Smutna historia grobowca

szaryburek.pl 1 rok temu

Od wielu lat zwiedzam opuszczone obiekty. Zdarza się, iż trafiam do budynków, które naprawdę robią duże wrażenie. Niektóre z nich są odrestaurowywane i dostają drugie życie. Inne, choć są w ruinie, ktoś zabezpiecza. Zdarzają się też takie miejsca, jak to zapomniane przez świat mauzoleum, dla którego niestety nie ma już ratunku. Stoi samotnie od wielu lat w szczerym polu i z dnia na dzień popada w coraz większą ruinę. Jego los już od dawna jest przesądzony, smutne to, ale prawdziwe. Jakiś czas temu w internecie przypadkowo natknąłem się na zdjęcia z tego obiektu, postanowiłem go odszukać i dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat.

W malutkiej wsi Igły, położonej w woj. pomorskim, pośrodku pól uprawnych na lekkim wzniesieniu, stoi sobie ruina kaplicy z XIX w. w tej chwili nie ma do niej żadnej drogi dojazdowej, ponieważ wszystko dookoła zostało po prostu zaorane. Dawniej przy kaplicy znajdował się cmentarz ewangelicki, rosły tu też drzewa i cały teren był otoczony wysokim żywopłotem. Dziś po cmentarzu nie ma już śladu tak jak i po wysokich drzewach i żywopłocie.

Kaplica kiedyś miała podwójne zabezpieczenie, kratę i piękne drewniane drzwi. Wewnątrz znajdował się ołtarz z figurką Matki Boskiej, natomiast w dole pod podłogą spoczywało siedem metalowych trumien i jedne zabalsamowane zwłoki.

W „Gazecie Malborskiej” z 1997 r. która opublikowała artykuł na temat tego grobowca, można przeczytać wypowiedzi jednej z mieszkanek wsi: „Zdaniem starszej pani, matki gospodarza, miejsce to ma 120, może 130 lat. Faktycznie było cmentarzem niemieckiej rodziny, mającej na tym terenie szereg gospodarstw. Jeszcze przed Wielkanocą w 1997 r. dach kaplicy zwieńczały dwa metalowe, ciężkie krzyże, jak wspominają rozmówcy, któregoś dnia przyszło kilku młodych ludzi i je zdemontowali — zaczęliśmy do nich krzyczeć, mimo iż kaplica jest kilkaset metrów od naszego domu, przestraszyli się, rzucili krzyże w krzaki, ale my już ich nie widziałyśmy, pewnie jednak trafiły gdzieś na złom…”.

W dalszej części artykułu w „Gazecie Malborskiej” czytamy: „Ja to już z piętnaście lat tam nie byłam, bo i po co tam chodzić, W końcu to cmentarz — mówi mieszkanka wsi. Miał się nim opiekować mieszkający najbliżej gospodarz, ale po efektach widać, iż niezbyt się do powierzonej mu roli przyłożył. W 1995 r. byli we wsi potomkowie dawnych właścicieli, oglądali, kiwali głowami, ciężko im było patrzeć na groby przodków. Wracać choćby chcieli, ale w dawnej siedzibie przez pięćdziesiąt lat panowały rządy PGR-u, a i odzyskanie pozostawionego mienia jest dziś praktycznie niemożliwe. Obiecali jeszcze kiedyś przyjechać. Choć kto wie, czy nie odstraszył ich zastany tu widok.”

W środku mauzoleum rosną wysokie krzaki i brakuje całego dachu.

O tej porze roku roślinność nie jest już tak bujna, jak latem, więc postanowiłem, iż zejdę na dół i zrobię kilka zdjęć. Zauważyłem, iż walają się tam puste butelki po alkoholu, stare znicze i… ludzkie kości.

Jak widać, stojące w samotności mauzoleum pozostawione same sobie jest już mocno zdewastowane. W wyniku działalności złomiarzy usunięte zostały praktycznie wszystkie elementy metalowe, jakie znajdowały się w grobowcu. Zabalsamowane ciała zostały wywleczone, a cynowe trumny rozkradzione. Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość w tym obiekcie, zniknęło. Smutne jest to, iż nikt nie potrafi zabezpieczyć walających się w grobowcu kości.

Idź do oryginalnego materiału