Pewnego słonecznego dnia w Warszawie odbywało się wesele Jakuba i Kingi. Goście zjawili się od rana – suknie, musujące wino, muzyka. Wszystko jak przystało na taką okazję. Mama Jakuba, Barbara Nowak, przyjechała dwa dni wcześniej, aby poznać rodziców panny młodej i pomóc w przygotowaniach.
— Mamo, wyglądasz przepięknie! — uśmiechnął się Jakub, witając ją przed wejściem. — Zupełnie jakbyś się zakochała — dodał żartobliwie.
Nagle zauważył, jak jej policzki zarumieniły się, a wzrok nagle spuściła. Zdziwił się, ale nic nie powiedział.
Następnego dnia, w dniu ślubu, pojawił się stary przyjaciel zmarłego ojca — Zenon Kowalski. Towarzyszył mu nieznajomy mężczyzna, około czterdziestki. Wysoki, elegancki, w garniturze od najlepszego krawca.
— Jakub, poznaj mojego kuzyna, Marcina — przedstawił go Zenon. — Fachowiec od elektroniki, złota rączka.
Jakub uścisnął mu dłoń — i wtedy zobaczył dziwnie długie spojrzenie swojej matki. Patrzyła na Marcina tak, jakby czekała na tę chwilę całe życie. W jej oczach pojawiło się coś, czego nie da się pomylić z niczym innym. Wszystko stało się jasne.
Mama jest zakochana. I to w tym Marcinie.
Odszedł na bok. To było niezręczne. Jego własny ślub, a tu nagle romans matki? I to z kimś młodszym od niej o dobre dziesięć lat?
— Mamo — podszedł do niej później. — To ty go zaprosiłaś?
— Tak. Przepraszam, jeżeli to nietakt, ale chciałam, żeby był blisko.
— Zdajesz sobie sprawę, jak to wygląda? Tata odszedł niecały rok temu, a ty już…
— Nie proszę cię o zgodę, synu. Po prostu chcę być szczęśliwa. Milczałam latami. Twój ojciec… był dobrym człowiekiem, ale nie zawsze wiernym. Znosiłam to, żebyś miał ojca. A teraz — pozwól mi żyć.
Gdy jeszcze przetwarzał te słowa, podszedł do niego Zenon Kowalski.
— Nie złość się na matkę. Wiedziałem od lat, jak ciężko jej było. Milczała dla ciebie. Teraz ma szansę. I uwierz mi, Marcin to porządny człowiek. Szanuje ją.
Jakub milczał. Było mu przykro. Ale miał już 29 lat i sam wybrał, z kim chce iść przez życie. Dlaczego miałby zabraniać tego swojej matce?
Po chwili sam podszedł do niego Marcin.
— Rozumiem, iż jesteś zdezorientowany. Ale kocham twoją matkę. Naprawdę. To nie kwestia wieku. Nie interesuje mnie spadek ani majątek. Zawsze pracowałem na swoje. Ale z nią czuję się szczęśliwy.
Jakub spojrzał na niego. Poważny wzrok, otwarta twarz, spokojny głos. Facet, nie chłopiec.
— Dobrze. Tylko nie rób jej krzywdy. Tego bym ci nie wybaczył — cicho powiedział i uścisnął mu dłoń.
Wesele minęło znakomicie. Goście bawili się do białego rana. Barbara promieniała szczęściem. Tańczyła, uśmiechała się, jakby odzyskała młodość. Dwa miesiące później Marcin oświadczył się, a Jakub choćby się nie zdziwił.
Powiedział tylko:
— jeżeli mama będzie szczęśliwa, to znaczy, iż dobrze zrobiłem, pozwalając ci zostać tamtego dnia.
I faktycznie, wszystko się ułożyło. Jakub i Kinga doczekali się syna, a babcia i „nowy dziadek” pokochali chłopca jak własnego.