Ślub starszego brata

newsempire24.com 3 dni temu

**Ślub Starszego Brata**

Pasek nieba nad horyzontem już różowiał, słońce miało zaraz wstać. W przedziale wszyscy spali, tylko Dominik nie mógł zasnąć – tylko on obserwował narodziny nowego dnia. Leżał na górnej półce i patrzył przez okno. Coraz częściej migały wioski, stacje z pustymi peronami. Czyżby naprawdę miał już niedługo być w domu?

Drzwi przedziału uchyliły się, zajrzała konduktorka.

– Za pół godziny wasza stacja. Postój dwie minuty – powiedziała i zamknęła drzwi.

Dominik słyszał, jak w sąsiednim przedziale budziła kogoś. Znów odwrócił się do okna, ale widok wschodu już stracił urok. Usiadł, zeskoczył zręcznie na dół. Mężczyzna na dolnej półce westchnął i odwrócił się do ściany.

Dominik wziął ręcznik i wyszedł na korytarz. W prawie wszystkich przedziałach drzwi były uchylone, gorąco. W niektórych też wstawali pasażerowie.

Toaleta była zajęta. Odwrócił się do okna. Nie był w domu od czterech lat. Nikt na niego nie czekał, bo nikt nie wiedział, iż przyjedzie. Postanowił zrobić niespodziankę. Teraz jednak żałował. Sam się zdenerwował, nie spał całą noc. A co będzie z mamą, gdy zobaczy go w progu?

Od śmierci ojca często chorowała. Zarówno radość, jak i smutek mogły sprawić, iż serce by jej podskoczyło, ciśnienie wzrosło. Powinien był chociaż Pawłowi zadzwonić, uprzedzić. Ten by mamę przygotował.

Dominik wrócił do przedziału, ubrał się, wziął plecak. Spojrzał na drzwi – czy czegoś nie zapomniał. Stanął przy oknie w przejściu, czekając na swoją stację.

Paweł. Mama zawsze nazywała go tylko tak. Po śmierci ojca zajął jego miejsce w rodzinie. Przyzwyczajona do radzenia się we wszystkim ojca, teraz radziła się najstarszego syna. Dumna była z mądrego, poważnego pierworodnego.

A Dominik zawsze był Domkiem, młodszym, urwisem, psotnikiem. Domkowi wydawało się, iż mama kocha go mniej niż Pawła. Za to ojciec wolał Domka.

– W kogo ty taki? – dziwiła się mama, gdy widziała w dzienniku uwagę o złym zachowaniu.

– Musi być w rodzinie ktoś, kto rozśmiesza. Jak w bajce. Nic szkodzi, przyjdzie czas, i ty będziesz ze mnie dumna – przechwalał się Domek.

Mama wzdychała.
Paweł skończył szkołę ze złotym medalem, bez problemu dostał się na ekonomię. Uczył się świetnie, mama była z niego dumna i stawiała brata Domkowi za przykład. A on wolał grać w piłkę, chodzić do kina i czytać książki o piratach, fantastykę, marzył o podróżach.

Domka drażnił i złościł kult mamy dla starszego brata. Gdy chwaliła Pawła, stawiała go za przykład, Domek z buntu robił na odwrót, na złość, jeszcze gorzej. Był taki, jaki był, i nie zamierzał naśladować starszego brata, choć doceniał jego rozum.

Gdy Paweł skończył studia, Domek zdobył maturę. Różnili się choćby wyglądem. Paweł przypominał mamę – blondyn, niebieskooki, z pulchnymi, niemal kobiecymi ustami. A Domek miał ciemne, niesforne włosy, wiecznie sterczące na boki. Oczy żółtawe, jak u kota. Mama w dzieciństwie nazywała go kotkiem. A Pawła? Dominik nie mógł sobie przypomnieć. Pewnie i w dzieciństwie nazywała go Pawłem.

I oczywiście miał iść na studia, jak starszy brat. Domek oszukał, nie złożył dokumentów, a potem skłamał, iż zabrakło punktów.

– Chociaż do technikum byś poszedł, może zdążysz. Do wojska cię wezmą – wzdychała mama. – Paweł, powiedz coś mu.

– Domek, bez wykształcenia teraz ani rusz, kariery nie zrobisz. Mama ma rację. Spróbuj w technikum. Chcesz, pójdę z tobą? Potem będziesz pracował, zaocznie na studia. Nie martw mamy.

– Jeszcze nie wiem, kim chcę być. Wystarczy w rodzinie jednego mądrali. Ktoś musi i w wojsku służyć. jeżeli wszyscy będą profesorami, kto ojczyznę bronić będzie? – odpowiadał Domek.

– Zobaczysz, doigrasz się. Mama szkoda, przeżywa.

Domek poszedł do wojska. Z początku było ciężko, potem się wciągnął, znalazł przyjaciół. Z jednym pojechał choćby po służbie na Śląsk. Tam rozkręcała się wielka budowa. Zadzwonił do mamy, powiedział, iż chce popracować. Mama płakała, namawiała do powrotu. Dzwonił i krzyczał Paweł. Ale Domek postawił na swoim.

Dlaczego miał iść śladami brata? choćby ubrania po nim nosił. Paweł w piłkę nie grał, spodni nie darł. Po co kupować Domkowi nowe, skoro po starszym bracie pełno? Miał dość. Miał własne życie. Niech Paweł w biurach pracuje, on woli coś zrobić rękami. Udowodni, iż też coś wart. Gdyby ojciec żył, na pewno by go poparł.

Do domu dzwonił rzadko, mówił, iż u niego wszystko świetnie, ale przyjechać nie może, bez niego się nie obejdą. Po czterech latach pierwszy raz jechał do domu. Dopiero teraz Dominik zrozumiał, jak stęsknił się za mamą i Pawłem.

Zarobił na własne mieszkanie, urządził, nie wstyd narzeczoną zaprosić. Tylko z dziewczynami mu nie szło. Zakochał się w księgowej Kasi, a ta okazała się mężatką. Przez nią, żeby zapomnieć, i pojechał na urlop do domu.

Za oknem widać już było wieżowce dużego miasta. Dominik wyszedł do przedziału. Pociąg zwalniał, wreszcie szarpnął się parę razy i stanął. Konduktorka otworzyła drzwi. Stanął na peronie, poprawił plecak na ramieniu i lekkim krokiem ruszył w miasto.

Słońce już wstało, dzień zapowiadał się upalny. Dominik szedł ulicami rodzinnego miasta, wdychając zapachy dzieciństwa i rozglądając się na boki. Marzył, jak zaskoczy wszystkich. Paweł pewnie jeszcze w domu, nie poszedł do pracy. Mama otworzy drzwi, krzyknie, rzuci się w jego ramiona… Jakże się za nią stęsknił!

Oto i klatka. Długo stał przed drzwiami mieszkania, w końcu nacisnął dzwonek. Już miał powtórzyć, gdy zaskoczył zamek. Rozczochrana mama mrużyła oczy ze snu, zapinając narzucony na koszulę nocną szlafrok.

Wreszcie go poznała, krzyknęła i zaczęła osuDominik przytulił matkę mocno, czując, jak łzy płyną po jego policzkach, i w tej jednej chwili zrozumiał, iż życie pisze własne scenariusze, czasem bolesne, ale zawsze prowadzące tam, gdzie powinno.

Idź do oryginalnego materiału