Włoskie media w poniedziałek 21 kwietnia poinformowały o tragicznym zdarzeniu, do którego doszło na lotnisku w Alghero na włoskiej Sardynii. Jednak szczegółów tego zdarzenia na razie nie poznaliśmy.
Śmierć Polaka na pokładzie Ryanaira. Miał lecieć do Bratysławy
Przed lotem z zielonej i spokojnej Sardynii nikt się nie spodziewał, iż na oczach dziesiątek pasażerów stoczy się walka o życie 60-letniego obywatela Polski. Samolot Ryanaira z Alghero na Sardynii we Włoszech miał wystartować w Poniedziałek Wielkanocny o godzinie 15:20. Zgodnie z planem załoga zajęła swoje pozycje, a obsługa lotniska rozpoczęła boarding. Samolot chwilę po godzinie 17:00 miał bowiem lądować w Bratysławie, stolicy Słowacji.
Kiedy kolejni pasażerowie zajmowali swoje miejsca, Polak miał nagle źle się poczuć. O pogarszającym się stanie 60-latka została poinformowana załoga samolotu. Jak podaje włoski serwis castedduonline.it, mężczyźnie natychmiast została udzielona pierwsza pomoc.
Mimo szybkiej reakcji ze strony załogi Ryanaira życia 60-letniego turysty nie udało się uratować. Na razie nie wiadomo, jaka była przyczyna jego zgonu. Warto jednak dodać, iż zachorowanie jeszcze na lotnisku nie należy do częstych. Problemy np. z sercem, zdecydowanie częściej zgłaszane są już podczas lotu.
Samolot Ryanaira miał trzy godziny opóźnienia
Śmierć turysty z Polski i wcześniejsza walka o jego życie sprawiły, iż samolot Ryanaira lecący z Sardynii miał duże opóźnienie. Jak wskazuje serwis Flightradar24, maszyna, która miała wystartować o 15:20, ostatecznie z ziemi oderwała się o 18:07.
Lot numer FR8226 trwał niespełna dwie godziny. Jak pokazuje system, maszyna w Bratysławie wylądowała kilkanaście minut przed godziną 20:00.
