Urząd Marszałkowski postanowił przeznaczyć 1,25 miliona złotych dla pięciu samorządów do 20 tys. mieszkańców. Inicjatywa miała zachęcać do udziału w wyborach — jednak według opozycji może być czymś więcej niż tylko mobilizacją obywatelską. „To zawoalowane kupowanie głosów” — mówi europosłanka KO, Marta Wcisło, która złożyła zawiadomienie do PKW.
Zwycięskie samorządy zostały już ogłoszone: najwięcej pieniędzy, bo 500 tys. zł, trafi do gminy Chrzanów, która osiągnęła imponującą frekwencję na poziomie 84,72 proc. Kolejne miejsca zajęły Godziszów, Rossosz, Głusk i Konopnica — w sumie pięć gmin, wszystkie z wynikiem powyżej 77 proc.
Co łączy te miejscowości? Poza wysoką frekwencją — jednoznaczne zwycięstwo Karola Nawrockiego, wspieranego przez PiS. W niektórych przypadkach jego wynik sięgał choćby 95 proc. głosów.
Wójt Godziszowa, Józef Zbytniewski z PiS, nie kryje zadowolenia: „Każda złotówka się przyda. Widać, iż mieszkańcy mieli swojego faworyta”.
Zdaniem europosłanki Marty Wcisło, nagrody pieniężne w takiej formie to coś więcej niż promocja demokracji. – To nic innego jak nieformalne, zawoalowane kupowanie głosów – mówi w rozmowie z Radiozet.pl.
Według niej decyzja marszałka Jarosława Stawiarskiego, by ograniczyć konkurs do małych gmin, nie jest przypadkowa. – Wiadomo, jak głosują wyborcy w takich miejscowościach. To była premedytacja – komentuje.
Wcisło przekazała też, iż w trakcie kampanii ulotki z wizerunkiem marszałka były rozdawane choćby w wiejskich sklepach, a sprzedawcy dokładali je klientom do zakupów. To, jej zdaniem, świadczy o powiązaniu akcji z konkretnym kandydatem.
Rzecznik marszałka, Remigiusz Małecki, odpiera zarzuty i podkreśla, iż celem było wyrównanie szans. – Konkurs skierowano do gmin wiejskich, gdzie problemem jest wykluczenie komunikacyjne. Chodziło o zmobilizowanie władz lokalnych i OSP do organizowania transportu dla seniorów czy osób z niepełnosprawnościami – tłumaczy.
Według Małeckiego, większe miasta miały i tak większe zasoby, by zorganizować własne akcje frekwencyjne, a skala nagród nie byłaby dla nich realnym wsparciem.
Europosłanka KO złożyła zawiadomienie do Państwowej Komisji Wyborczej. Jej zdaniem cała akcja to nie tylko pomijanie dużych miast, ale „stygmatyzowanie ich i faworyzowanie tych gmin, gdzie wynik wyborczy z góry był przewidywalny”.
Czy sprawa zakończy się decyzją PKW? A może stanie się symbolem nowej, finansowej odsłony kampanii wyborczych w Polsce? Jedno jest pewne — wybory się skończyły, ale emocje dopiero się zaczynają.