W internecie coraz większą popularność zyskują filmiki pokazujące prawdziwe oblężenia na polskich stokach narciarskich. Szczyrk, Białka czy Zieleniec to miejsca, która z pewnością przyciągają wielu entuzjastów tego sportu. Jak ma się jednak sytuacja w nieco mniejszych i mniej popularnych ośrodkach?
REKLAMA
Kolejki nie miały końca! Godzina stania i dalej jesteśmy w tym samym miejscu
jeżeli łudzisz się, iż na mniejszych stokach narciarskich sprawa wygląda inaczej i chętnych do zimowego szusowania będzie mniej, muszę cię rozczarować. W miniony weekend wybrałam się na stok narciarski do Kasiny i to, co to zobaczyłam, zupełnie mnie zszokowało.
Choć jest on znacznie mniej popularny od kultowych, górskich ośrodków, nie oznacza to, iż chętnych będzie mniej — wręcz przeciwnie!
Tłumy na polskich stokach fot. archiwum prywatne/MP
Już z parkingu można było zobaczyć, iż kolejka po karnet zawija się kilkukrotnie. Choć ta jednak idzie stosunkowo sprawnie i w 1,5 godziny możemy w końcu dostać upragnione wejście, o tyle jeżeli planujemy dodatkowo wypożyczyć sprzęt, musimy nastawić się na kolejne... 2 godziny czekania.
Zadania nie ułatwia nam również piętrząca się kolejka do wyciągu, w której czas oczekiwania również nie należy do najmniejszych.
Tłumy nie tylko w Polsce. Entuzjaści zimowych sportów w szoku
Jak się jednak okazuje, tłumy na stokach narciarskich to problem nie tylko polskich stoków. W pobliskiej Słowacji, na Chopoku kolejki również nie rozpieszczają przyjezdnych.
W sieci zobaczyć możemy wiele nagrań pokazujących prawdziwe tłumy stęsknionych za zimowym szusowaniem narciarzy i snowboardzistów.