W ostatnim wpisie o Złotych Piaskach
utyskiwałem, iż w okolicy kurortu adekwatnie nie ma atrakcji turystycznych wyższych lotów (do Warny, też nie szczególnej ale
skrywającej genialne Varna Gold jest kawałek; niby tylko
kilkanaście kilometrów, ale dojechać trzeba), co wydaje się
dziwne, jako, iż Bułgaria to jedno z tych miejsc na Ziemi, w
których gdzie nie wbijesz łopaty to coś znajdujesz – podobno
jeśli chodzi o zabytki ustępuje w Europie liczebnie tylko Grecji i
Włochom; możliwe, iż chodzi o pamiątki po Antyku, wszak to
terytorium, w przeciwieństwie do Francji czy Hiszpanii było dużo
bliżej centrum starożytnego Śródziemiomorza.
W powyższym, wielokrotnie złożonym, zdaniu (za to kocham język polski) kluczowe jest słowo "właściwie". Oznacza ono, iż – bla bla bla – coś jednak podle kurortu jest. Co prawda średniowieczne, ale prace archeologiczne wykazały, iż miejsce było użytkowane także w czasach antycznych: ot, zachowały się charakterystyczne dla Imperium Rzymskiego mozaiki. Do tego całkiem niedaleko – asfaltem jakieś 3 kilometry, po stromych, wapiennych stokach porośniętych gęstym lasem prawdopodobnie bliżej, choć niekoniecznie krócej. To skalny klasztor Aładża.
Dobra, wiem, iż na powyższym zdjęciu nie
wygląda imponująco. Trochę specjalnie takie wybrałem, aby w
dalszym ciągu opowieści móc rzec, iż nie jest to ani
najpiękniejszy, ani największy, ani najsławniejszy klasztor w
Bułgarii – a jest tu ich bez liku, zwłaszcza w Dobrudży.
Wydłubane w miejscowych wapiennych skałach ciągną się w od Warny
aż po Dunaj. Ba, dokoła Morza Czarnego takich skalnych kościołów
jest całe mnóstwo.
W powyższym, wielokrotnie złożonym, zdaniu (za to kocham język polski) kluczowe jest słowo "właściwie". Oznacza ono, iż – bla bla bla – coś jednak podle kurortu jest. Co prawda średniowieczne, ale prace archeologiczne wykazały, iż miejsce było użytkowane także w czasach antycznych: ot, zachowały się charakterystyczne dla Imperium Rzymskiego mozaiki. Do tego całkiem niedaleko – asfaltem jakieś 3 kilometry, po stromych, wapiennych stokach porośniętych gęstym lasem prawdopodobnie bliżej, choć niekoniecznie krócej. To skalny klasztor Aładża.
Klasztor Aładża |
Cziatura w Imeretii - skalny klasztor Mgwimewi w niedzielę |
Warto pamiętać, iż także jeden z cudów
dawnej Rzeczypospolitej, doceniony także przez UNESCO, Ławra
Peczerska w Kijowie, to też oryginalny skalny klasztor. Będąc w
tym dawnym królewskim mieście (wiele miast Rzeczypospolitej miało
taki tytuł, w tym i moja rodzinna Warta) warto zajrzeć na teren mającego 1000 lat kompleksu, także do tej podziemnej części, Ławry Dolnej, nie tylko do
imponujących cerkwi i soborów wzniesionych w stylu baroku kozackiego.
Sobór Uspiennski w kijowskiej Ławrze Peczerskiej |
Czemu klasztory powstawały
akurat w grotach i jaskiniach? W wielu kulturach podziemia miały
bardzo ważne mitologiczne miejsce, ale tu akurat chodzi o
charakterystyczny dla Kościołów Wschodnich i Prawosławia typ
monastycyzmu – świątobliwy mąż, pustelnik, potrzebował odciąć
się od świata zewnętrznego, a mroczna i ponura jaskinia
gwarantowała właśnie takie odcięcie. Umożliwiała również
głębszą kontemplację i ułatwiała spojrzenie w siebie – i w
Boga. To się chyba fachowo nazywa deprywacja sensoryczna, i
wynaleziono ją już bardzo, bardzo dawno.
