Spotkanie z bezdomną kobietą i dziewczynką, które zmieniło moje życie.

twojacena.pl 3 dni temu

Był mroźny wieczór, gdy ich zauważyłem – kobietę i małą dziewczynkę, siedzących na kawałku kartonu pod starym sklepem spożywczym w centrum Poznania.

Kobieta wyglądała na wyczerpaną, jej dłonie mocno ściskały dziecko, jakby chroniły je przed przemarzającym wiatrem. Dziewczynka, może pięcio- czy sześcioletnia, tuliła do piersi wyświeconego pluszowego króliczka z jednym okiem. Przed nimi stała plastikowa kubek, w którym samotnie tkwiło kilka złotych monet.

Właśnie wyszedłem ze sklepu z zakupami, ale coś w ich wyglądzie sprawiło, iż zastygłem w miejscu. Serce ścisnęło się z żalu. Po krótkim wahaniu podszedłem.

— Dobry wieczór — powiedziałem cicho. — Może chcecie coś zjeść? Mam w torbie jedzenie.

Kobieta podniosła wzrok, jej oczy, pełne zmęczenia, badały mnie ostrożnie.

— Byłoby w sam raz — szepnęła ledwo słyszalnie.

Wyciągnąłem z torby kanapkę, jabłko i sok. Kobieta przyjęła je z wdzięcznością, ale moją uwagę przykuła dziewczynka. Nie sięgnęła po jedzenie. Zamiast tego jej duże, interesujące oczy uważnie mnie obserwowały. A potem zapytała cienkim głosikiem:

— Ty jesteś bogaty?

Pytanie zaskoczyło mnie. Spojrzałem na swoje ubranie – zwykłe dżinsy, sweter, nic nadzwyczajnego.

— Nie, nie specjalnie — odpowiedziałem, zdezorientowany. — Dlaczego pytasz?

Wskazała na moją torbę z zakupami.

— Kupiłeś tyle rzeczy i choćby się nie zastanawiałeś.

Zamarłem, nie wiedząc, co powiedzieć. Jej słowa, takie proste i szczere, wbiły się w serce jak nóż. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, dodała:

— Mama mówi, iż my zawsze musimy najpierw pomyśleć, zanim coś kupimy. jeżeli weźmiemy jedzenie, może zabraknąć na bilet autobusowy. A jeżeli pojedziemy autobusem, może nie będziemy dziś jeść.

Piersią ścisnęło się jak w imadle. Matka dziewczynki westchnęła cicho, gładząc ją po głowie.

— Jest za mądra jak na swój wiek — powiedziała z gorzkim uśmiechem. — Za mądra.

Przysiadłem na piętach, by znaleźć się na wysokości jej wzroku.

— Jak masz na imię?

— Jadzia — odpowiedziała, lekko się uśmiechając.

Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.

— Jadzia, lubisz mandarynki?

Jej twarz rozpromieniła się.

— Uwielbiam!

Wyciągnąłem z torby mandarynkę i podałem jej. Wzięła ją tak delikatnie, jakby to był skarb.

— Mama robiła herbatę z mandarynkami — powiedziała z dumą. — Jak jeszcze mieliśmy kuchnię.

Przełknąłem ślinę, starając się nie pokazać, jak bardzo mnie to poruszyło.

— Brzmi pysznie — wyszeptałem.

Matka Jadzi poruszyła się niepewnie.

— Przepraszam, nie chcę być natrętna, ale… może znasz jakiś schron?… trudno nam znaleźć bezpieczne miejsce na noc.

Natychmiast skinąłem głową.

— Sprawdzę.

Wyciągnąłem telefon i zacząłem szukać. Po kilku rozmowach udało mi się znaleźć nocleg dla rodzin.

— Jest schronisko dziesięć minut stąd — powiedziałem. — Mają miejsce dla was i podają kolację.

Kobieta odetchnęła z ulgą, jej ramiona opadły, jakby zdjęto z nich ciężar.

— Dziękuję. Naprawdę, bardzo dziękuję.

— Mogę was podwieźć, jeżeli chcecie.

Zawahała się, ale w końcu skinęła głową.

— To byłoby bardzo pomocne.

Zebrali ich skromne rzeczy – podniszczony plecak i parę reklamówek – i ruszyliśmy w kierunku mojego samochodu. W drodze Jadzia rozgadała się o tym, co chciałaby ugotować, gdy znów będą miały kuchnię.

— Makaron z serem, naleśniki, spaghetti i herbatę mamy z mandarynkami!

Jej matka uśmiechnęła się smutno.

— Kiedyś, moja złota.

Gdy dojechaliśmy do schroniska, obsługa przyjęła ich życzliwie. Zanim weszły do środka, Jadzia odwróciła się do mnie, mocno ściskając mandarynkę.

— Zachowam ją — powiedziała poważnie. — Na naszą kuchnię.

Łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałem je i skinąłem głową.

— To dobry pomysł, Jadziu.

Wracając do domu, nie mogłem przestać myśleć o jej słowach. Dla mnie mandarynka to po prostu owoc, który kupuję bez zastanowienia. Dla Jadzi była symbolem nadziei, marzeniem o lepszym życiu. I z całego serca życzyłem, aby kiedyś mogła zaparzyć swoją herbatę z mandarynkami we własnym domu.

Idź do oryginalnego materiału