Mła ma z polecenia dohtorskiego zrywać strup Szpagetkowy bez względu na wygląd rany, bo do procesu gojenia tej okropnej dziurwy po ropniu potrzebne jest powietrze. Wicie rozumicie - żadnej ropy pod strupem i ostrożnie z antybiotykiem, bo szlachetny koci organizm i tak już był faszerowany dwiema kuracjami w ciągu dwóch miesięcy. Mła pracowicie odmacza, rivanoluje, ściąga martwą tkankę, octeniseptuje a w dziurwę zapodaje balsam Szostakowa. No i tak ma być dopóki się nie wygoi a raz na tydzień do Dohtora, bo tu trza oglądać i gwałtownie działać jakby co. Przed ściąganiem najgorszych strupów mła zapodawa sobie kielicha dla kurażu, bo dla niej to ciężkie ze względów emocjonalnych. Technicznie to prycho, mła nawykła do opatrywania itd, ale każden ewentualny skrzek Szpagetki to nóż w serducho. Szpagetka chyba to wie, bo po pierwsze primo nie ucieka przed wielką akcją w wykonie mła, choćby układa się na boczku sama z siebie żeby mła lepiej szło grzebanie w ranie, po drugie drugo nie skrzeczy straszliwie tylko lekko pomrukuje jak cóś nie tego i pobolewa, mła dzięki temu opracowuje ranę tak bardziej bezstresowo a zatem i dokładniej. Jak na razie to mła zapodaje iż Szpagutek raczy w miarę normalnie jeść, tfu, tfu, tfu, wyraża choćby zainteresowanie zawartością mojego talerza a także, o zgrozo, mojego kubka z kawą. Hym... "Poświęcę się i wychlam" tak to wygląda. Niby dobrze ale mła ma świadomość iż dopóki rana się nie zabliźni to stąpamy po cienkim lodzie. Pamiętam dobrze leczenie mojej Azuni, którą ktoś potraktował siekierą. Były terapeutyczne dołki, górki, ale na szczęście później całkiem dobre psie życie. Jak widzicie staram się być optymistką mimo tego iż jestem posiadana przez nadmiarowo dziurawą kotę. Za odzóbstwa wpisu robią prace artystki podpisującej się nazwiskiem Leman, które zdaniem mła trafnie ilustrują mniemania Szpagetki o niej samej a w Muzyczniku dziś nietypowa świąteczna muzyczka. The Harmony Sisters to współczesny zespół nawiązujący do swingowego brzmieniem lat 40 XX wieku.