Obawiał się, iż nie rozpozna jej. Ostatni raz, gdy Igor Kowalski widział Jadwigę, mieli po piętnaście lat, a teraz już trzydzieści. W wyobraźni snu rozważał, jak może wyglądać w tym małym miasteczku na Dolnym Śląsku, w Kaliszu.
Na pewno ma troje dzieci i mężaalkoholika pomyślał gniewnie.
Zdziwienie, iż gniewa się na Jadwigę, nie miało sensu, bo to on wyjechał, a nie ona.
Spotkali go tak, jakby był sławnym aktorem, a on poczuł się nieco niezręcznie. Jadwiga nie pojawiła się wśród innych absolwentów, co Igor uznał za lepsze głupia nostalgia, nie potrzebuje już tej Jadwigi!
A jednak zobaczył ją.
Miała smukłe dłonie z niebieskimi żyłkami, twarz drobną niczym liska, puszyste jasne włosy, zawsze krótko ścięte, leżały jak zgnieciony dmuchawiec. Igor uznał ją za niezwykle piękną i kiedyś niechcący wypowiedział:
Jaka Jadwiga piękna
Jego kolega ze szkoły, Paweł Gubański, roześmiał się i rzucił:
Ty to masz talent! Patrz na Annę Archanową ma długie włosy i gładką skórę. A Jadwiga jest blada i pokryta pryszczami jak ćma.
Na twarzy Jadwigi rzeczywiście były drobne pryszcze, ale Igor sądził, iż nie psują jej urody. Z przyjacielem przyznał się:
No tak, chyba masz rację.
Nie wiedział, jak zaprzyjaźnić się z Jadwigą; dziewczyny już nie rozmawiają z chłopakami tak jak dawniej, a kiedy sam podchodzi i zaczyna gadać, pierwsza Anna Archanowa zaczyna drwić z narzeczonych i panien.
Pomysł podrzucił Paweł, kiedy zaprosił wszystkich chłopaków na urodziny. Jego mieszkanie nie było tak duże jak Igors, ale ciasno i wesoło matka Pawła wymyślała dla nich zagadki, a potem grali w transformery, które podarowali koledzy, a największy był Igor.
Mamo, powiedział w przeddzień urodzin, mogę zaprosić całą klasę?
Całą klasę? zdziwiła się matka. Gdzie ich postawimy?
Proszę, mamo!
I tak i tak nie przyjdą, wtrącił z innego pokoju tata. Zróbcie bufet, niech się huczy, nie przy stole muszą siedzieć.
A rodzina?
Na inny dzień, zaproponował ojciec spokojnie. Tylko nie zapomnijcie o serwetkach i siedmiu daniach
W ten sposób postanowiono. Igor bał się, iż Jadwiga odmówi i nie przyjdzie, zwłaszcza iż nie będzie miała pieniędzy na prezent. Wszyscy wiedzieli, iż pochodzi z licznej rodziny, matka jest bibliotekarką, ojciec pijak, słodycze widzi tylko przy świętach, a kurtki wypożycza od starszej siostry.
Kiedy więc podszedł do Jadwigi, by zaprosić ją na urodziny, wyszeptał:
Czy mogłabyś narysować mi okładkę płytki?
Jadwiga nie zrozumiała, więc Igor wyjaśnił, iż piesek o imieniu Pączuszek rozerwał okładkę, a ona ma tylko białą, a mu się nie podoba.
A nie macie magnetofonu? spytała nieufnie, bo wszyscy wiedzieli, iż ojciec Igora prowadzi sieć restauracji w Kaliszu i w domu mają najnowszy sprzęt, nie stare gramofony.
Mamy, odrzekł Igor. Ale kocham słuchać winyli, więc narysujesz?
Jadwiga dostała piątkę z rysunku, a jej prace wisiały nie tylko w szkole, ale i na wystawach okręgowych.
Dobrze, narysuję, zgodziła się.
W dniu urodzin, gdy połowa chłopaków grała na konsoli, a druga połowa oglądała film na wideomagnetowidzie, Igor pokazał Jadwidze, Michałowi i dwóm dziewczynom, które wciąż za nimi przyciskały się, odtwarzacz i płyty. Słuchał różnej muzyki, ale najchętniej Beatlesów, tak jak tata, a to właśnie płyta ich albumu została rozerwana przez Pączuszka.
