Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły związek

polregion.pl 3 godzin temu

Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły małżeństwo

Agnieszka, zmęczona i wyczerpana, wróciła do domu z zakupów, ściskając w dłoniach dwie ciężkie torby. Z trudem weszła do kuchni, rzuciła siatki na stół i opadła na krzesło, próbując złapać oddech. Wieczorne powietrze małego miasta Kozienice było przesiąknięte wilgocią, co tylko pogłębiało jej wyczerpanie.

– Cześć, Aga, co na kolację? – rozległ się głos Krzysztofa, który pojawił się w drzwiach kuchni, zacierając ręce w oczekiwaniu.

– Krzysiek, dopiero co weszłam, choćby jeszcze nie myślałam – westchnęła Agnieszka, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.

– A może zrobisz gołąbki? – zaproponował Krzysztof z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Agnieszka podniosła na niego oczy pełne smutku i ukrytego gniewu. Przez chwilę milczała, jakby zbierała siły, w końcu, zaskakując choćby samą siebie, wybuchnęła:

– Wiesz co, Krzysiek? Musimy się rozwieść.

– Co? Rozwód? Z jakiej okazji? – Krzysztof zastygł, jego twarz wyrażała kompletne zdumienie.

– Przez twoje przeklęte gołąbki! – prawie krzyknęła Agnieszka, jej głos drżał od emocji.

– Przez gołąbki? – Krzysztof patrzył na nią, jakby oszalała, nie mogąc zrozumieć, co się w niej dzieje.

10 miesięcy temu

Od razu po ślubie Agnieszka i Krzysztof zasiedli, by omówić rodzinny budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, by ich życie w Kozienicach było harmonijne.

– Jesteśmy dorośli, Aga, i dzielimy wydatki po połowie – stanowczo oświadczył Krzysztof. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi kłótniami.

– Nie wiem, Krzysiek… – niepewnie odpowiedziała Agnieszka. – W poprzednim małżeństwie mój mąż brał na siebie większość wydatków, bo więcej zarabiał.

– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Krzysztof. – Moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania, nie nadążałem. Nie, po równo – znaczy po równo.

Agnieszka liczyła, iż ich dochody trafią do wspólnej puli, z której będą korzystać na potrzeby. Ale Krzysztof myślał inaczej, z zimną kalkulacją.

– Na jedzenie i rachunki składamy się po równo – wyjaśnił. – Reszta idzie na oszczędności. Rzecz jasna, można podzielić obowiązki, ale to już szczegóły, nie będziemy liczyć każdej złotówki.

Taki układ budził w Agnieszce sprzeciw. Uważała to za niesprawiedliwe, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać życia rodzinnego od kłótni. Gdy jednak plan wszedł w życie, jej cierpliwość zaczęła się kończyć. Krzysztof uwielbiał obfite mięsne kolacje, kiełbasy i fast foody, a suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała połowę pensji Agnieszki. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze zdawały się znikać w powietrzu.

– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Beata, słuchając Agnieszki przy herbacie. – Ty jesz serki i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, a płacicie po równo?

– Mnie też to nie podoba – przyznała Agnieszka, nerwowo górąc brzeg obrusa. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak z tego wybrnąć. W efekcie on wydaje moje pieniądze, a swoje oszczędza.

– Niech każdy kupuje sobie jedzenie osobno – zaproponowała Beata. – To będzie uczciwe.

Agnieszka sama o tym myślała, ale czekała, aż Krzysztof zaproponuje to sam. On jednak był zadowolony z układu i nie widział problemu.

– Co cię gryzie? – dziwił się, gdy Agnieszka próbowała poruszyć temat.

– Nie podoba mi się, iż połowa mojej pensji idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – protestowała gorąco. – Ja jem znacznie mniej, a teraz nie mogę choćby kupić sobie kosmetyków.

– No cóż, taka rodzinna rzeczywistość, Aga, trzeba się przyzwyczaić – machnął ręką Krzysztof, nie chcąc wnikać.

– Wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej – odpowiedziała smutno Agnieszka. – W pierwszym małżeństwie nie mieliśmy takich problemów.

– Znów o swoim byłym! – wybuchnął Krzysztof. – jeżeli był taki idealny, to po co się rozwiodłaś?

– Rozstaliśmy się nie przez pieniądze, a przez jego zdradę – cicho odpowiedziała Agnieszka, czując, jak słowa męża uderzają w czuły punkt.

– Nic dziwajągo – zjadliwie odparł Krzysztof. – Gotujesz średnio, w domu bałagan, tylko narzekasz.

Słowa te głęboko zraniły Agnieszkę. Nie uważała się za idealną gospodynię, ale starała się dbać o dom i gotowała codziennie. Tyle iż przed ślubem nie mieszkali razem – spotykali się kilka miesięcy i gwałtownie wzięli ślub. Spotkania na odległość wydawały się romantyczne, ale wspólne życie odsłoniło ostre kąty. Agnieszka lubiła warzywne dania, zapiekanki i omlety, a Krzysztof żądał bigosu, kiełbasek i pizzy. Zaczęła gotować dla niego osobno, ale zabierało to czas i pieniądze, a jego pretensje tylko ją irytowały.

– Za chwilę czterdziestka, a ty skarżysz się mamie, iż nie umiem zawijać gołąbków? – oburzała się Agnieszka.

– Nie skarżę się, tylko opowiadam, jak żyjemy – odparł Krzysztof. – Moja mama, nawiasem mówiąc, gotuje lepiej, powinnaś się od niej uczyć.

Agnieszka byłaby gotowa się uczyć, gdy by naprawdę nie umiała gotować. Ale gotowała dobrze, po prostu nie podzielała obsesji Krzysztofa na punkcie jedzenia. Kilkakrotnie próbowała to przedyskutować, ale kończyło się kłótniami.

– Po prostu powiedz, iż żal ci pieniędzy na mięso! – krzyczał Krzysztof. – Ja nie proszę o trufle, tylko o zwykłą pieczeń!

– Sam zobacz – próbowała wytłumaczyć Agnieszka. – Wydajemy prawie całą moją pensję, nie mogę choćby odłożyć na ubrania!

– Skoro budżet jest osobny, to niech każdy kupuje sobie ubrania – wzruszył rękami Krzysztof.

Agnieszka czuła, iż jej cAgnieszka w końcu zrozumiała, iż jej małżeństwo to tylko puste słowa, i postanowiła zacząć wszystko od nowa, z dala od toksycznej relacji.

Idź do oryginalnego materiału