Dzisiaj piszę te słowa z ciężkim sercem. Zawsze wierzyłam, iż rodzina to podstawa. Że siostra to osoba, która pierwsza poda rękę, gdy cały świat się odwróci. Ale chyba się myliłam. Najgorzej boli zdrada nie od obcych – przyszła od Agnieszki. Od mojej własnej siostry.
Byłyśmy zupełnie różne. Ja – starsza, zawsze poważna, opanowana. Ona – młodsza, żywiołowa, z temperamentem. W dzieciństwie kryłam ją przed rodzicami, wyciągałam z tarapatów, pomagałam w lekcjach. Potem z dyplomem, z pracą. A przede wszystkim – z mieszkaniem.
Kamienica, w której obie dorastałyśmy, została po rodzicach. Trzypokojowe mieszkanie w centrum Warszawy – spory majątek. Dokumenty były na mnie, ale nigdy nie uważałam go za wyłącznie swoje. Umówiłyśmy się: Agnieszka zostaje, dopóki nie wyjdzie za mąż, a ja tymczasowo wynajmę coś, żeby nie przeszkadzać. Dostałam wtedy dobrą pracę na Mokotowie, więc pomyślałam – niech tak będzie. Wrócę później. Przecież to rodzina.
Ale “tymczasowo” przeciągnęło się na lata. Agnieszka wyszła za mąż, urodziła, potem się rozstała. Znowu przyprowadziła innego mężczyznę. Gdy delikatnie wspominałam o powrocie, przerywała mi:
— No co ty, przecież to dla ciebie za dużo! A nam z synem i tak ciasno…
I to zawsze z wymuszoną czułością. A gdy zapytałam wprost, nagle rzuciła:
— Tak adekwatnie, to mieszkanie też jest moje. Obie tu dorastałyśmy. Mama zawsze mówiła, iż wszystko po równo. Po prostu ty pierwsza załatwiłaś papiery.
To był cios. Nigdy nie byłam chciwa. Ale usłyszeć to… od Agnieszki?
Złożyłam pozew. Miesiąc później dostałam wezwanie – pozew wzajemny. Wynajęła prawnika. Wyciągnęła stare pokwitowania, znalazła świadków. Próbowała udowodnić, iż rzekomo obiecałam jej “ustąpić” mieszkanie. choćby podrobiła jakieś listy, w których niby zrzekałam się praw. Wtedy po raz pierwszy poczułam – to już nie moja siostra.
Proces trwał pół roku. Udowadniałam oczySędzia przyznał mi rację, ale gdy patrzyłam na Agnieszkę wychodzącą z sali sądowej z zaciętą miną, wiedziałam, iż to koniec nie tylko naszej walki, ale i wszystkich wspólnych wspomnień.