KAJAK
Po długiej i raczej nudnej, dyskusji z moim przyjacielem o istocie CZASU, śniło mi się, iż płynę samotnie na składanym kajaku po rwącej rzece. Pomagałem jej, wiosłując ochoczo, kiedy nagle usłyszałem szum, potem ciągły grzmot i z przerażeniem ujrzałem, iż zbliżam się do śmiercionośnego wodospadu, potężnego jak Niagara.
W panice zacząłem wiosłować do tyłu,
wytężając wszystkie siły i powoli zneutralizowałem wartki bieg rzeki. Stałem w
miejscu, ale czułem, iż długo tak nie wytrzymam. Ręce mi mdlały.
Na
wysokim, skalistym i niedostępnym brzegu dostrzegłem kątem oka przyjaciela.
Machał do mnie ręką.
- A nie mówiłem?! Istniejesz tylko w czasie
teraźniejszym. Wiosłuj, wiosłuj! Niagara daleko! - krzyczał.
A więc wiosłowałem, ale – na Boga – nie pamiętam,
jak długo…