Śnieżynki lecą na spotkanie
Po dwudziestu latach wspólnego życia w wielu rodzinach pojawiają się napięcia. Katarzynę i Jacka także to nie ominęło.
Dwadzieścia lat z Jackiem, tyle przeszliśmy, wychowaliśmy syna Michała, teraz studiuje. Powinnam zadzwonić, jak mu się wiedzie samodzielnie myślała Katarzyna, otulając się kocem w fotelu.
Ich syn od dziecka był uparty jak ona. To ułatwiało im porozumienie, bo widziała w nim swoje odbicie. Choć marzyła o dwójce dzieci, nie zdecydowali się na drugie. Życie bywa trudne, a teraz była pewna, iż podjęli słuszną decyzję.
Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, a na czwartym urodził się Michał. Na szczęście pomogła mama, więc nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Razem z Jackiem skończyli studia.
Nie od razu było łatwo. Brakowało pieniędzy, ale z czasem, jak mówią: przeszło jak po grudzie.
Jacek załapał się do dużej firmy na prestiżowe stanowisko i piął się po szczeblach kariery. Teraz jest zastępcą dyrektora. Katarzynie nie było dane tak wysoko zajść, ale i nie dążyła do tego. Pracowała jako zwykła menedżerka w innym biurze.
Jacek od razu postawił sprawę jasno:
Mógłbym ci załatwić pracę u nas, ale nie chcę, żebyśmy razem pracowali. Wojtek wziął żonę do firmy, a teraz w domu same kłótnie. Zazdrości mu choćby sprzątaczki.
Jacku, rozumiem odparła. Praca to praca, rodzina to rodzina. Też tak myślę.
Jacek był poważnym mężczyzną. Nie uganiał się za kobietami, choć, jak każdy, lubił piękne twarze. Żonie nie zdradzał, co najwyżej pozwalał sobie na niewinne flirty. Katarzyna bywała zazdrosna, czasem wybuchała.
Teraz siedziała w fotelu, patrząc w ekran telefonu, na którym uśmiechało się znajome, trochę nieogolone oblicze Jacka.
Uśmiecha się, a mnie boli myślała. Żeby choć zadzwonił. Czuję się samotna, a wszystko przez tę dumę. Mogłam przecież złagodzić sytuację, ale nie potrafiłam.
Pół roku temu Jacek powiedział:
W firmie będzie impreza z okazji jubileuszu. Szef kazał przyprowadzić żony i mężów. Więc, żono, szykuj się…
Jacku, muszę kupić nową sukienkę! zawołała.
No dobrze, kiedy?
W weekend pojedziemy do galerii.
Sukienkę wybrała elegancką, aż Jacek oniemiał, gdy ją ujrzał.
Kasia, ależ ty jesteś piękna! zachwycił się.
A myślałeś! zaśmiała się dumnie.
Teraz, wspominając tamtą imprezę, widziała tylko jedno: Jacka tańczącego z koleżankami z pracy, szczególnie z księgową Agnieszką w obcisłej czerwonej sukience. Śmiała się, szeptała mu coś do ucha, a on odpowiadał śmiechem.
Jacek zostawiał ją ze swoim przyjacielem Wojtkiem, który był po rozwodzie. Owszem, zapraszał ją do tańca, pytał, czy jej się podoba, ale ona tylko kiwała głową, czując, jak coś ją gryzie od środka.
Po powrocie do domu, gdy zmyła makijaż, wybuchnęła:
Nie podobało mi się, jak się zachowywałeś! Ciągle zostawiałeś mnie z Wojtkiem, który gadał bez końca!
A może miałem cały wieczór stać przy tobie i uciekać przed kobietami, które chciały ze mną zatańczyć? To one częściej mnie zapraszały!
Tak odparła prowokacyjnie, czując, iż przesadza, ale nie mogła się powstrzymać. Wolałabym to, niż patrzeć, jak tańczysz z tą Agnieszką!
Kasia westchnął Jacek mam dość twojej zazdrości. Twoje pretensje, hysterie Zachowujesz się jak paranoiczka.
Lepiej być paranoiczką niż kobieciarzem!
W takim razie chyba potrzebujemy chwili odpoczynku od siebie.
Katarzyna odwróciła się do okna, powstrzymując łzy. Duma nie pozwoliła jej powiedzieć, iż go kocha i boi się go stracić.
Ja też tak myślę wyrzuciła z siebie.
Za oknem zaczęła się burza, błyskało, grzmiało.
Następnego dnia Jacek spakował rzeczy i wyszedł. Katarzynie chciało się wyć.
Wieczorami rozmyślała:
Może powinnam częściej mówić Jackowi, iż go kocham? Może mniej zazdrościć, więcej ufać? Przecież nigdy nie wierzyłam, iż mógłby mnie zdradzić. Nie powinnam była zgadzać się na rozstanie. Teraz widzę, iż to nie była chwilowa przerwa, ale początek końca.
Zrozumiała to dopiero teraz, patrząc wstecz.
Nowy Rok zbliżał się wielkimi krokami. Katarzyna patrzyła, jak za oknem spadają płatki śniegu. zwykle wiatr porywał je w locie, ale dziś opadały łagodnie.
Telefon zadzwonił w jej dłoni. Dzwoniła matka.
Kasiu, córeczko, jak się macie?
Wszystko w porządku skłamała.
Z ojcem czekamy na was w Nowy Rok. Michał też niech przyjedzie! Nie chcemy łamać tradycji.
Katarzynie podobało się świętowanie w domu rodziców, w małej wiosce u podnóża gór. Z Jackiem jeździli na nartach, pili herbatę przy kominku, siedząc na niedźwiedziej skórze, którą ojciec zdobył nie wiadomo gdzie. Oglądali stare filmy i objadali się matczynymi pierogami.
Rozłączyła się, czując niepokój. Rodzice nie wiedzieli, iż z Jackiem mieszkają osobno.
Może zadzwonię do niego? pomyślała niepewnie.
W końcu się odważyła.
Cześć, Jacek szepnęła.
Cześć odpowiedział życzliwie.
Mama dzwoniła. Czekają na nas na święta Nie powiedziałam im o nas.
Ja też nie mam nic przeciwko wyjazdowi odparł. Ale co im powiemy?
Nic. Nie chcę psuć im świąt. Udawajmy, iż wszystko gra.
Dobrze zgodził się.
Więc umówieni. Muszę jeszcze kupić prezenty.
Mogę ci pomóc zaproponował niespodziewanie.
Spotkajmy się za dwa dni pod galerią.
Serce waliło jej jak młot. Ostatni raz widziała Jacka pół roku temu, gdy wychodził.
Spotkali się, wpatrując się w swoje twarze, wymieniając uśmiechy.
Jak się masz? zapytał.
Jakoś.
Wybrali prezenty dla rodziny i syna. KatarzynaKiedy Jacek odprowadził ją do domu i stanął w progu, Katarzyna wyciągnęła rękę, a on wziął ją w dłonie i szepnął: „Może czas przestać udawać i po prostu zacząć od nowa?”