W Białymstoku – mieście wojewódzkim – działają zaledwie dwie publiczne galerie sztuki współczesnej: Galeria Arsenał oraz Galeria im. Sleńdzińskich. Nie ma tam żadnej uczelni artystycznej, co zmusza młode osoby artystyczne do wyjazdu do większych ośrodków. Można by więc dojść do wniosku, iż na Podlasiu nie ma praktycznie żadnej społeczności artystycznej. Ta jednak jest, a choćby kwitnie – tylko nie tam, gdzie moglibyśmy się spodziewać.
Obok dwóch instytucji w Białymstoku działają miejsca, które powstały w odpowiedzi na najbardziej ludzką z potrzeb – potrzebę socjalizacji. Są nimi kluby osiedlowe, wciśnięte pomiędzy rozległe blokowiska i mniejszą zabudowę mieszkaniową. To małe ośrodki zrzeszające sąsiedzkie społeczności. Każdy może brać udział w organizowanych tam spotkaniach, warsztatach, zajęciach plastycznych czy tanecznych. Z otwartymi ramionami przyjmują każdą osobę, która jest lub chce być częścią ich społeczności.
Godzina Szumu #125 Tomek Pawłowski-Jarmołajew
W 2024 roku z inicjatywy Tomka Pawłowskiego-Jarmołajewa i Aleksandry Demianiuk powstał kolektyw Społem fest, zainspirowany tym właśnie fenomenem. Jesienią tamtego roku miała miejsce pierwsza seria wydarzeń pod hasłem Witaj w klubie, podczas której zaprezentowano prace osób artystycznych w większości pochodzących z Podlasia. Debiutancka edycja była jednocześnie przełomową inicjatywą w kontekście białostockim: oddolna, niezwiązana z instytucjami, osadzona w klubach dla „zwykłych” mieszkańców podlaskiej stolicy. Mimo iż wydarzenie trwało zaledwie trzy dni, w jego ramach odbyły się trzy wystawy, wydarzenia muzyczne oraz spotkania z osobami twórczymi. Jedna z wystaw już w tytule zawierała mocny statement – Mamy Zachętę w domu. Rzecz jasna, nie chodziło tylko o białostocki klub osiedlowy „Zachęta”.
Druga edycja rozrosła się do pięciu wystaw, które od maja do listopada odbywały się nie tylko w „Zachęcie”, ale także „Stoczku”, „Kalinie”, „Balladzie” i „Mozaice”. Do kolektywu dołączyły także kolejne osoby związane z Białymstokiem i sztuką – Aga Waśkiel i Julian Kazberuk. Podobnie jak rok wcześniej, wystawy skupione były na pracach osób pochodzących z Podlasia, ale tym razem, przede wszystkim debiutujących. Formalnie rzecz biorąc, Witaj w klubie 2 było cyklem wystaw, ale adekwatnym celem było wypracowanie nowej, skupionej wokół sztuki społeczności.
Poza dwiema galeriami sztuki w Białymstoku działają miejsca, które powstały w odpowiedzi na najbardziej ludzką z potrzeb – potrzebę socjalizacji. Są nimi kluby osiedlowe, wciśnięte pomiędzy rozległe blokowiska i mniejszą zabudowę mieszkaniową.
Finał odbył się 22 listopada 2025 roku w „Kaktusie” – Klubie Osiedlowym Spółdzielni Mieszkaniowej Słoneczny Stok. Przekraczając próg klubu o zupełnie niedzisiejszej nazwie (lub wziętej wprost z The Sims), wchodziło się w świat osobliwy, ale przy tym prosty i pozbawiony wszelkiego patosu. Z okazji wystawy nie zmieniono wystroju trzech pięter budynku – pozostały meble, dekoracje, zdjęcia, rysunki i dyplomy na ścianach – przez co prace stały się elementem swojskim, wpasowując się we wszelkie luki i niezagospodarowane jeszcze przestrzenie. Finał był podsumowaniem tegorocznej edycji – stąd w „Kaktusie” pojawiły się prace z poprzednich klubowych wystaw.
Na parterze placówki stanął ŻUBR, wykonany wyłącznie z obiektów znalezionych przez kolektyw Grupa B na terenie klubu – zabawek i plastikowych mebelków. Na pierwszym piętrze, w holu położono Embrace the Meat Matteo Vivona, czyli miękkie, zszywane z tkanin serce, które swoją formą zapraszało do przytulenia. W jednej z sal zaaranżowano dla obrazu Solidago Mateusza Lewczuka małą scenę, a nad płótnem zawieszono kolorowe kwiaty z papieru. Solidago to wizerunek rośliny inwazyjnej, a w towarzystwie manualnie robionych, sztucznych kwiatów zyskał przewrotny ton. W sali znalazła się również tkanina Marcela Brańskiego Never one, without the other z motywem splątanych korzeni, rezonująca z tematem powrotów – zarówno do własnego miejsca urodzenia, jak i do klubów, które ugościły Społem fest.
