DWA SNY
Zamiast księciem w zamku nad Loarą, jak w jakimś niedalekim śnie, byłem chłopem pańszczyźnianym w kurnej chacie, mieszkając tam z brzydką żoną i sześciorgiem usmarkanych dzieci. Mój dziedzic-sadysta karał mnie co drugi dzień chłostą, a do tego przez cały czas wisiała groźba ataku okrutnych Tatarów, którzy łapali ludzi w jasyr. Właśnie nadciągali, pohukując, kiedy nagle przeniosłem się do snu, powtarzającego się mniej więcej raz w miesiącu…
To był świat pełen klatek. Też niezbyt
wesoły. Jedna klatka – dla ludzi pięknych, druga – dla brzydkich. A te klatki
obok innych. Osobne klatki dla mądrych, dla głupich, dla leniwych, dla
pracowitych, dla pijących, dla abstynentów, dla lewicowców, dla prawicowców,
dla erotomanów, dla ascetów. Klatek bez liku!
I ja – biegający od jednej klatki do
drugiej. Nikt mnie nie wpuszczał. Musiałem żyć na wolności…