Skarb w małym pudełku

newsempire24.com 9 godzin temu

Pudełko z pierścionkiem

Ania i Tomek przyjaźnili się od podstawówki. Mieszkali w tym samym bloku, w sąsiednich klatkach, chodzili do tej samej klasy. Przez pierwsze dwa lata nauki babcia Tomka odbierała ich ze szkoły. Mama Ani pracowała na zmiany, a tata często wyjeżdżał w delegacje.

– Aniu, chodź do nas, nakarmię cię obiadem – codziennie proponowała babcia Tomka.

Podchodząc do bloku, Ania z drżeniem serca czekała, czy babcia znów ją zaprosi. Z przyjemnością jadła domowy rosołek, schabowego z ziemniakami albo makaron z parówkami.

– Znów nic nie jadłaś? Dla kogo ja gotuję? Jakbyś w domu głodowała – krzyczała mama, wieczorem zaglądając do lodówki.

Ania tłumaczyła, iż sama jeść się nie chce, iż babcia ją zaprosiła, a ona nie umiała odmówić. Ale od trzeciej klasy zaczęli mieć lekcje po południu. Babcia przestała zapraszać Anię, bo mama już na nią czekała. A potem w ogóle przestała odbierać dzieci ze szkoły.

– Co, jestem mały? Nikt mnie nie odbiera, tylko mnie. Wstyd – burknął Tomek, gdy Ania zapytała, dlaczego babcia już po nich nie przychodzi.

Ania zauważyła, iż Tomek nie czeka na nią w szatni, ucieka, zanim się ubierze. Albo szedł z kolegami, ignorując Anię, która wlokła się z tyłu.

W szkole też się od niej odsuwał. A to wszystko przez chłopaków, którzy dokuczali, iż to para – narzeczeni. Ania dąsała się na Tomka. Gdy prosił o ściągnięcie zadania, odmawiała, dumnie unosząc podbródek.

W liceum większość kolegów zaczęła chodzić z dziewczynami. Tomek przestał się Anii wstydzić. Znów szli razem do domu. Często wpadał do niej, żeby odpisać zadanie albo przygotować referat.

Pewnego dnia Ania wróciła ze szkoły i zastała mamę płaczącą.

– Coś się stało z tatą? – przestraszyła się.

– Stało. Nas zostawił. Poszedł do innej. Żeby mu wszystkie kończyny odparły…

Od tamtej pory mama zamknęła się w sobie, płakała albo gapiła się w ścianę. W domu zrobiło się nie do zniesienia. Ani nie chciało się wracać. A babcia Tomka zachorowała – wszystko zapominała, choćby zjeść. Tomkowi przed powrotem rodziców z pracy przypadało pilnowanie, żeby nie wyszła i nie zgubiła się, żeby nie zostawiła gazu czy wody. Widywali się tylko w szkole.

Przed maturą wszyscy gadali, kto gdzie będzie studiować. Ania wiedziała, iż ona i mama nie mają pieniędzy – raczej nie dostanie się na studia dzienne, więc od razu poszła do technikum. A Tomek dostał się na uniwersytet.

Teraz widywali się rzadko, tylko gdy przypadkiem spotkali się na ulicy. Na początku zamieniali kilka słów. Później tylko się witali i szli w swoją stronę. Czasem Ania widywała Tomka z jakąś dziewczyną. Udawał, iż jej nie widzi.

Ania była zazdrosna, zła i urażona. Tomek jej się podobał. Czy to była miłość, czy tylko przyjaźń, Ania nie wiedziała, nigdy się nad tym nie zastanawiała. Ale widzieć go z inną było ciężko i przykro.

Na ostatnim roku do technikum przyszedł nowy nauczyciel, świeżo po pedagogicznej akademii. Wstydził się, na dziewczyny choćby nie patrzył. Nosił wielkie okulary w grubej czarnej oprawie.

Pewnego dnia na dworze lało jak z cebra – wiosenna ulewa. A Ania nie wzięła parasolki. Stała pod daszkiem przed szkołą, czekając, aż przestanie.

Wyszedł pan Marek, wyjął parasol z torby.

– Kowalska, daleko mieszkasz? – zapytał.

– Cztery przystanki autobusem – odparła Ania.

– Jadę samochodem, mogę cię podwieźć – zaproponował.

– Nie trzeba, panie Marku, zaraz przestanie – odmówiła.

– Wątpię. Chodź. – Przykrył ją parasolem i podeszli do srebrzystej Poloneza.

Pan Marek wsiadł za kierownicę i zdjął okulary.

– A pan bez okularów prowadzi? – spytała Ania, zerkając na niego.

Nauczyciel się uśmiechnął.

– To zwykłe szkła. Zakładam je dla powagi – szepnął konspiracyjnie. – Tylko między nami, dobrze? Nikomu nie mów.

– Dobrze – zgodziła się Ania.
„W sumie całkiem przystojny bez tych okularów” – pomyślała.

– Podoba ci się w szkole? Będziesz próbować na studia czy do pracy? – pan Marek przeszedł na „ty”, jakby zdjęcie okularów zmieniało zasady.

Ania też kilka razy go przechrzciła. Co tam – był tylko kilka lat starszy.

Pod domem wysiadł, żeby ją odprowadzić pod parasolem, choć deszcz już prawie ustał.

Potem jeszcze raz ją podwiózł. Zaczęła się domyślać, iż specjalnie na nią czeka. Parę razy poszli choćby do kina, jedli lody w kawiarni. Ona wciąż mówiła do niego „panie Marku”. W garniturze i okularach wyglądał poważnie. Ani schlebiało, iż nauczyciel, dorosły mężczyzna, się nią interesuje. A koleżanki były zazdrosne.

Pewnej niedzieli przyszedł do nich z mamą, z kwiatami i czekoladkami. Pili herbatę, a mama wypytywała go o pracę, skąd jest, dlaczego został nauczycielem. Ania milczała, wpatrzona w stół.

– A Ania właśnie szuka pracy – wtrąciła mama, wciągając ją do rozmowy.

– Właśnie po to przyszedłem – odezwał się pan Marek. – Od nowego roku zwalnia się etat w technikum. Chciałem zaproponować Anię. Dobrze się uczyła, ma szansę zostać.

– Słyszysz, Aniu? – ucieszyła się mama.

– Nie chcę uczyć. To nie dla mnie. Przepraszam, panie Marku – Ania spojrzała mu prosto w oczy.

Zakłopotał się. Bezwiednie sięgnął po okulary, zapominając, iż dziś ich nie miał.

– adekwatnie… przyszedłem… – Odchrząknął. – Ireno, przyszedłem prosić o rękę Ani.

Mama otworzyła usta, spojrzała na córkę.

– Rozumiem, iż to nagłe. Możecie się zastanowić. Nie spieszę was. Mam samochód, stary, ale planuję nowy. Mieszkanie. Ani niczego nie zabraknie – gorączkowo zapewniał, głównie mamę.

– To takie niespodziewane… Aniu, co ty na to? – Mama mówiła coś jeszcze, ale Ania już nie słuchała.

„Przydałoby się pudełko z pierścionkiem w takiej chwili” – pomyślała, ale milczała. „Niezdara. Tak sięAnia wyciągnęła rękę, pozwalając Tomkowi wsunąć pierścionek na swój palec, czując, iż w końcu wszystko układa się tak, jak powinno.

Idź do oryginalnego materiału