Drugim powodem było
bezpieczeństwo. Bandyci, stepowi koczownicy, wreszcie muzułmanie
nie pałali sympatią – z różnych powodów – do
chrześcijańskich mnichów, podobnie jak zresztą czynią to
współcześni bezbożnicy, choć oczywiście czynią to w imię
socjalizmu. Średniowieczny klasztor Aładża – nazwa turecka,
oznacza bodajże "wielobarwną" – był właśnie taką kryjówką
przed Osmanami. Choć oczywiście wymiaru kontemplacyjnego też nie
można wykluczać. Klasztor był tak dobrze ukryty, iż kiedy
opustoszał odkryto go dopiero, kiedy miękka, wapienna skała
kryjąca mnisze cele zerodowała i osunęła się (trzęsienia ziemi
nawiedzające te rejony też miały sporo do powiedzenia).
Pomieszczenie bez ściany |
Mało
tego – nie do końca wiadomo chociażby pod jakim wezwaniem była
klasztorna kaplica. Niewielka i zamknięta, choć jak ktoś wdrapie
się na drugie piętro i zajrzy do środka zobaczy pozostałości
barwnych fresków. Kiedyś całe wnętrze było nimi pokryte, ale –
znów – erozja zniszczyła te cuda. Przetrwała zaledwie drobna
część. Zachował się natomiast rozkład pomieszczeń – oprócz
kaplicy klasztorna kuchnia, refektarz i – zaledwie - sześć
cel.
Resztki polichromii na klasztornych sufitach |
Sześć, bowiem taka była maksymalna pojemność klasztoru
– wszak mnisi mieli żyć w skupieniu, więc tłumy były tu
niepotrzebne. Dopiero śmierć któregoś z mieszkańców umożliwiała
wstąpienie nowego zakonnika.
Klasztorne wnętrza |
Aładża |
Mnichów grzebano także na terenie
klasztoru – zachowały się płyty nagrobne, na których
zwiedzający, a może raczej pielgrzymi, kładą drobne wota. Czy w
grobach przez cały czas są ciała śmiem wątpić. Zgodnie z prawosławnym
zwyczajem zmarłych po pewnym czasie ekshumuje się i przenosi
szczątki do ossarium – zlokalizowano je poza klasztorem.
Współczesne chodniki w klasztorze |
Obok
klasztoru stoi dziś niewielkie muzeum prezentujące odrobinę
prawosławnej sztuki, historię odkrycia Aładży i parę artefaktów
z przeszłości tego miejsca. Jest też kasa biletowa – wejściówki
nie są drogie, jest cennik, choć zgrabny negocjator zapłaci ciut
inną cenę, jeżeli wiecie o czym mówię.
Mimo to tłumów nie
ma. Aładża przegrywa niestety z bardziej przyziemnymi rozrywkami
modnego kurortu jakimi są Złote Piaski – tanim alkoholem,
wspaniałymi plażami czy dyskotekami. Do tego do klasztoru jest
bardzo pod górkę. Bardzo – a przecież wsiąść w auto po
nadmorskich balangach jest niemądrze.
Jedna z atrakcji Złotych Piasków |
A spacer drogą? To tylko
3 kilometry. adekwatnie to odradzam. W Bułgarii w tej chwili samochodów
jest całkiem sporo, ale za czasów podległości ZSRS było ich
bardzo niewiele, więc lokalne drogi są wąskie, kręte i słabej
jakości – owszem, zmienia się to, ale z jakichś względów spora
część funduszy przeznaczona na poprawę infrastruktury tajemniczo
znika. Ale pieszego to nie interesuje – zresztą mandaty są tu
dość wysokie, potrąconym można zostać najwyżej przez jakiś
drogi zachodni wóz, którego kierowcę stać na mandat lub łapówkę
– wiodąca do Aładży droga nie posiada pobocza. A sąsiadujące z
szosą okrajki są na tyle gęste, iż ucieczka pieszego staje się
niemożliwa. Ot, Bałkany.