Druga z sal ma charakter bardziej sportowy – pracom z wystawy towarzyszą piłki do ćwiczeń i sportowe akcesoria. Tak eksponowane patchworkowe Później o tym porozmawiamy Klaudii Kułak tworzy nieoczekiwany kontrapunkt, w którym intymność i żałoba zderzają się z energią klubowej rzeczywistości. Salę wypełniają również Składaki Pauliny Kuleszy, czyli modułowe obiekty, które można składać i przenosić – i jako takie idealnie wpisują się w charakter całego wydarzenia: mobilnego i tymczasowego. Na lustrze, które rozciąga się na całą długość sali, znalazł się Sztandar Zuzanny Januszko. Artystka splata tkaninę z tego, co uszkodzone, odpowiadając na zmienność i napięcia codzienności. Sięga po rzemiosło jako wyciszającą praktykę, która porządkuje chaos i pozwala odzyskać stabilność. Przy wejściu napotykamy jeszcze pracę Ams Sokołowskiej Knife Play V, miniaturową, pastelową formę, która opowiada o uprzedmiotowieniu ciała. Wśród sportowego wyposażenia wydźwięk tej pracy staje się jeszcze mocniejszy – jak subtelny, ale stanowczy komentarz na temat wystawionej na widok cielesności.
Wszystkie prace z wystawy finałowej są opatrzone podpisem „z kolekcji Witaj w klubie 2” – jednak w tym przypadku nie chodzi o obiekty. Ta kolekcja działa głównie jako idea, jest zbiorem historii, relacji i działań; to opcja na zapisanie się na kartach historii wydarzeń z serii Witaj w klubie.
W prowadzącej na drugie piętro klatce schodowej zawisła niewielka grafika Zuzanny Maciejewskiej. Häschen – niepozorna poprzez swoją formę praca, skutecznie wtapia się w dekoracje na ścianach. Dalej, wśród gąszczu zielonych roślin doniczkowych stoją obiekty Kuby Modzelewskiego z cyklu Tresura nonsensu. Malutkie, półabstrakcyjne formy w towarzystwie gablot z trofeami wyglądają tu jak elementy sceny z zupełnie innej rzeczywistości. W ostatniej z sal pokazano trzy obrazy. Przydworcowe Zofii Paszkiewicz to kubistyczna kompozycja o zmianach w miejskiej tkance, co rezonuje z przestrzenią pełną pamiątek i archiwalnych śladów klubowej wspólnoty. W nietytułowanym obrazie z cyklu Star/Crossed Andrzeja Rafałowicza, prosta forma gwiazdy nabiera nowych znaczeń, a wśród klubowych ścian staje się znakiem osobistej drogi, jak i fragmentem większej, silnie obecnej na wystawie opowieści o powracaniu do źródeł. Ostatni z obrazów – autorstwa Indigo Tur – jest malarskim odbiciem internetowego przeładowania bodźcami wizualnymi. To przedstawienie pełne robloxowo-reelsowych motywów spotyka ciszę miejsca, które pamięta zajęcia szkolne i zebrania klubowiczów. Ekspozycji w niemal każdej z sal towarzyszą plenerowe obrazy Małgorzaty Lengiewicz – krajobrazy, które artystka zna już na pamięć. Uważnie zaobserwowane barwy i kształty pozwalają zatrzymać to, co dla niej najbliższe.
Wszystkie prace z wystawy finałowej są opatrzone podpisem „z kolekcji Witaj w klubie 2” – jednak w tym przypadku nie chodzi o obiekty. Ta kolekcja działa głównie jako idea, jest zbiorem historii, relacji i działań; to opcja na zapisanie się na kartach historii wydarzeń z serii Witaj w klubie. Niemal jak u Jeana Baudrillarda, gdzie „człowiek, który kolekcjonuje rzeczy, może już nie żyć, ale udaje mu się dosłownie przeżyć samego siebie dzięki swojej kolekcji”. Jednak Społem fest żyje, a na jego kształt mają wpływ Tomek, Aleksandra, Aga i Julian. To oni również odpowiadają za realizację i merytorykę wydarzeń w ramach tego projektu, kreują przestrzeń dla zalążków lokalnego środowiska artystycznego i pretekstu do spotkań.
Witaj w klubie 2 to również kooperacja z lokalnymi grupami. Podczas inauguracji wydarzenia (z ceremonialnym przecięciem wstęgi) odbył się występ Chóru Uniwersytetu Trzeciego Wieku, później Eklektycznej Grupy Muzycznej z „Kaktusa”. Wieczorem miał miejsce także DJ set Rytmy movement. Choć oprawa muzyczno-performerska była dość nietypowa jak na wystawę sztuki współczesnej, to dobrze wpisywała się w konwencję wydarzenia. Każda z grup, z zupełnie innym repertuarem muzycznym i temperamentem, miała jednakowo istotny wkład w kształt finałowego wydarzenia.
