Literacka historia Tomka Wilmowskiego zaczyna się w okupowanej
przez Imperium Rosyjskie Warszawie, stolicy Kraju Przywiślańskiego
(niezależnie kto w Rosji rządzi, czy Romanowowie, czy komuniści –
czy wreszcie obecni autokraci czyli samodzierżcy – od XVIII wieku Warszawa traktowana
jest tam jako rosyjska strefa wpływów: kurica nie ptica, Warszawa
nie stolica; wszystkie próby zerwania zależności od Rosji jak do
tej pory są nieudane, czasem choćby dzięki działaniu wewnętrznych
wrogów polskości) – i jest to oczywiste dla nieco starszych
Czytelników bloga. Młodszym potrzebne są didaskalia: Tomek
Wilmowski to fikcyjna postać stworzona przez Alfreda Szklarskiego
(pisał też pod różnymi pseudonimami), młodzieniec który na
początku XX wieku wraz z ojcem (Wilmowski senior jest uchodźcą
politycznym, socjalistą prześladowanym przez carat; tak jak i ojciec
Szklarskiego musiał uciekać za granicę – pan Alfred na Świat
przyszedł w Chicago, taka ciekawostka) i kilkorgiem przyjaciół
rozbija się po Świecie przeżywając różnorakie przygody oraz ów
nieznany jeszcze glob eksplorując.
Pałac Zimowy w Petersburgu - siedziba carów moskiewskich |
Wraz z Tomkiem Świat
poznaje także Czytelnik: pan Szklarski bowiem oprócz zwykłej
fabuły zaopatruje swoje książki także w przypisy – geograficzne,
biologiczne, historyczne – co sprawia, iż dla dzieciaka jest to
prawdziwa kopalnia wiedzy. Sam będąc takim bajtlem otrzymałem
któregoś roku dwie z ośmiu części przygód Tomka, wspaniale
wydane przez Wydawnictwo Śląsk (stąd ten bajtel). Nie ukrywam, że
stały się to moje ulubione lektury – zaraz po Biblii i
Hobbicie.
Warszawski posąg Chopina |
Ale co ty Autor za kocopoły gadasz, od dwóch wpisów
zapowiadasz podróż po Ameryce Południowej, a nawijasz o jakichś
książkach dla dzieci.
Wyjaśniam – jedną z tych pozycji
była ostatnia część serii, Tomek w Gran Chaco – i od Gran Chaco
zacznę blogową podróż po Latynoameryce (to znaczy – są i
następne części, innego już autorstwa, ale przeczytałem tylko
jedną, Tomek w Grobowcach Faraonów, i abdykowałem; może byłem
już za stary). Było to – przy okazji – pierwsze moje spotkanie
z obcym językiem: napisane było chaco, a czytało się to czako,
jadowita jararaca to żararaka. Oczywiście poza wspaniałą dla
młodzieży fabułą i olbrzymią ilością informacji
historyczno-krajoznawczych książki te miały jedną zasadniczą
wadę. Elementarnym jest, iż od razu na to nie wpadłem, bo skąd dzieciak może
się orientować – powieści te pełne są komunistycznej propagandy. Na każdym
kroku bohaterowie spotykają socjalistów i komunistów, za każdym razem postaci pozytywne. Dobrymi zawsze są tu też Rosjanie (wyjątkiem
są oczywiście carscy urzędnicy, bezlitośnie zwalczający ruch
socjalistyczny zarówno w Kongresówce jak i w Irkucku). Całe
szczęście pan Szklarski oparł się przedstawieniu kapitalistów
jako wszelkiego zła Świata, choć oczywiście zachodni imperialiści
są co najwyżej ambiwalentni.
Niegościnne Gran Chaco |
Po tej niewielkiej beczce
dziegciu w łyżce miodu muszę stwierdzić, iż cała seria
wspaniale – przynajmniej u mnie – potrafiła rozbudzić ciekawość
Świata. I po latach nieśmiało zacząłem odwiedzać miejsca, które
sto lat wcześniej odwiedzał Tomek z przyjaciółmi. Wtedy były one
dużo bardziej dzikie niż w tej chwili (no, może poza Warszawą, gdzie
zaczyna się cała opowieść). Dla osób nieczytających serii małe
resume – po kolej Wilmowski odwiedził: Australię, Afrykę
Subsaharyjską (gdzie jako pierwszy biały widział okapi – taki
żarcik pana Szklarskiego), pogranicze amerykańsko-meksykańskie,
Tybet, rosyjski Daleki Wschód (chyba najbardziej propagandowa
część sagi), Nową Gwineę (najbardziej mi się podobała), Andy i
Amazonię.
Andy - Nevado Ausangate |
Do tej pory zahaczyłem ino o Australię i Andy, ale
właśnie wracam z miejsc, gdzie niemal dokładnie skopiowałem szlak
bohaterów książek (warto dodać, iż w każdej części była
mapka z rozrysowaną trasą podróży) – Gran Chaco i Amazonię (dobra, tu też byłem, ale nad Ukajali, i mi to psuje koncepcję wpisu).
Swoją drogą spływ Amazonką jest równie emocjonujący co
obserwowanie rosnącej fasoli – ale o tym innym razem.
Amazonka |
Jako, że
tereny w książkach są dziksze niż współcześnie Tomek Wilmowski
nie widział słynnej Wielkiej Otwartej Paczki Chusteczek Higienicznych w Sydney (znaczy: gmachu Opery), więc tu zwycięstwo
przy mnie.
Opera w Sydney |
Po rzekach Amazonii zaś pływał parowcem i pirogą
– ja głównie peke-peke i, te kilka dni, statkiem pasażerskim
zwanym lancha; zastąpiły one drewniane parowce.
Po Chaco zaś
zamiast konno poruszałem się pieszo i autostopem.
Za to obaj
wszędzie spotykaliśmy ślady Polaków. Nazwiska Pawła Edmunda
Strzeleckiego, Jana Czerskiego, Ignacego Domeyki czy Ernesta
Malinowskiego pierwszy raz dotarły do mojej świadomości właśnie
dzięki lekturze serii książek o Tomku. Bo pan Szklarski, mimo
nachalnej socjalistycznej propagandy, sprawia, iż czytając te
powieści człowiek jest dumny z Polaków, którzy – mimo, iż nie
było Polski – rozsławiali jej imię w Świecie. Teraz Polska
jest, a niektórzy... Ech, banda ojkofobów, zresztą dopiero co się
na blogu żaliłem.
Symbol okupacji Polski |
Tak więc – przynajmniej przez Gran Chaco
– ruszam śladem Tomka Wilmowskiego, ale potem wkładam już własne
buty (choć oczywiście trudno płynąć Amazonką inną trasą) i
odwiedzę krainy o których pan Szklarski nie zdążył napisać (a
pisał dużo, choćby sagę młodzieżową Złoto Gór Czarnych).
Będzie też oczywiście o Starożytnych Kosmitach, bo jakby miało
nie być.
Starożytni
Kosmici |
A mimo tej komunistycznej propagandy i tak polecam
książki o Tomku dzieciom. Lepiej, żeby czytały to niż tą
współczesną prozę młodzieżową. Albo żeby grały na telefonach
czy tam tiktokowały. Ot co. Naprzód, na Gran Chaco.