Spóźniła się na pociąg, wróciła do domu bez zapowiedzi i nie mogła powstrzymać łez.

newsempire24.com 7 godzin temu

Spóźniła się na pociąg i wróciła do domu bez uprzedzenia, nie mogąc powstrzymać łez.

Spóźniona, Katarzyna postanowiła wrócić bez telefonu. Ledwo przekroczyła próg, gdy łzy same popłynęły. Chłodny październikowy wiatr smagał twarz ostrymi kroplami deszczu. Patrzyła na oddalający się pociąg, a w środku zalewała ją gorycz. Spóźniła się. Po raz pierwszy od piętnastu lat regularnych podróży do domu spóźniła się. Jak w złym śnie, pomyślała, automatycznie poprawiając wymykającą się kosmyk włosów. Peron był pusty i nieprzyjemny, tylko żółte latarnie odbijały się w kałużach, tworząc dziwne ścieżki światła.

Następny pociąg dopiero jutro rano obojętnie oznajmiła kasjerka, choćby na nią nie patrząc. Może autobusem?

Autobusem Kasia skrzywiła się. Trzy godziny trzęsienia się po dziurawych drogach? Nie, dziękuję.

Torba zadrżała dzwoniła mama. Katarzyna na moment zastygła, patrząc na ekran, ale nie odebrała. Po co niepokoić? Lepiej po prostu wrócić, przecież klucze zawsze miała przy sobie. Taksówka mknęła pustymi ulicami miasta, a za oknem wszystko wyglądało jak dekoracja nierzeczywiste, płaskie.

Kierowca mruczał coś o pogodzie i stanie dróg, ale Kasia nie słuchała. W środku rosło dziwne uczucie ani niepokój, ani radość.

Stary dom przywitał ją ciemnymi oknami. Wchodząc po schodach, wciągnęła znajome od dzieciństwa zapachy: smażone ziemniaki z trzeciego piętra, proszek do prania, woń starego drewna. ale dziś w tej zwykłej symfonii pojawiła się fałszywa nuta.

Klucz z trudem obrócił się w zamku, jakby drzwi stawiały opór. W przedpokoju panowała ciemność i cisza oczywiste, iż rodzice już śpią. Ostrożnie przeszła do swojego pokoju, starając się nie hałasować. Zapaliła lampkę na biurku i rozejrzała się. Wszystko jak zwykle: półki z książkami, stare biurko, pluszowy miś na łóżku relikt dzieciństwa, którego mama nie mogła się pozbyć. ale coś było nie tak. Coś niewypowiedzianie się zmieniło.

Może chodziło o ciszę? Nie tę zwykłą nocną, ale inną gęstą, lepką, jak preludium przed burzą. Dom zdawał się wstrzymywać oddech, czekając na coś. Kasia wyciągnęła laptopa praca nie czekała. ale gdy sięgała po kabel, przypadkiem potrąciła małe pudełko. Zsunęło się z półki, rozsypując zawartość na podłodze.

Listy. Dziesiątki pożółkłych kopert z wyblakłymi znaczkami. I zdjęcie stare, z wygiętymi rogami. Młoda mama jeszcze niemal dziewczyna! śmieje się, przytulona do ramienia nieznajomego mężczyzny. Pierwsza łza spadła na fotografię, zanim Katarzyna zrozumiała, iż płacze.

Drżącymi rękami otworzyła pierwszy list. Pismo wyraziste, pewne, zupełnie obce.

Droga Weroniko! Wiem, iż nie powinienem pisać, ale milczeć już nie mogę. Każdego dnia myślę o tobie, o naszej Boję się choćby napisać o naszej córce. Jak się miewa? Czy podobna do ciebie? Czy kiedyś mi wybaczysz, iż odszedłem? Serce zaczęło walić. Katarzyna sięgnęła po kolejny list, potem następny. Daty 1988, 1990, 1993 Całe jej dzieciństwo, całe życie było zapisane tym obcym charakterem pisma.

widziałem ją z daleka pod szkołą. Taka poważna, z tornistrem większym od niej samej. Nie odważyłem się podejść

piętnaście lat. Wyobrażam sobie, jaką pięknością się stała. Weroniko, może nadszedł czas?..

W gardle stanął guz. Kasia machinalnie zapaliła lampkę, a żółte światło wydobyło z mroku stare zdjęcie. Teraz wpatrywała się w nieznajomą twarz z chciwą uwagą. Wysokie czoło, przenikliwe oczy, lekko drwiący uśmiech Boże, miała jego nos! I ten charakterystyczny przechyl głowy

Katarzyno? cichy głos matki sprawił, iż drgnęła. Dlaczego nie powiedziałaś, iż

Weronika zastygła w drzwiach, widząc listy rozsypane na podłodze. Krew odpłynęła jej z twarzy.

Mamo, co to jest? Kasia podniosła zdjęcie. Nie mów, iż to tylko stary przyjaciel. Widzę czuję

Matka powoli opadła na skraj łóżka. W świetle lampy widać było, jak drżą jej dłonie.

Marek Marek Stanisław Nowak głos brzmiał stłumione, jakby z innego pokoju. Myślałam, iż nigdy iż ta historia pozostanie w przeszłości

Historia? Kasia niemal krzyknęła szeptem. Mamo, to całe moje życie! Dlaczego milczałaś? Dlaczego on dlaczego wszyscy

Bo tak musiało być! w głosie matki wybuchł ból. Nie rozumiesz, wtedy wszystko było inaczej. Jego rodzice, moi rodzice Po prostu nie pozwolili nam być razem.

Ciężka cisza opadła na pokój jak gęsta tkanina. Gdzieś w oddali zahuczał pociąg ten sam, na który dziś Katarzyna się spóźniła. Przypadek? Czy los zdecydował, iż czas wydobyć prawdę na światło dzienne?

Siedziały do rana. Za oknem powoli jaśniało niebo, a w pokoju unosił się zapach wystygłej herbaty i niewypowiedzianych słów.

Był nauczycielem literatury Weronika mówiła cicho, jakby bała się spłoszyć wspomnienia. Przyjechał na przydział do naszej szkoły. Młody, przystojny, recytował wiersze z pamięci Wszystkie dziewczyny były w nim zakochane.

Katarzyna patrzyła na matkę i nie poznawała jej. Gdzie podział się wieczny spokój? Przed nią siedziała inna kobieta młoda, zakochana, z płonącymi oczami.

A potem matka zacisnęła zęby. Potem okazało się, iż jestem w ciąży. Nie masz pojęcia, co się wtedy zaczęło! Jego rodzice sprzeciwiali się związkowi ich syna z prowincjonalną dziewczyną, moi powtarzali o wstydzie

I po prostu poddałaś się? Kasia nie mogła powstrzymać goryczy.

Przenieśli go do innego miasta. Szybko, bez dyskusji. A po miesiącu przedstawiono mi twojego zawahała się, twojego Jerzego. Dobry człowiek

Idź do oryginalnego materiału