Jestem tak wymęczona tymi zabiegami na mojej prawej łapie, wykonywanymi samodzielnie – wszystkie opisałam w poprzedniej notce, iż nie wiem, czy uda mi się dziś skończyć tę aktualną, a z publikacją bankowo zaczekam do jutra.
Nie zanosi się na długi wpis, planuję jedynie kilka krótkich zdań, żołnierski raport z placu boju, ale i na to brakuje mi sił, choć do północy jeszcze godzina i normalnie rozsadzała by mnie energia.
Dziś nie ma o tym mowy, kolacja, browarek i film, już choćby nie pamiętam, co wybrałam w oczekiwaniu na 4 sezon „Yellowstone„. Niesamowicie mnie ten serial jara, z dziką rozkoszą powtórzyłam sobie sezon trzeci, powoli smakując każdy odcinek, ale i tak chyba za szybko, bo do premiery czwartego zostało kilka dni.
Więc dobrze.
Obrzęk.
Ostatnia wizyta w Klinice na zadupiu. Doprowadzona do ostateczności tłumaczę dziewczynie, która zabieg wykonuje, iż chyba najlepiej byłoby zachowywać kierunek działań od palców do ramienia i przez łopatkę, bo to logiczne, jeżeli zastoiny są w dłoni… należy pomóc chłonce trafić tam, gdzie trzeba, ułatwić jej przepływ… dziewczyna, masując uparcie tam i z powrotem odpowiada, iż jak się tak rozmasuje, to chłonka ruszy i sama popłynie, tam gdzie trzeba.
Uciekam się do obrazowego porównania, iż z wyciętymi pachowymi węzłami chłonnymi to trochę tak, jakby zepsuł się silnik w łodzi i ta stanęła na środku mulistego jeziora. Ten drenaż to takie zastępcze wiosłowanie, ale nie pomoże, jak część wioślarzy będzie wiosłować w jednym, a część w przeciwnym kierunku.
Odpowiedź nie pada, ale chyba moje tłumaczenie poskutkowało, bo dziewczyna już do końca zabiegu prowadzi głowicę tego drenażowego ustrojstwa w jednym, poprawnym kierunku.
Ale co z tego?
Skutki zabiegów są mizerniusie.
Jak już wspominałam, faktycznie, wydaje się, iż uległ zmniejszeniu obrzęk nad i pod łokciem, podobnie taki spory fałd z boku/tyłu żeber, który nazywałam żartobliwie zastępczym cyckiem, ale to musi obejrzeć Elutka, jak wróci z ferii, bo może to jedynie złudzenie. Poza tym, jeżeli rzeczywiście zaszły tu zmiany na lepsze, to raczej przypisałabym je swoim porannym i wieczornym mozolnym działaniom, po których lewa, przeforsowana dłoń nadaje się do wymiany nową, tak mocno mam obolale i opuchnięte stawy.
A bania na prawej trwa sobie w najlepsze, nadgarstek też wyraźnie grubszy od lewego.
Póki co postanowiłam odpuścić tą całą mechaniczną, drogą fchuj endermologię, działam 2 razy dziennie tym, co mam. Planuję kupić sobie taki ręczny elektryczny masażer, może identyczny, jak ten, który wypożyczyła mi Elutka, może jakiś lepsiejszy, jest tego w cholerę na allegro nawet, ale tu w wyborze tylko ona może mi pomóc.
A w próby dodzwonienia się na Jakubowskiego, do lekarzy, w sprawie terminu operacji ucha i czy to w ogóle w tej sytuacji aktualne, muszę włożyć więcej cierpliwości, bo jak na razie bez efektu.
Może trza tam po prostu jechać?
Generalnie dłoń lepiej wygląda rano, tuż po obudzeniu i po moim jeszcze łóżkowym szczypanym masażu, czyli próbach uchwycenia wałeczka limfy i poprowadzenia go od palców poza nadgarstek. Jest to bolesne i dla masowanej dłoni i dla tej masującej, dla tej drugiej szczególnie, podczas każdego łapanie i ściskania fałdu skóry odnoszę wrażenie, iż z bólu coś mi pęka w śródręczu, choć wcale nie robię tego mocno, nie – ta dłoń po prostu krzyczy, iż ma dość.
W ciągu dnia gwałtownie następuje pogorszenie, obrzęk rośnie, ale wykonuję jeszcze całościowy masaż od czubków palców przez ramię do pasa, choćby niżej, włączając tą kanciastą piłkę i chińską gumowa bańkę, wszystko dwukrotnie w ciągu dnia, do wieczornych działań dodając elektryczny masażer.
No i obserwuję tę amplitudę wahań obrzęku, czy aby nie obniżył się poranny poziom „startu” albo nie spadło choć trochę maksimum.
Pogodziłam się z myślą, iż ta walka to nie kwestia dni, ale tygodni, może miesięcy.
I chuj z tym, trudno.
Czasem myślę, iż chyba za dużo nawywijałam w życiu, skoro teraz los tak mi dopierdala, częściej jednak, iż dopierdala mi, bo wierzy, iż wezmę to na klatę, iż sobie poradzę.
Zrobię co mogę, żeby go nie zawieść.
więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/po-raku/