Płatki śniegu lecą na spotkanie
Po dwudziestu latach małżeństwa wiele par przechodzi trudne chwile. Kasia i Marek też nie byli wyjątkiem.
Dwadzieścia lat z Markiem, tyle przeżyliśmy, wychowaliśmy syna, Jacka, który teraz studiuje. Powinnam zadzwonić, jak mu idzie samodzielne życie w akademiku. I choćby nie narzeka myślała Kasia, otulona w koc i siedząca w fotelu.
Ich syn od dziecka był uparty jak ona. To ułatwiało im porozumienie, bo widziała w nim swoje odbicie. Czemu nie zdecydowali się na drugie dziecko? Chociaż marzyła o dwóch, życie okazało się na tyle skomplikowane, iż pewnie dobrze się stało.
Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, a na czwartym urodził się Jacek. Na szczęście pomogła mama, więc Kasia nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Razem z mężem skończyli uczelnię.
Nie było łatwo ciągły brak pieniędzy, ale z czasem, jak to mówią, wszystko minęło jak z dymu.
Marek załatwił sobie pracę w dużej firmie na prestiżowym stanowisku i piął się po szczeblach kariery. Teraz był wicedyrektorem. Kasi nie wiodło się aż tak dobrze, ale ona nie pragnęła więcej. Pracowała jako zwykła menedżerka, w innej firmie.
Marek od razu postawił sprawę jasno:
Mógłbym ci załatwić pracę u nas, ale nie chcę, żebyśmy razem pracowali. Znam historię Tomka, który zatrudnił żonę, a teraz w domu same kłótnie. Rewanżuje się do sprzątaczki, do każdej.
Rozumiem, Marku. Praca to praca, a dom to dom. Sama tak uważam odparła, a on był zadowolony, iż myślą podobnie.
Marek był statecznym mężczyzną. Inne kobiety go nie interesowały. Oczywiście, jak każdy, lubił piękne kobiety, czasem miał choćby odważne myśli, ale żonie nie zdradzał. Co najwyżej pogawędził, bo któż tego nie robi? A kobiety czasem same się narzucały.
Kasia go jednak zazdrościła. Czasem nie wytrzymywała i robiła sceny. Teraz siedziała w fotelu, za oknem sypał śSpojrzała na niego i nagle poczuła, iż wszystko wróciło na swoje miejsce, jakby te pół roku rozłąki nigdy się nie wydarzyło.