Śladami Tomka Wilmowskiego

adamaswtrasie.blogspot.com 10 miesięcy temu
Literacka historia Tomka Wilmowskiego zaczyna się w okupowanej przez Imperium Rosyjskie Warszawie, stolicy Kraju Przywiślańskiego (niezależnie kto w Rosji rządzi, czy Romanowowie, czy komuniści – czy wreszcie obecni autokraci czyli samodzierżcy – od XVIII wieku Warszawa traktowana jest tam jako rosyjska strefa wpływów: kurica nie ptica, Warszawa nie stolica; wszystkie próby zerwania zależności od Rosji jak do tej pory są nieudane, czasem choćby dzięki działaniu wewnętrznych wrogów polskości) – i jest to oczywiste dla nieco starszych Czytelników bloga. Młodszym potrzebne są didaskalia: Tomek Wilmowski to fikcyjna postać stworzona przez Alfreda Szklarskiego (pisał też pod różnymi pseudonimami), młodzieniec który na początku XX wieku wraz z ojcem (Wilmowski senior jest uchodźcą politycznym, socjalistą prześladowanym przez carat; tak jak i ojciec Szklarskiego musiał uciekać za granicę – pan Alfred na Świat przyszedł w Chicago, taka ciekawostka) i kilkorgiem przyjaciół rozbija się po Świecie przeżywając różnorakie przygody oraz ów nieznany jeszcze glob eksplorując.
Pałac Zimowy w Petersburgu - siedziba carów moskiewskich
Wraz z Tomkiem Świat poznaje także Czytelnik: pan Szklarski bowiem oprócz zwykłej fabuły zaopatruje swoje książki także w przypisy – geograficzne, biologiczne, historyczne – co sprawia, iż dla dzieciaka jest to prawdziwa kopalnia wiedzy. Sam będąc takim bajtlem otrzymałem któregoś roku dwie z ośmiu części przygód Tomka, wspaniale wydane przez Wydawnictwo Śląsk (stąd ten bajtel). Nie ukrywam, że stały się to moje ulubione lektury – zaraz po Biblii i Hobbicie.
Warszawski posąg Chopina
Ale co ty Autor za kocopoły gadasz, od dwóch wpisów zapowiadasz podróż po Ameryce Południowej, a nawijasz o jakichś książkach dla dzieci.
Wyjaśniam – jedną z tych pozycji była ostatnia część serii, Tomek w Gran Chaco – i od Gran Chaco zacznę blogową podróż po Latynoameryce (to znaczy – są i następne części, innego już autorstwa, ale przeczytałem tylko jedną, Tomek w Grobowcach Faraonów, i abdykowałem; może byłem już za stary). Było to – przy okazji – pierwsze moje spotkanie z obcym językiem: napisane było chaco, a czytało się to czako, jadowita jararaca to żararaka. Oczywiście poza wspaniałą dla młodzieży fabułą i olbrzymią ilością informacji historyczno-krajoznawczych książki te miały jedną zasadniczą wadę. Elementarnym jest, iż od razu na to nie wpadłem, bo skąd dzieciak może się orientować – powieści te pełne są komunistycznej propagandy. Na każdym kroku bohaterowie spotykają socjalistów i komunistów, za każdym razem postaci pozytywne. Dobrymi zawsze są tu też Rosjanie (wyjątkiem są oczywiście carscy urzędnicy, bezlitośnie zwalczający ruch socjalistyczny zarówno w Kongresówce jak i w Irkucku). Całe szczęście pan Szklarski oparł się przedstawieniu kapitalistów jako wszelkiego zła Świata, choć oczywiście zachodni imperialiści są co najwyżej ambiwalentni.
Niegościnne Gran Chaco
Po tej niewielkiej beczce dziegciu w łyżce miodu muszę stwierdzić, iż cała seria wspaniale – przynajmniej u mnie – potrafiła rozbudzić ciekawość Świata. I po latach nieśmiało zacząłem odwiedzać miejsca, które sto lat wcześniej odwiedzał Tomek z przyjaciółmi. Wtedy były one dużo bardziej dzikie niż w tej chwili (no, może poza Warszawą, gdzie zaczyna się cała opowieść). Dla osób nieczytających serii małe resume – po kolej Wilmowski odwiedził: Australię, Afrykę Subsaharyjską (gdzie jako pierwszy biały widział okapi – taki żarcik pana Szklarskiego), pogranicze amerykańsko-meksykańskie, Tybet, rosyjski Daleki Wschód (chyba najbardziej propagandowa część sagi), Nową Gwineę (najbardziej mi się podobała), Andy i Amazonię.
Andy - Nevado Ausangate
Do tej pory zahaczyłem ino o Australię i Andy, ale właśnie wracam z miejsc, gdzie niemal dokładnie skopiowałem szlak bohaterów książek (warto dodać, iż w każdej części była mapka z rozrysowaną trasą podróży) – Gran Chaco i Amazonię (dobra, tu też byłem, ale nad Ukajali, i mi to psuje koncepcję wpisu). Swoją drogą spływ Amazonką jest równie emocjonujący co obserwowanie rosnącej fasoli – ale o tym innym razem.
Amazonka
Jako, że tereny w książkach są dziksze niż współcześnie Tomek Wilmowski nie widział słynnej Wielkiej Otwartej Paczki Chusteczek Higienicznych w Sydney (znaczy: gmachu Opery), więc tu zwycięstwo przy mnie.
Opera w Sydney
Po rzekach Amazonii zaś pływał parowcem i pirogą – ja głównie peke-peke i, te kilka dni, statkiem pasażerskim zwanym lancha; zastąpiły one drewniane parowce.
Po Chaco zaś zamiast konno poruszałem się pieszo i autostopem.
Za to obaj wszędzie spotykaliśmy ślady Polaków. Nazwiska Pawła Edmunda Strzeleckiego, Jana Czerskiego, Ignacego Domeyki czy Ernesta Malinowskiego pierwszy raz dotarły do mojej świadomości właśnie dzięki lekturze serii książek o Tomku. Bo pan Szklarski, mimo nachalnej socjalistycznej propagandy, sprawia, iż czytając te powieści człowiek jest dumny z Polaków, którzy – mimo, iż nie było Polski – rozsławiali jej imię w Świecie. Teraz Polska jest, a niektórzy... Ech, banda ojkofobów, zresztą dopiero co się na blogu żaliłem.
Symbol okupacji Polski
Tak więc – przynajmniej przez Gran Chaco – ruszam śladem Tomka Wilmowskiego, ale potem wkładam już własne buty (choć oczywiście trudno płynąć Amazonką inną trasą) i odwiedzę krainy o których pan Szklarski nie zdążył napisać (a pisał dużo, choćby sagę młodzieżową Złoto Gór Czarnych). Będzie też oczywiście o Starożytnych Kosmitach, bo jakby miało nie być.
Starożytni Kosmici
A mimo tej komunistycznej propagandy i tak polecam książki o Tomku dzieciom. Lepiej, żeby czytały to niż tą współczesną prozę młodzieżową. Albo żeby grały na telefonach czy tam tiktokowały. Ot co. Naprzód, na Gran Chaco.
Idź do oryginalnego materiału