Sprawa wygląda tak: niedługo odwiedzą nas goście, więc musicie gdzieś się wynieść.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Dzisiaj w moim dzienniku chcę opowiedzieć pewną historię.

” Słuchajcie, zaraz przyjdą goście, więc musicie gdzieś wyjść. Sami rozumiecie, iż z wami nie będzie żadnego święta. Synku, ale gdzie mamy iść? Nie mamy tu nikogo zapytała mama. Skąd mam wiedzieć? Sąsiadka ze wsi kiedyś was zapraszała, no to jedźcie.”

Wiktora i Marianna już sto razy żałowali, iż posłuchali syna i sprzedali swój dom.

Może było im tam ciężko, ale to był ich dom. Tam byli gospodarzami. A tu?

Balili się wychodzić z pokoju, żeby nie rozgniewać synowej Kasi. Drażniło ją wszystko jak chodzą w kapciach, jak piją herbatę, jak jedzą.

Jedyną osobą w mieszkaniu, dla której byli potrzebni, był wnuk Tomek.

Dorodny chłopak, przystojniak, który kochał swoich dziadków do szaleństwa. Gdy matka podniosła na nich głos w jego obecności, natychmiast dostał od niego odpowiedź.

Ale syn Wojtek czy bał się żony, czy mu było wszystko jedno nigdy nie stanął w obronie rodziców.

Tomek choćby jadł kolację z babcią i dziadkiem. Tylko iż rzadko bywał w domu. Był na praktykach i mieszkał w akademiku. Przyjeżdżał tylko na weekendy.

Staruszkowie czekali na wnuka jak na święto. A tu już i Nowy Rok za pasem. Tomek przyjechał wcześnie rano, tylko żeby ich pozdrowić.

Wszedł do ich pokoju. Przyniósł każdemu ciepłe skarpety i rękawiczki. Wiedział, iż ciągle marzną. Dziadkowi zwykłe, babci z haftem.

Marianna przycisnęła rękawiczki do twarzy i rozpłakała się.

Babciu, co się stało? Nie podobają ci się?

Ależ skąd, kochanie. Są najpiękniejsze. Nigdy w życiu nie miałam tak drogich w każdym calu.

Przytuliła wnuka i pocałowała. Tomek zaczął całować dłonie babci. Robił tak od dziecka. Jej ręce zawsze pachniały jabłkami, ciastem, a przede wszystkim ciepłem i miłością.

No to, kochani, wytrzymajcie tu trzy dni beze mnie. Wyjadę z chłopakami, a potem wrócę.

Odpoczywaj, kochanie powiedziała babcia poczekamy.

Tomek spakował torbę, pożegnał się i wyszedł. Staruszkowie wrócili do swojego pokoju.

Po godzinie usłyszeli, jak Kasia krzyczy na męża, iż zaraz przyjdą goście, a w domu starzy. Żeby ich gdzieś wysłał. Wstyd przed ludźmi, nie można się rozluźnić.

I gdzie potem tych gości położyć? Wojtek próbował coś odpowiedzieć, ale Kasia choćby słuchać nie chciała.

Staruszkowie siedzieli jak myszy, choćby herbaty nie poszli zrobić. Wiktor wyjął z szuflady wafelki, podzielił się z żoną.

Siedzieli przy oknie i w milczeniu jedli. Balili się choćby rozmawiać. W oczach Marianny drżała łza. Jak boli i przykro jest dożyć chwili, gdy jest się nikomu niepotrzebnym.

Na dworze ściemniło się. Do pokoju wszedł Wojtek.

Słuchajcie, zaraz przyjdą goście, więc musicie gdzieś wyjść. Sami rozumiecie, iż z wami nie będzie żadnego święta.

Synku, ale gdzie mamy iść? Nie mamy tu nikogo zapytała mama.

Skąd mam wiedzieć? Sąsiadka ze wsi kiedyś was zapraszała, no to jedźcie.

Ale jak? Autobus już nie jeździ, nie wiemy, gdzie jest dworzec. I czy ona jeszcze żyje.

No nie wiem, Kasia powiedziała, iż macie godzinę na spakowanie się.

Wojtek wyszedł. Wiktor i Marianna patrzyli na siebie. Każdy powstrzymywał łzy. Zaczęli się pakować przydały się choćby prezenty od wnuka.

Ubrali się ciepło. W milczeniu wyszli z domu. Na dworze było już prawie ciemno. Ludzie krzątali się, spiesząc do swoich spraw.

Marianna wzięła męża pod rękę i powoli poszli do parku. Po drodze wstąpili do małej kawiarenki. Zamówili herbatę i kanapki, bo cały dzień nic nie jedli.

Przesiedzieli w kawiarni prawie godzinę. Nie chciało im się wychodzić. Na dworze wiał wiatr, zaczął padać śnieg. Mróz się wzmagał. W parku stała mała altanka. Postanowili się tam schronić.

Przynajmniej jakiś dach nad głową. Usiedli, przytuleni do siebie. Marianna przyglądała się rękawiczkom. Wiktor spojrzał na żonę i powiedział:

Dobrze, iż nasz wnuk ma dobre serce, w przeciwieństwie do swoich rodziców.

Tak, obiecaliśmy Tomkowi wytrzymać, a nie mogliśmy odpowiedziała babcia.

Czas mijał, śnieg nie ustawał. W oknach migotały choinki. Wiele osób już siedziało przy stole, żegnając stary rok. Nagle przy nogach Marianny i Wiktora pojawił się pies.

Śliczny spaniel. Zacz

Idź do oryginalnego materiału