Śmiech pomimo bólu

newsempire24.com 1 dzień temu

Śmiech przez łzy

Wanda Kowalska postawiła przed wnuczką talerz z pomidorową i usiadła naprzeciw, uważnie obserwując, jak Kasia drewnianą łyżką rysuje wzorki na złocistej powierzchni zupy.

— Nie smakuje? — zapytała babcia, choć dobrze znała odpowiedź. Wnuczka krzywiła się przy każdym łyku od kilku dni.

— W porządku — burknęła Kasia, nie podnosząc wzroku. — Tylko nie jestem bardzo głodna.

— Aha, nie głodna — przeciągnęła Wanda. — A wczoraj widziałam, jak grzebałaś w lodówce. Szukałaś tych mrożonych pierogów, bo? Te, które specjalnie kupiłam?

Kasia westchnęła i odłożyła łyżkę.

— Babciu, no co ty znowu zaczynasz? Mówiłam, iż wszystko w porządku. Po prostu padam po pracy, zero apetytu.

— Padam, powiada… — Wanda pokręciła głową. — W twoim wieku ja po zmianie w fabryce jeszcze warzywa podlewałam, pranie manualnie prałam, prasowałam. A ty cały dzień przed komputerem siedzisz i zmęczona.

Wnuczka gwałtownie wstała od stołu, talerz zadźwięczał.

— Wiesz co, babciu? Mam już dość! Codziennie to samo. Albo zupa nie taka, albo praca nieodpowiednia, albo chłopacy ci nie pasują. Serio, mam dosyć!

— O, jak się teraz do starszych odzywa! — oburzyła się Wanda. — Matka cię tak wychowała?

— Matka mnie w ogóle nie wychowywała! — wyrzuciła z siebie Kasia i natychmiast zakryła usta dłonią.

Zapadła cisza. Wanda powoli wstała, zaczęła zbierać naczynia. Ręce lekko się jej trzęsły, ale głos miała spokojny:

— Rozumiem. Więc to ja we wszystkim winna. I to, iż wzięłam cię po rozwodzie rodziców — też źle. I to, iż karmię, piorę — też niedobrze.

— Babciu, nie to miałam na myśli… — zmieszała się Kasia.

— A co? — Wanda odwróciła się i wnuczka zobaczyła, iż babcine oczy lśnią od łez. — Że jestem starą pierdzą, co ci życie zatruwa? Pewnie tak jest. Młodym z dziadami ciężko, rozumiem.

Kasia chciała coś powiedzieć, ale babcia już wyszła do kuchni. Słychać było szum wody i stukot garnków. Dziewczyna stała jak wryta, w końcu poszła do swojego pokoju.

Wanda myła naczynia i cicho płakała. Gorące łzy spływały do wody z mydlinami, a w piersi paliło od żalu. Czyżby naprawdę stała się ciężarem? Czy wszystko, co robi dla wnuczki, to tylko wtrącanie się?

Przypomniała sobie, jak trzy lata temu Kasia przyszła do niej z jedną walizką i zapłakanymi oczami. Rodzice się rozwodzili, ojciec odszedł do młodej sekretarki, matka sięgnęła po butelkę. Gdzie miała iść dwudziestoletnia dziewczyna? Oczywiście do babci. Wanda przyjęła wnuczkę bez pytań, oddała jej najlepszy pokój, gotowała, prała, dbała.

A teraz okazuje się, iż to wszystko było niepotrzebne? Że tylko irytuje swoją troską?

— Wanda Kowalska! — rozległo się z przedpokoju. — Jest pani w domu?

Babcia gwałtownie otarła twarz fartuchem i poszła otworzyć. W drzwiach stała sąsiadka, Helena Nowak, z paczuszką w rękach.

— Wpadłam tylko na chwilę — powiedziała, wręczając paczkę. — Wnuczka przywiozła z Wrocławia jakieś czekoladki zagraniczne. Pomyślałam, iż się podzielę.

— Dziękuję bardzo — Wanda wzięła paczkę. — Wnuczka na długo przyjechała?

— Na tydzień tylko. Praca nie pozwala. Ale jak tylko wpadła, od razu do babci! Kwiatki przyniosła, perfumy dała. Mówi: “Babciu kochana, tak się stęskniłam!” — Helena promieniała. — Taka radość!

Wanda kiwała głową i uśmiechała się, ale w środku wszystko się ściskało. U Heleny wnuczka kochana, wdzięczna. A u niej? Same pretensje i niechęć.

— A twoja Kasia jak? Wciąż w tej pracy? — dopytywała się sąsiadka.

— Pracuje, pracuje — pośpiesznie odpowiedziała Wanda. — Dobra dziewczyna, we wszystkim pomaga.

— No jasne, iż dobra! Taka ładna, mądra. Masz szczęście do wnuczki — uśmiechnęła się Helena. — No to lecę, jeszcze raz dzięki za czekoladki!

Gdy sąsiadka wyszła, Wanda oparła się o drzwi i zamknęła oczy. Jak bolesne było to kłamstwo, ta gra w szczęśliwą rodzinę! A przecież kiedyś naprawdę była z Kasi dumna, wszystkim chwaliła, jaka to wnuczka zdolna, jak pięknie rysuje…

— Babcia, kto był? — z pokoju wychyliła się Kasia. Miała winny wyraz twarzy.

— Helena Nowak. Czekoladki przyniosła — krótko odparła babcia.

— Słuchaj, może herbatę zrobimy? Z tymi czekoladkami? — Kasia podeszła bliżej. — Chciałam… przeprosić. Nagadałam głupot.

Wanda w milczeniu poszła do kuchni, zagotowała wodę. Kasia usiadła przy stole, rozłożyła czekoladki na talerzyku.

— Ładne — mruknęła. — W takich złotych papierkach.

— Wnuczka Heleny z Wrocławia przywiozła — zauważyła babcia, wyjmując filiżanki. — Dba o staruszkę.

Kasia zrozumiała aluzję i poczerwieniała.

— Babciu, no co ty? Ja też cię kocham, tylko… czasem mi się wydaje, iż się czepiasz. Jak dziś z tą zupą.

— Czepiam się? — Wanda odwróciła się. — A mnie się zdaje, iż się martwię. Schudłaś strasznie, blada jesteś. Może coś ci jest?

— Nie, nic mi nie jest. Tylko w robocie teraz gorący okres. Projekt trzeba oddać, wszyscy nerwowi.

Wanda nalała herbatę, usiadła przy wnuczce.

— A dlaczego mi nic nie mówisz? Dawniej opowiadałaś — o pracy, o koleżankach. Teraz milczysz jak zaklęta.

Kasia wzięła czekoladkę, obracała ją w palcach.

— Nie wiem… Myślałam, iż cię to nie interesuje. Przecież nie rozumiesz tych grafik komputerowych, projektowania…

— A spróbuj wytłumaczyć! — oburzyła się babcia. — Może coś zrozumiem. Nie jestem jeszcze tak zgrzybiała.

— Nie chodzi o to, babciu. Po prostu… — Kasia zamilkła, po czym westchnęła. — Wiesz, w robocie mam teraz problem. Przyszedł nowy szef, młody, ambitny. WszKasia objęła babcię mocno i szepnęła: “Dziękuję, iż zawsze jesteś przy mnie, choćby gdy jestem nieznośna,” a Wanda uśmiechnęła się przez łzy, czując, iż w ich małym świecie znów zapanowała harmonia.

Idź do oryginalnego materiału