„Świat nie wierzy łzom. Nostalgia i trauma w sztuce Białegostoku i Podlasia” w Galerii Arsenał w Białymstoku
Karolina Plinta
W kontekście tworzenia inicjatywy takiej jak Witaj w klubie – oddolnej, która opiera się na miejscach nie-instytucjonalnych – naturalną koleją rzeczy staje się bliska kooperacja pomiędzy uczestnikami i uczestniczkami, kolektywem organizacyjnym i zarządzającymi przestrzeniami paniami, w końcu spontaniczne mieszanie się środowiska artystycznego z osiedlowym. Dla Społem fest najważniejszy jest odbiór i świadomość wpływu na efemeryczną społeczność artystyczną – efemeryczną, bo w większości rozsianą po innych miastach Polski – niemal żadna z osób zaproszonych do współpracy nie mieszka na stałe na Podlasiu. Każdą z osób zaangażowanych w tegoroczną edycję łączą jednak podobne doświadczenia i wspomnienia, głównie z czasów dzieciństwa i lat szkolnych. To więź, którą da się wyczytać z tego, jak Witaj w klubie funkcjonuje.
Gdzieś w tle rozważań nad budowaniem podlaskiego środowiska pojawia się kwestia współistnienia Witaj w klubie oraz białostockiej Galerii Arsenał. Czy jest to działanie w opozycji do tej instytucji? Faktem jest, iż Arsenał w żaden sposób nie partycypuje w działaniach Społem, a kolektyw nie ustawia się w kontrze do instytucji. Każde z nich stanowi osobny ekosystem, choć z kilkoma punktami stycznymi. Samo powstanie kolektywu poprzedziła zresztą kuratorowana przez Tomka Pawłowskiego-Jarmołajewa w Arsenale wystawa Świat nie wierzy łzom z 2022 roku. Projekt ukazywał dorobek artystek i artystów z Podlasia urodzonych w latach 80. i 90., włączając w ekspozycję również prace z Kolekcji II Galerii Arsenał. Dla uczestniczących w pokazie twórców i twórczyń wystawa była powrotem do obrazów dzieciństwa, realiów Białegostoku lat 90. i początku XXI wieku oraz do mitu „magicznego Podlasia”. Z obecnej perspektywy wystawa z Arsenału jawi się jako początek prób stworzenia (odtworzenia?) lokalnego środowiska. Świat nie wierzy łzom mówił wprost o nostalgii i traumie Podlasia; w cyklu Społem fest te kategorie zostają porzucone na rzecz bardziej otwartego, nienormatywnego sposobu myślenia o tożsamości regionalnej. Zamiast opowieści o wspólnej przeszłości, mamy raczej praktykę bycia tu i teraz.
Odrzucenie silnie organizujących kategorii nie wydaje się przypadkowe: w kontekście działalności klubów osiedlowych nadmiar dyskursu mógłby nie tyle wykluczać, co wprowadzać niepotrzebną hierarchię pomiędzy osobami artystycznymi a osobami „z osiedla”. Społem fest z powodzeniem minimalizuje teoretyczne obciążenie wystawy, by uczynić ją przystępną. Jednocześnie unika infantylizowania pokazywanej sztuki. Dzięki temu doświadczanie Witaj w klubie 2 jest jak wizyta u dalekiej rodziny czy znajomych – to przestrzeń dialogu, podczas której lokalna społeczność i osoby artystyczne mogą się z powodzeniem spotkać, rozmawiać i współtworzyć. W przestrzeniach klubów osiedlowych – miejscach pełnych pamięci, pęknięć, drobnego chaosu i manualnie robionych dekoracji – obrazy i obiekty działają nie tyle jako zamknięte komunikaty, ile jako preteksty do spotkania. Zderzone ze sobą i z kontekstem klubowych wnętrz ujawniają wspólną tkankę: wątki codzienności, korzeni, powrotów i przywiązania do miejsca, z którego się pochodzi.
Gdzieś w tle rozważań nad budowaniem podlaskiego środowiska pojawia się kwestia współistnienia Witaj w klubie oraz białostockiej Galerii Arsenał. Czy jest to działanie w opozycji do tej instytucji?
W odróżnieniu od raczej pesymistycznego wydźwięku Świat nie wierzy łzom, Witaj w klubie 2 wydaje się świadomie rezygnować z bolesnych doświadczeń. Nie dlatego, iż nie ma o czym mówić, ale dlatego, iż tutaj stawką nie jest już wyjaśnianie skomplikowanej historii regionu, ale tworzenie przestrzeni, w której różne osoby mogą doświadczać Podlasia na własnych zasadach. Warstwa dyskursywna zostaje wygaszona na tyle, by nie przytłaczać odbiorców – sąsiadów, klubowiczów, osób artystycznych powracających zaledwie „na chwilę” do rodzinnego miasta. W efekcie tym, co wybrzmiewa najmocniej, jest wspólnotowy gest.
Jeśli cykl Witaj w klubie coś udowadnia, to właśnie to – iż środowisko artystyczne może rodzić się nie z instytucji, a z relacji. Nie z białych kubików, ale z klubów pachnących herbatą i bibułowymi dekoracjami. Nie z wielkich słów, ale z prostego „hej, jesteśmy tu razem”. Trochę jak gify z kawusią, które dostaje się od rodziny na Messengerze, które są drobnym, serdecznym gestem krążącym pomiędzy ludźmi. W Witaj w klubie 2 działa on po prostu w innym medium – w medium sztuki i spotkania.