Jadwiga najpierw się nudziła odtwarzacz nikogo nie zachwyci, choćby jeżeli nietypowy ale gdy włączyła się muzyka, zamieniła się w nitkę, wyciągnęła się i słuchała skupiona, jakby grał marsz. Michałowi znudziło się, odszedł do konsoli, dziewczyny zaczęły dyskotekę. W pokoju tłoczyli się inni, kręcili się i dręśli jak porażone prądem, a Jadwiga siedziała na skraju swojego łóżka, nie ruszając się.
Kilka dni po urodzinach podeszła do Igora i zapytała:
Czy mogłabyś pożyczyć mi płytę? Obiecuję, iż będę ostrożna!
To tatowy, odparł Igor. Nie wolno ich nikomu oddawać. Ale możesz przyjść do mnie i posłuchać, kiedy chcesz.
Trochę niewygodnie, zawstydziła się Jadwiga.
Niewygodne to noszenie spodni na głowę i spanie na półce, kołdra spada, sparodiował Igor, naśladując ojca. Reszta jest wygodna, więc przychodź, nie myśl.
Tak zaczęła się ich przyjaźń, najpierw zawiązana wspólną miłością do legendarnego zespołu, potem już samodzielna, bez podstępów i sztuczek.
Igorze, naprawdę chcesz z tą dziewczyną? nie mogła uwierzyć matka. Ona milczy, patrzy w usta i kiwa na każde słowo. Rozumiem, iż panowie lubicie takie, ale to już przesada. Co macie wspólnego, ona jest biedna! Sławny, mówili, iż trzeba ją od dziecka adekwatnie wychować! krzyczała, proponując przejście do liceum.
Mamo, nie chcę jechać na drugi koniec miasta, jęczał Igor. Szkoła jest dobra, nauczyciele w porządku, a moja nauczycielka powiedziała, iż mam piękne wymowy i bogaty zasób słów, nie w każdej szkole tak dają.
Matka już nie raz wspominała liceum, a Igor nie chciał przechodzić, nie tylko z powodu Jadwigi, ale i dlatego, iż naprawdę lubił swoją szkołę.
Niech mu głowę kręci, odparł tata, sprawa młodzieńcza.
Nie kręcę!
Igor się rozzłośćował, usiadł się, usłyszał, jak jego uszy się zarumieniły, co go jeszcze bardziej przygnębiło.
Jednak ten spór zapewnił mu prawie rok wolności; choć matka przewracała oczami, gdy przyprowadzał do domu Jadwigę, przestała już mówić o liceum. W dziewiątej klasie matka kiedyś weszła do pokoju, gdy on studiował krzywizny sylwetki Jadwigi, i wtedy wszystko się stało.
Na początku Igor pomyślał, iż to przelotny kaprys, bo gdy Jadwiga uciekła do domu, matka nic nie powiedziała. Wieczorem wrócił ojciec, cisza. Po trzech dniach ojciec oznajmił:
Ruszamy do Warszawy.
Jak do Warszawy? nie zrozumiał Igor.
Rozszerzam biznes, otwieram restaurację w stolicy. Ty też się przygotuj, nie tu ucz się, a w Warszawie, wiesz, konkurencja, trzeba się przygotować. Znalazłem już liceum i korepetytorów.
Nie pojadę, powiedział Igor.
A gdzie się schowasz?
Na naprawdę nie było gdzie. Jadwiga, gdy dowiedziała się, płakała; on obiecał, iż dokończy szkołę i przyjedzie po nią. Jadwiga westchnęła doroslejąco i mruknęła:
Nigdy już nie wrócisz
Na pożegnanie podarował jej tę samą płytę, do której narysowała okładkę, przy której po raz pierwszy się pocałowali.
Wszystko to oczywiście pochodziło z pomysłu matki, na co Igor się rozgniewał, a także na ojca. W dziesiątej klasie kolega wyjechał na studia do Londynu i powiedział ojcu:
Ja też chcę do Londynu.
Matka zapłakała, krzyczała, iż nie pozwoli mu iść samemu. Igor wiedział, iż ma starszego brata, który zmarł w wieku roku z powodu wrodzonej choroby serca, a potem matka długo nie mogła zajść w ciążę, więc rozumiał jej lęk przed utratą, choć czuł pewną złośliwą satysfakcję.
