IGNORANT
Kiedy odpoczywałem na parkowej ławce, dumając o swoim niezbyt skomplikowanym życiu, podszedł do mnie IGNORANT ZUPEŁNY, który oczywiście nie wiedział, iż jest ignorantem, tylko czuł się najmądrzejszym z mądrych.
Przysiadł się, nie pytając o moją zgodę, zmusił do rozmowy o wszystkim i o niczym. Nieśmiało odbijałem piłeczki z pustymi argumentami; żadna nie trafiała z powrotem do jego żelaznej pewności.
Trwało to z godzinę, może dwie. Wreszcie nie wytrzymałem.
- Nie musi pan iść na obiad? - spytałem dobitnie.
- Już jadłem - odparł ignorant. - Powinien pan wiedzieć, iż obiad powinno się jeść jak najwcześniej. Wtedy najzdrowiej dla psychiki…
I chciał pouczać dalej.
Wstałem.
- To ja pana posłucham. Idę na obiad.
I zostawiłem go, gadającego do siebie…




