieci. Najpierw Stanisław:
Mamo, przepraszam. Po prostu
Nic nie szkodzi, synku. Weź to pieniądze na trampki. Upiekłam ci ciasto, goście dziś przyjdą. Pomozesz posprzątać?
Oczywiście, mamo!
Kasia starała się nie myśleć o pomocy Andrzejowi, ale Olga Gawriłowna popchnęła ją w tę decyzję. Pieniądze od szefa leżały w torbie nie dotknęła ich.
Wieczorem Olga wróciła z kimś jeszcze. Kasia nigdy nie widziała szefa. Gdy drzwi się otworzyły
Wania? Przepraszam Iwanie Nikolaju
Mężczyzna zamarł w progu:
Kasiu? To nie może być!
Uczyli się razem w tej samej klasie. Kasia skończyła technikum, rodzice zmarli, musiała jakoś przetrwać. Wania został w mieście, skończył szkołę, po roku rodzina wyprowadziła się z miasta.
Byli przyjaciółmi, ale Kasia trzymała dystans. Światy zupełnie różne.
Wspólnie siedzieli do późna. Dzieci już spały, gdy Olga wstała:
Muszę iść. Pewnie jeszcze masz wiele do omówienia.
Iwan pożegnał ją:
Dziękuję, Olga. Odpocznę. Tydzień wystarczy, by wszystko uporządkować.
Zostali sami w kuchni. Cisza.
No, Kasiu, powiedz mi w końcu zapytał Wania. Jak ta dziewczyna, co mi wyjaśniała fizykę, skończyła jako sprzątaczka?
Westchnęła i opowiedziała. Technikum, fabryka, małżeństwo
Więc po szkole od razu do fabryki? I od razu poślubiłaś?
Opcje były ograniczone. Chciałam tylko spokoju. Pamiętasz, jak żyłam? Rodzice codziennie alkohol, bójki.
Wania stukał palcami w stół:
Pamiętam. Słuchaj, Kasiu, wrócisz do szkoły.
Masz szaleństwo? W moim wieku?
Każdy się uczy! Ja też. Nie kłóć się. Wspomogę cię finansowo. Mam dużo czasu, właśnie się rozwiodłem. A potem wrócisz do firmy. Nie jako sprzątaczka, oczywiście.
Wania, nie dam rady
Pamiętasz, jak mówiłaś, iż nie dam radę, kiedy tłumaczyłaś zadania?
Uśmiechnęła się przez łzy:
Pamiętam. I uderzyłam cię podręcznikiem, mówiąc: nie mów tego już nigdy!
Dokładnie! Teraz nie chcę tego słyszeć. Daj mi dane byłego męża. Wygląda na to, iż coś jest winien swoim dzieciom.
Trzy lata minęły. Kasia Walentynowicz przejęła firmę. Mogła to zrobić wcześniej Wania oferował to dawno, ale zdecydowała się dokończyć szkołę, choćby przyspieszonym programem.
Teraz była nie do poznania. Postawa, styl, manierki wszystko się zmieniło. Czuła się inną osobą: silną, pewną, kochaną.
Kto pomyślał, iż jedno szkolne zadanie z fizyki może stać się początkiem tak niezwykłego życia?