W Londynie podobało mu się wszystko zwiedzał miejsca swoich idolów, zapalił papierosa, zmienił fryzurę, zmieniał dziewczyny co tydzień. Chciał zapomnieć Jadwigę, wybierając zupełnie inny typ każda z nich gwałtownie go nudziła.
Po powrocie do Polski pomagał ojcu w restauracjach. Do tego miał już dwa przynajmniej dłuższe związki: z Greczynią, która przypinała się do niego jak kleszcze, i z angielską studentką Jane, bladą jak mgła, z puszystymi jasnymi włosami.
Matka, gdy tylko wrócił, zaczęła szukać mu odpowiednich żon, a Igor przestał wracać do domu, zamieszkując w mieszkaniu, które ojciec podarował mu na osiemnaste urodziny. Matka dzwoniła, a Igor nie podnosił. Ojciec namawiał go, by był łagodniejszy, a on odpowiadał:
Chciała, żebym był sukcesem? Stałem się nim. Nie wyjdzie mi z nią wziąć w małżeństwo, niech to sobie zapisze na nos.
Kiedy Michał napisał, Igor nie od razu rozpoznał, kto to, bo awatar nie pasował do wspomnienia. Gdy się wyjaśnili, Igor się ucieszył i zgodził się przyjechać na zjazd absolwentów, choć nie był już uczniem.
Patrzyła na niego z uśmiechem, nie złościła się, w przeciwieństwie do niego samego.
Cześć, wymamrotał. Nic się nie zmieniłaś.
To była prawda Jadwiga wciąż była szczupła, blada, z niebieskimi żyłkami w dłoniach. Tylko włosy były dłuższe.
Od tego momentu Igor przestał zauważać innych. Rozmawiali i rozmawiali. Jadwiga naprawdę była zamężna, ale już rozwiedziona, a jej jedyne dziecko dziesięcioletni syn, również o imieniu Igor siedziało obok niej. Gdy usłyszał własne imię, zbladł, ale przyznano mu, iż jest miło.
Jedź ze mną, nagle rzekł, rozumiejąc, jak głupio to brzmi. Zabierz syna, jedźmy, w Warszawie jest lepiej niż tu.
Zostałaś marzycielem, westchnęła.
Czy to znaczy nie?
Jadwiga nie odpowiedziała, tylko ruszyła w stronę domu. On nie mógł jej zatrzymać, nie znalazł słów, by namówić.
A ja przyjadę z tobą, uśmiechnęła się Archanowa. W jakim hotelu się zatrzymałeś?
W Centralnym, oczywiście.
Pozwól, iż cię odprowadzę, powiedziała figlarnie.
Igor nie pytał, zadzwonił po taksówkę i wyjechali.
Gdy zapukali w drzwi, pomyślał, iż to sprzątaczka lub coś podobnego, zdziwił się, iż tak późno. Może pomyliliśmy się, pomyślał.
Na progu stała Jadwiga, w tym samym sukni, włosy spięte w kucyk, nozdrza napuchnięte z gniewu.
Gdzie ona?
Kogo?
Archanowa! Najpierw męża porwała, a teraz ciebie chce?
Igor roześmiał się.
Nie ma żadnej Archanowej. Chcesz sprawdzić?
Odsunął się, Jadwiga weszła do pokoju, rozejrzała się, uspokoiła i usiadła na krześle.
Zadzwoniła do mnie Yulka i powiedziała, iż wyjechaliście razem.
Zawoziłem ją taksówką do domu, jak prawdziwy dżentelmen, i to wszystko.
I nie pocałowaliście się?
Podniósł ręce i żartobliwie odpowiedział:
Nie winny!
Co to? Ma usta wybujałe i coś jeszcze.
Nie przyjechałem po to, odparł Igor.
To po co? Po to, by się znowu spotkać po piętnastu latach, przypomnieć obietnicę?
A ty czekałaś?
Czas leci! Zapomniałaś mnie już następnego dnia!
No i super, i ja cię nie pamiętałem długo.
To idę już?
Idź. Tylko najpierw posłuchajmy płytę?
Płytę?
TakW ciszy pokoju wirującej melodii ich dłonie złączyły się ponownie, rozpalając wspomnienia, które nigdy nie miały istnieć.












