Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły związek

newsempire24.com 5 godzin temu

Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły małżeństwo

Weronika, zmęczona i wyczerpana, wróciła do domu z zakupami, dźwigając w rękach dwie ciężkie torby. Z trudem weszła do kuchni, rzuciła siatki na stół i osunęła się na krzesło, łapiąc powietrze. Wieczorne powietrze małego miasteczka Zakopane było przesiąknięte wilgocią, co tylko potęgowało jej wyczerpanie.

– Cześć, Wera, co na obiad? – rozległ się głos Krzysztofa, który pojawił się w drzwiach kuchni, zacierając ręce w oczekiwaniu.

– Krzysiu, właśnie weszłam, choćby nie myślałam jeszcze – westchnęła Weronika, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.

– A może zrobisz gołąbki? – zaproponował Krzysztof z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Weronika podniosła na niego oczy pełne smutku i ukrytego gniewu. Przez chwilę milczała, jakby zbierała siły, a potem, nagle choćby dla samej siebie, wybuchnęła:

– Wiesz co, Krzysztofie? Musimy się rozwieść.

– Co? Rozwód? Z jakiej racji? – Krzysztof zastygł, jego twarz wyrażała kompletne zdumienie.

– Przez twoje przeklęte gołąbki! – niemal krzyknęła Weronika, a jej głos drżał od emocji.

– Przez gołąbki? – Krzysztof patrzył na nią, jakby straciła rozum, nie potrafiąc zrozumieć, co się w niej dzieje.

10 miesięcy wcześniej

Tuż po ślubie Weronika i Krzysztof usiedli, by omówić wspólny budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, by ich życie w Zakopanem było harmonijne.

– Jesteśmy dorośli, Wera, i wydatki dzielimy po równo – oznajmił stanowczo Krzysztof. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi sporami.

– Nie wiem, Krzysiu – odpowiedziała niepewnie Weronika. – W poprzednim małżeństwie mój mąż brał na siebie większość kosztów, bo więcej zarabiał.

– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Krzysztof. – Moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania, nie nadążałem. Nie, po równo – znaczy po równo.

Weronika miała nadzieję, iż ich dochody trafią do wspólnej kasy, z której będą brać na potrzeby. Ale Krzysztof myślał inaczej, z chłodną kalkulacją.

– Na jedzenie i rachunki składamy się po połowie – wyjaśnił. – Reszta idzie na oszczędności. Możemy jeszcze podzielić obowiązki domowe, ale to drobiazgi, nie będziemy liczyć każdego grosza.

Takie podejście budziło w Weronice bunt. Wydawało jej się to niesprawiedliwe, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać związku od kłótni. Gdy jednak plan wszedł w życie, jej cierpliwość zaczęła pękać. Krzysztof uwielbiał tłuste obiady z mięsem, wędlinami i fast foodami, a suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała niemal połowę jej pensji. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – i wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze znikały jak w przepaści.

– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Kinga, słuchając Weroniki przy herbacie. – Ty jesz swoje twarożki i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, ale płacicie po równo?

– Mnie też to nie pasuje – przyznała Weronika, nerwowo gniotąc brzeg serwetki. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak z tego wyjść. W praktyce on przejada moje pieniądze, a swoje oszczędza.

– Niech każdy kupuje sobie jedzenie osobno – zaproponowała Kinga. – To będzie fair.

Weronika też o tym myślała, ale czekała, aż Krzysztof sam to zaproponuje. Jemu jednak wszystko pasowało i nie widział problemu.

– Co ci nie odpowiada? – dziwił się, gdy Weronika próbowała poruszyć temat.

– Nie podoba mi się, iż połowa mojej wypłaty idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – zaprotestowała gorąco. – Jem znacznie mniej, a teraz nie mogę choćby kupić sobie kosmetyków.

– No cóż, taka jest małżeńska rzeczywistość, Wera, przyzwyczaj się – machnął ręką Krzysztof, nie chcąc wnikać.

– Wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej – odparła smutno Weronika. – W pierwszym małżeństwie nie mieliśmy takich problemów.

– Znowu twój były! – wybuchnął Krzysztof. – Skoro był taki idealny, po co się z nim rozwiodłaś?

– Rozstaliśmy się nie przez pieniądze, ale przez jego zdradę – cicho odpowiedziała Weronika, czując, jak słowa męża uderzają w czuły punkt.

– Nic dziwnego – zjadliwie rzucił Krzysztof. – Gotujesz średnio, w domu bałagan, tylko narzekasz.

Te słowa głęboko zraniły Weronikę. Nie uważała się za idealną gospodynię, ale starała się dbać o dom i gotowała codziennie. Tyle iż przed ślubem nie mieszkali razem – spotykali się kilka miesięcy i gwałtownie wzięli ślub. Spotkania na odległość wydawały się romantyczPo roku samotności Weronika spotkała Marcina, który nigdy nie kazał jej liczyć groszy i pokochał jej proste dania, a Krzysztof przez cały czas szukał kobiety, która potrafiłaby zawinąć idealne gołąbki.

Idź do oryginalnego materiału